Wojciech Jagielski i Michał Olszański - o kobiecych nastrojach
Cykliczne dwa dni napięcia przedmiesiączkowego, kilka lat menopauzy, a w międzyczasie... huśtawka nastrojów! Czy są jakieś wytyczne postępowania z ukochaną kobietą? „Nie ma żadnych”. Jak zacisnąć zęby i przetrwać atak, odpowiadają Michał Olszański i Wojciech Jagielski.
- Karolina Morelowska, Claudia
Hormony targają kobietami, a Wy musicie się jakoś w tym naszym biologicznym kalendarzu odnaleźć. Nie jest Wam łatwo, Panowie? Są takie sytuacje, kiedy robicie wielkie oczy i naprawdę kompletnie nie rozumiecie, o co nam chodzi?
Wojciech Jagielski: Są takie dwa dni w miesiącu, kiedy mam wrażenie, że moją żonę podmieniono. Może kosmici? Nie wiem, ale łatwo rzeczywiście nie jest. Ten sam temat poruszony dzień wcześniej, dnia następnego jest traktowany zupełnie inaczej. To są drobiazgi, np. sięgam po coś do lodówki, nie znajduję tego i mówię: „Słuchaj, gdzie jest masło, które wczoraj było w tej szufladzie?”. W odpowiedzi słyszę: „Czy ty zwariowałeś, czy ja kiedykolwiek wkładam tutaj masło?”. „Przecież wczoraj i tydzień temu tu było”, odpowiadam spokojnie. „Nigdy w życiu nie włożyłabym tu masła!”, krzyczy moja żona. Kłótnia jest gotowa. Ale to są tylko dwa dni w miesiącu. Bez przesady, da się wytrzymać.
Michał Olszański: U ciebie, Wojtek, to są dwa dni w miesiącu, u mnie to trochę inna, już dłuższa sprawa. Cała ta menopauza… Nawet u mnie w pracy, w radiu, powstała fajna opowieść, że Magda Michała (jesteśmy ze sobą już 35 lat) jest „menopauzalną kobrą” – taką ma ksywkę.
Wojciech Jagielski: Na pewno się ucieszy, jak to przeczyta!
Michał Olszański: Ale Magda o tym wie! Po prostu tak przyjemnie syczy…
Od dawna ma tę ksywkę?
Michał Olszański: Od kilku lat. Mam nadzieję, że najgorsze mamy już za sobą.
Ale słyszę czułość w głosie.
Michał Olszański: Tak, bo ja jej współczuję. Naprawdę myślę, że nie macie łatwo. Mówiąc kolokwialnie: macie przerąbane! Wojtek wspomniał o kosmitce, mnie najbardziej przeszkadza w tych trudnych momentach wasze wkręcanie się w te swoje stany. To jest taka spirala złości. Uważam, że konflikt ze swojej natury jest twórczy. Oczywiście w momencie, kiedy obie strony chcą dojść do konsensusu. Konflikt ma prowadzić do spotkania się w drodze. Tymczasem u was jest tak, że kiedy się rozkręcicie, w ogóle nie jesteście zainteresowane porozumieniem.
Wojciech Jagielski: Porozumieniem? Wprost przeciwnie! Ja, z poczucia bezsilności, miałem już nawet taki pomysł, żeby w tych kulminacyjnych momentach nagrać moją żonę kamerą. Chodzi mi o to, żeby pokazać jej potem, kiedy już ochłonie, jak się zachowywała.
Sugerujesz naszą niepoczytalność?
Wojciech Jagielski: Sugeruję, że nie macie świadomości, co robicie, kiedy niosą was hormony. Co mam zrobić, jeśli staram się wytłumaczyć, że wczoraj o tej samej sprawie moja żona mówiła zupełnie coś innego, niż mówi dzisiaj? Nie mam świadka – jestem na straconej pozycji! Ale to jeszcze nic. Kiedyś prowadziłem program, w którym na różne tematy rozmawiałem ze „zwykłymi ludźmi”. Trafiłem na przedsiębiorcę, który miał żonę Greczynkę. Opowiedział mi, że kiedy jego partnerka ma „te dni”, on od lat wyprowadza się na ten czas do swojego biura. Ma tam materac i woli się na nim przespać, a nie biec do sądu i składać papiery rozwodowe. To nie jest wymyślona historia. Bywacie bardzo dotkliwie trudne.
Dobrze wiedzieć, że ktoś ma gorzej...
Michał Olszański: To jest niepotrzebne stawianie sprawy na ostrzu noża. Potem przychodzi moment opamiętania. Są łzy, słowo „przepraszam”.
Wojciech Jagielski: To chyba u ciebie!
Michał Olszański: Myślę sobie, że ja na szczęście miałem trening. Moja ukochana matka, która dziś ma 83 lata i jest oazą spokoju, miewała swoje „jazdy”. Pamiętam, że z siostrą musieliśmy bardzo uważać, żeby nie doprowadzać do nadmiernej furii, bo potem emocje długo parowały.
