Reklama

Jak postępować, by nie być tym, który bardziej się stara, ale jednocześnie nie wydać się obojętnym?
Oto trzy podstawowe fazy związku, które prowadzą do stałej relacji:
- zakochanie, czyli ten etap, kiedy druga osoba bardzo nas pociąga, chociaż jeszcze jej nie znamy. Przyciąganie opiera się na namiętności,
- romantyczne początki – kiedy pojawia się już intymność,
- związek kompletny, w którym jest wszystko to, czego pragniemy – namiętność, intymność oraz zaangażowanie.
Nie jest jednak oczywiste, że wszystkie te etapy nastąpią i że doprowadzą nas do celu.
Bo w tym zawsze jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz
Na wszystkich etapach relacji mogą pojawiać się te same problemy. Jedno z was chciałoby czegoś więcej, jest już o krok dalej w swoich oczekiwaniach. A druga strona się ociąga. Spróbujmy się temu lepiej przyjrzeć.
Między zakochaniem a romantycznymi początkami
W tej fazie jeszcze dobrze się nie znacie. Ale wyobraźnia wiele wam podpowiada. Aby zachować właściwą proporcję pomiędzy pragnieniami i rzeczywistością warto trzymać się następujących zasad:
- Wysyłaj jasne komunikaty. Nie licz, że druga strona czyta w twoich myślach. To prosta droga do nieporozumień. Jeśli na propozycję spotkania zareagowałeś zagadkową miną, która mówi "może tak, może nie" - licz się z tym, że na tym etapie druga strona może pomyśleć, że nie masz ochoty, ale nie chcesz powiedzieć tego wprost. Bywa, że taka kokieteria zostaje źle odczytana.
- Wyciągaj też wnioski z komunikatów wysyłanych przez partnera. Co przez to rozumiem? Białe to białe a czarne to czarne. Nie wymyślaj własnych interpretacji i tłumaczeń jej czy jego zachowań lub słów. Jeśli druga strona wykręca się od spotkania czy dalszego zacieśnienia znajomości - najgorszą rzeczą jest wmówić sobie, że musisz mu dać więcej dowodów swego oddania. Zawsze możesz zrobić jeden gest zapraszający do zrobienie kolejnego kroku, ale powstrzymaj się od powtarzania ich. Gdy druga strona nie podąża za tobą, nie zwiększaj dystansu coraz bardziej się angażując, lecz zostań tu, gdzie jesteś. Daj drugiej stronie przestrzeń. Jeśli ma po prostu inne tempo to wystarczy, aby wasze kroki w końcu się ze sobą zrymowały. Jeśli układ cię nie satysfakcjonuje - zrezygnuj.
Kobiety są z Wenus
Czy istnieją inne reguły dla kobiet i mężczyzn? Choć wiele się w tym względzie zmienia, ale pewne zachowania są nadal jeszcze w naszej kulturze aktualne. Mężczyźni wciąż nie czują się komfortowo, gdy są zdobywani. Przynajmniej ci, którzy sami chętniej widzą się w tej roli. Stara zasada: siedź cicho w kąciku i czekaj, aż cię zauważą - jest na pewno śmieszna i przeterminowana.
Z drugiej jednak strony, powołując się na słowa Juliusza Tuwima, "kobieta nie gania za mężczyzną, bo czy ktoś widział, żeby pułapka goniła mysz?" Pomyślmy więc o jakimś kompromisie.
Trafiony, zatopiony
Dlatego na pytanie: czy dziewczyna może zadzwonić pierwsza, gdy on się nie odzywa? – odpowiedź brzmi TAK, ale tylko raz i pod pewnymi warunkami. Zawsze bowiem warto wziąć pod uwagę, że chłopak mógł nie być z siebie zadowolony, chce sprawdzić, czy dziewczynie też na min zależy itp. Jeśli więc decydujesz się zadzwonić, nie zaczynaj od tekstu "dlaczego do mnie dzwonisz, czuję się okropnie, tak bardzo tęskniłam…" Dajesz mu w ten sposób komunikat – "trafiony, zatopiony", no i stawiasz was oboje w niekomfortowej sytuacji. Jeśli nie miał zamiaru zadzwonić i tak tego nie zmienisz. Będzie musiał wymyślić jakiś wykręt. Taka rozmowa, jeśli ma być szansą podtrzymania znajomości, powinna być sympatyczna ale neutralna. Spytaj co słychać, opowiedz w kilku słowach, jeśli u Ciebie zdarzyło się coś ciekawego. Nie przedłużaj rozmowy, jeśli się „nie klei”, nie czekaj, aż wydusisz z niego propozycję spotkania i sama go też nie proponuj. Jeśli on nie wyjdzie z inicjatywą randki, spokojnie zakończ rozmowę. Dałaś mu sygnał, że o nim pamiętasz, ale nie cierpisz na bezsenność z tego powodu. Następny ruch należy do niego. I nie martw się. Faceci mają czasem "opóźniony zapłon", ale umieją sięgnąć po to, czego pragną.
Od romantycznych początków do kompletnego związku
Co robić, gdy partner daje ci do zrozumienia, a nawet deklaruje wprost, że nie ma zamiaru przejść do ostatniej bazy? Odpowiedź wydaje się oczywista. Na siłę nie można skłonić nikogo do podjęcia zobowiązań. Trzeba zaakceptować sytuację lub odejść. Wiem jednak, że to co proste w teorii, w praktyce jest trudne. Dlatego chcę wam zaproponować sposób, który może pomóc w podjęciu dobrej decyzji. Bo przecież chodzi o to, aby chronić to, co dla was dobre, ale dać sobie spokój, jeśli wchodzicie w układ, który kosztuje więcej, niż jest wart. Warto dokładnie przyjrzeć się sytuacji:
1. Wypisz na kartce wszystko to, czego oczekujesz od partnera. Jakie cechy powinien posiadać? Następnie po drugiej stronie karki wypisz jego realne cechy. Zrób podsumowanie – które z twoich oczekiwań spełniły się?
2. Następnie wypisz swoje wszystkie oczekiwania w stosunku do relacji partnerskiej jako takiej. To od ciebie zależy, czy będzie to poczucie stabilizacji, czy wiatr w żaglach, czy jedno i drugie. Następnie zrób takie zestawienie jak powyżej, porównując oczekiwania z realiami.
3. Wypisz to wszystko, co według ciebie inwestujesz w relację. Niech to będą wszystkie emocje i uczucia, ale także czynności fizyczne (pranie, sprzątanie, zakupy itp.). Następie napisz, co według ciebie w takich samych kategoriach inwestuje partner. Choć wydaje się, że taka „miłosna buchalteria” jest mało romantyczna, jednak pozwoli ci w miarę obiektywnie zobaczyć, co dajesz, a co otrzymujesz. Bo, nie przesądzając niczego z góry, może się okazać, że po stronie "winien" jest wiele więcej, niż po stronie "ma" i zaczniesz się zastanawiać, czy tego właśnie pragniesz. Ale może być też i tak, że dopiero teraz - czarno na białym - zobaczysz, że to, co daje partner, wiele dla ciebie znaczy i możesz jeszcze obyć się bez urzędowego papierka.
Życzę Wam zaskakująco dobrych podsumowań.
Joanna Godecka

http://randki.kobieta.pl/

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama