Zakochali się w sobie jak przed laty ich rodzice
Dzieje ich znajomości mogłyby posłużyć jako scenariusze do romansów. A jednak ta historia wydarzyła się naprawdę!
- Edyta Urbaniak, Naj
Niewielki dom w Jeżewicach koło Tarczyna. Przy kuchennym stole Marcin i Justyna przeglądają albumy ze zdjęciami. – Popatrz, to moja mama, gdy była nastolatką. Jakie ma piękne oczy! Nic dziwnego, że twój tato się w niej zakochał – dziewczyna pokazuje czarno-białą, podniszczoną fotografię. – Całe szczęście, że im nie wyszło... – kwituje jej narzeczony. I obydwoje wybuchają śmiechem.
[adsense]
Jej mama, Halina, i jego tata, Wojtek, mieli spędzić ze sobą życie. Czuli, że są sobie pisani. Spotykali się na spacerach, randkach, w dyskotekach. Właśnie, dyskoteka… To jedna z nich położyła kres ich uczuciu. Umówili się na wieczór, ale tuż przed wyjściem Halinę odwiedzili koledzy. Przyjechali na przepustkę z wojska. – Chodźcie potańczyć! – zaproponowała. Wojtek, zobaczywszy ją z dwoma chłopakami, podarł bilety na dyskotekę, odwrócił się na pięcie i poszedł w siną dal. Przez sekundę chciała za nim pobiec, wytłumaczyć nieporozumienie, przeprosić… Ale uniosła się honorem. Bo w końcu – za co niby miała go przepraszać?! Nie zrobiła przecież nic złego! Wojtek też był ambitny. Przez następne tygodnie oboje nasłuchiwali, czy zadzwoni telefon. Ale ani on, ani ona nie chcieli zrobić pierwszego kroku. Po latach stanęli przed ołtarzem: on z Jolantą, ona ze Zbyszkiem. Wojtek doczekał się dwóch synów, Marcina i Daniela. Halina urodziła Justynę i Darka. Jednak nigdy nie zapomnieli tej szalonej, młodzieńczej miłości.
Trzy lata temu spotkali się przypadkowo w Żyrardowie, gdzie mieszkał Wojtek. Tak jakby los chciał dać im jeszcze jedną szansę. Od razu zaczęli opowiadać o swoim życiu. Okazało się, że obydwoje kilka lat wcześniej owdowieli. – Miło byłoby powspominać dawne czasy. Może kiedyś byśmy się umówili? – zaproponował Wojtek, a jego dawna narzeczona skinęła głową. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie, rozumieli w pół słowa, odwiedzali coraz częściej. Postanowili więc poznać ze sobą swoje dzieci. Marcin i Justyna od razu znaleźli wspólny język, podobnie jak ich rodzice. Spotykali się jako para przyjaciół w Warszawie, gdzie on się uczył, a ona pracowała. Żartowali, że są przyszywanym bratem i siostrą. Z czasem oboje poczuli, że coś zaczyna między nimi iskrzyć. – Myślałam, że fajnie byłoby, gdybyśmy zostali parą, ale rozsądek brał górę. Obawiałam się, że to mogłoby pokrzyżować plany rodzicom – wspomina Justyna. Jednak wkrótce jej mama przyznała się, że nie planują z Wojtkiem wspólnej przyszłości. – Nie będziemy wchodzić dwa razy do tej samej rzeki – tłumaczyła. – To, co przydarzyło się nam, kiedy byliśmy młodzi, jest piękne i wartościowe. Ale to tylko wspomnienie. Justyna słuchała i… trochę żałowała że jej mama nie ułoży sobie z Wojtkiem życia. W Wigilię 2007 r., którą spędzali wszyscy razem, Halina posadziła córkę obok Marcina, pod jemiołą. To wtedy, w przerwie pomiędzy śpiewaniem kolęd a prezentami, Justyna poczuła, że ten chłopak jest dla niej bardzo ważny. A Marcin przyznał się, że od dawna usiłuje powiedzieć jej to samo. Zatem, czy nie zechciałaby dać mu szansy? – Już wiedziałam, że zawsze będziemy razem. Minęły 3 lata, a oni nie wyobrażają sobie życia bez siebie. I może to, co nie udało się ich rodzicom, im się powiedzie. W tym roku biorą ślub!