A co to znaczy uważać?
Michał Olszański: To kwestia wprawy. Jeśli człowiek zdaje sobie sprawę, z kim ma w tym momencie do czynienia, i próbuje psychologicznie to jakoś zrozumieć, jest trochę łatwiej. To znaczy, moim zdaniem trzeba wiedzieć, w którym momencie należy się wycofać, od którego momentu dalsze eskalowanie będzie miało nieodwracalne skutki. Próba mówienia, że to ja mam rację, jest samobójstwem.
Wojciech Jagielski: Tylko, Michał, wiesz, na czym polega pułapka? Na tym, że początkowo nic nie wskazuje, by dana rozmowa była zaproszeniem do konfliktu! Zaczyna się zwyczajnie, nawet przyjemnie, a potem… No, nie powiesz mi, że nie tak to wygląda. Rozmowa o czymkolwiek i nagle się okazuje, że… wdepnąłeś po uszy.
To zawsze rodzi wściekłość czy może raczej bezradność? A nie macie czasem ochoty takiej „biednej istocie w amoku” podać ręki?
Michał Olszański: No, nie przesadzaj! Nie jesteśmy świętymi Franciszkami. Najpierw jest jednak złość. Człowiek jest zwyczajnie wkurzony, że znowu zaczyna się ten rollercoaster.
Wojciech Jagielski: Ale to nie trwa długo, jakieś 15 lat, a potem się przyzwyczajamy do swojego losu!
Michał Olszański: Złość jest w pierwszym momencie, dopóki człowiek się nie zorientuje, że nie gada przecież z kumplem, ale ze zmienną kobietą, więc to nie będzie spokojna wymiana poglądów. Zaraz po złości warto schować się jak ślimak do skorupy. I z niej nie wyglądać, bo…
Wojciech Jagielski: Bo ciosy nadal padają!
Michał Olszański: I dobrze, żeby ta skorupa była naprawdę twarda. Wy, kobiety, jesteście bardzo precyzyjne w zadawaniu razów.
Znamy czułe punkty i nie boimy się z tej wiedzy skorzystać?
Michał Olszański: Oj, znacie. A do tego uważacie, że wasza huśtawka hormonalna daje wam prawo niemalże do wszystkiego. Bo jesteście rozchwiane przed okresem, bo przechodzicie menopauzę, bo… Więc walicie w nas. Dlatego trzeba nie dać się trafić. Mam czasem wrażenie, że cała sztuka życia z kobietą polega właśnie na tym: przetrzymać atak, nie dać się sprowokować. Wtedy jest przestrzeń na czułość. Sprowokowanie sytuacji erotycznej w chwilę po ataku – bardzo dobrze robi.
Wojciech Jagielski: Tak? Może dobrze robi, pod warunkiem że trafisz w moment…
A gwarancji nie masz żadnej.
Wojciech Jagielski: Żadnej, za to masz gwarancję, że jeśli chybisz, to w kwestiach erotycznych możesz mieć kłopot przez wiele tygodni… Poza tym, powiedzmy sobie szczerze, mężczyźnie po jakimś czasie chęć wychodzenia z tą inicjatywą też mija… Jeśli zaczynasz rozmawiać o tym, że idziemy na zakupy do Ikei, a rozmowa kończy się tym, że masz poglądy faszystowskie, no to wybacz…
Czy są jakieś zwroty typu: „A nie mówiłam”, „Ile razy to powtarzałam”, które coś Wam sygnalizują?
Wojciech Jagielski: Słyszę, że używasz teraz wiedzy praktycznej, pochodzącej z doświadczenia! Powiem krótko: nie znam żadnych sygnałów ostrzegawczych. Prawie za każdym razem jest to zaskoczenie. To jest taki kalejdoskop, mozaika zachowań. Nigdy nie wiesz, co stanie się podstawą do ataku.
Nie ma żadnego rozkładu jazdy tego pociągu.
Wojciech Jagielski: Prędzej czy później musi cię rozjechać!
Michał Olszański: Nie ma rozkładu jazdy, ale myślę, że jest rodzaj przygotowania do „walki” wynikający z różnicy charakterów. Nie wiem, czy twoje małżeństwo, Wojtek, też jest oparte na różnicy osobowości?
Wojciech Jagielski: Powiem tak: początkowo wydawało mi się, że nie. Ale są dni, kiedy odkrywam, że się myliłem…
Michał Olszański: Mnie od początku interesował związek z kobietą, która będzie dla mnie wyzwaniem. Szukałem tych różnic. Magda jest zupełnie inna, jest introwertyczna, nieufna wobec świata, uwielbia się izolować. Ja lgnę do ludzi, muszę być wśród nich. Myślę, że dzięki temu, iż jesteśmy na dwóch krańcach osi, trochę łatwiej jest przetrwać ostry konflikt.
Wojciech Jagielski: Chyba coś w tym jest. Przez to, że mamy generalnie podobne poglądy, podobne spojrzenie na świat, te ataki tym bardziej są dla mnie niezrozumiałe. Rozumiemy się we wtorek, mówimy tym samym językiem, nagle w środę nie ma żadnej wspólnej linii, w czwartek wszystko wraca do normy.
