Reklama

Jeden z najprostszych sposobów podniecenia mężczyzny polega na tym, by nie robić ciągle tego, czego on się spodziewa. Bądź więc nieprzewidywalna! Nie chodzi wcale o to, by zaskoczyć partnera wyszukaną pozycją, ale po prostu kochać się z nim nie tylko w łóżku. Tu mamy ogromne pole do fantazji - zaczynając od kuchennego stołu, a kończąc chociażby na toalecie w samolocie. Dzięki temu jednocześnie unikniemy wkradającej się niepostrzeżenie rutyny: kochamy się tylko wieczorem, w sypialni, na dodatek przy zgaszonym świetle.
To nieprawda, że kobiecie nie wypada inicjować seksu. Kiedy tego unikasz, twój partner może pomyśleć, że nie lubisz się z nim kochać. Wstydzisz się? Więc zacznij zupełnie niewinnie: jesteś w łazience pod prysznicem, wołasz go, żeby podał ci ręcznik. A kiedy znajdzie się już obok, wystarczy jeden zachęcający gest, by przyłączył się do ciebie... Nie musisz nawet niczego mówić - gdy masz ochotę na seks, twoje ciało odzwierciedla to pragnienie. Po pierwszych próbach na pewno nabierzecie ochoty na więcej. Krótka przerwa w przygotowywaniu obiadu na kuchennej podłodze? Dlaczego nie!
Kiedy już wypróbujecie erotycznie wszystkie zakamarki waszego mieszkania, zostaje ci jeszcze jedno. Spróbuj kiedyś otworzyć mu drzwi całkiem nago. Sprawdzone - działa po prostu piorunująco!

Reklama
Eksperymenty w plenerze

To może być następny etap. Samochód jest idealnym miejscem na intymne spotkanie, zarówno dla nowicjuszy, jak i wyczynowców. Wyjeżdżamy na zieloną trawkę, parkujemy gdzieś na odludziu (np. w gęstym lesie) i rozkoszujemy się sobą. Nie sądźcie jednak naiwnie, że rozkładane siedzenia w samochodzie są faktycznie przystosowane do leżenia. Niestety! Ale ta odrobina niewygody, te artystyczne pozy, jakie przybieramy, "przymierzając się" do siebie, te wzajemne przepychanki są ogromnie podniecające. Być może po spełnieniu w aucie ogarnie was ochota na jeszcze większe szaleństwo. Możecie porzucić przytulne wnętrze i przenieść się na maskę, gdzie można wygodnie się oprzeć, kochać się klasycznie i od tyłu.
A może nad morzem? Seks na gorącej nadmorskiej plaży byłby cudowny, gdyby nie ten piasek, który dostaje się wszędzie. Więc albo rozkładamy sobie duży koc, albo jeszcze lepiej - przenosimy się do wody. Tam wystarczy się objąć i nic więcej. Fale was uniosą, będą przybliżać i oddalać, nadawać różne pozy. Jeszcze tylko baczne spojrzenie, czy w pobliżu nie ma jakiejś łódki czy spacerowiczów, i możecie się w sobie zagłębić. W wodzie stajemy się lżejsi - kochając się, nie potrzebujemy podtrzymywania. Wykorzystajcie to i wypróbujcie pozycje, których nie sposób zastosować w innych okolicznościach.

Dorota Szymborska szymborska.d@naj.pl
Reklama
Reklama
Reklama