To jednak jest jakaś prawidłowość.
Wojciech Jagielski: No tak, ale ta wiedza de facto niczego mi nie ułatwia, bo ja nadal nie wiem, ani co tę odmienność zdań sprowokuje, ani kiedy to się wydarzy. Chociaż wydawało mi się, że już opanowałem… kalendarzyk. Jest jeszcze jeden haczyk – nie wiadomo, która z tych rzeczy, co wydawały się już stałe, nadal płynie. To znaczy, mamy ustalone, że to jest bordowa sukienka, już się raz co do tego umówiliśmy, i nagle się okazuje, że… jestem daltonistą! Ustalamy: wyjeżdżamy w sobotę. Co słyszę w sobotę rano? „Ja nie mówiłam, że wyjeżdżamy!” Jestem lekarzem, wiem, jakie są statystyki. Według nich maksimum 6 proc. kobiet ma zespół napięcia przedmiesiączkowego. To teoria, a w praktyce? Jak prześledzę wszystkie moje związki z kobietami, to może jedna nie miała tego syndromu. Więc chyba, co wydaje się nieprawdopodobne, mam takie szczęście, że trafiam… w szóstkę! Oczywiście wy, kobiety, bardzo nie lubicie, kiedy mówi się, że macie obrzęknięty mózg, ale z medycznego punktu widzenia naprawdę tak jest w tych dniach!
Michał Olszański: Chodzi o to, abyście zrozumiały, że macie tendencję do celebrowania zadymy, takiego pławienia się w niej. Łapiecie wiatr w ten żagiel – teraz dam mu popalić!
Jesteśmy zwyczajnie bardziej emocjonalne. Potrzebujemy więcej czasu, żeby się zatrzymać.
Michał Olszański: A my nie znosimy takiego gęstego powietrza, tej wiszącej w nim siekiery.
Wojciech Jagielski: Ja bym to natychmiast przerwał! Jednym słowem. Po co to ciągnąć?
Michał Olszański: Mam podobnie, ale się przecież nie da, bo na to nie pozwalacie. Więc się wycofuję i jeszcze słyszę, że jestem tchórzem i widocznie sam czuję, że nie mam racji, skoro boję się konfrontacji.
„Dla świętego spokoju przyznam jej rację”? No dobrze, to jak często przyznajecie nam rację dla świętego spokoju, Panowie?!
Wojciech Jagielski: A w tonie słychać złość… Przecież to jest samoobrona. Tak często, jak często stawiacie nas pod ścianą!
Michał Olszański: Trzeba wyciszyć wasze emocje.
Wojciech Jagielski: La donna è mobile (Kobieta jest zmienna), a co my mamy zrobić?
Michał Olszański: Bogu dzięki, że jeśli was kochamy, potrafimy być ponad to!
I szybko Wam mija?
Wojciech Jagielski: Mnie na szczęście bardzo szybko mija. Mam wrażenie, że to też mechanizm ułatwiający przetrwanie.
Michał Olszański: Szybko mija, ale często się powtarza!
No dobrze, to co mogłybyśmy zrobić, żeby było Wam odrobinę lżej? Tylko bez cudów proszę!
Wojciech Jagielski: Naturalnie, nie miałbym śmiałości! Po pierwsze, byłoby super, gdybyście przyznały, że to wszystko, o czym teraz rozmawiamy, w ogóle ma miejsce.
Czyli miałybyśmy przestać robić z Was wariatów, dobrze rozumiem?
Wojciech Jagielski: Doskonale to ujęłaś! Żeby zacząć nad czymś pracować, trzeba przyjąć, że to istnieje. Po drugie, jeżeli budzisz się rano i czujesz, że chętnie byś komuś przykopała, omiń mnie czasem! Aż w końcu zrozumcie, że my nie robimy niczego złośliwie przeciwko wam, my się naprawdę w tym gąszczu waszych zachowań gubimy. Nie traktujcie nas jak wrogów. I nie mówcie swoim zachowaniem: „Radź sobie z tym moim chaosem sam!”.
Michał Olszański: Oczekiwałbym od was wypracowania sobie takiego wentylu bezpieczeństwa. Chodzi o to, aby to całe wasze ciśnienie, które niewątpliwie w was jest – nie neguję tego – jakoś rozproszyć. Niech ono w całości nie uderza w mężczyznę, którego się kocha. A „po” niech czasem wam się zdarzy powiedzieć: „Przepraszam, wiem, że było ostro”, i przytulić… No i jakaś nagroda też by nam w sumie pasowała, prawda, Wojtek?
Wojciech Jagielski: Na przykład naleśnik z powidłami. Bo my w zasadzie to wiemy, że świat jest tak skonstruowany, dlatego… idziemy na wojnę!
Muszę powiedzieć, że chwilami nawet byłam po Waszej stronie, na szczęście kobieta jest zmienna...