Reklama

Droga Elżbieto...
Od niespełna roku jesteśmy małżeństwem. Oboje pochodzimy z rodzin, w których święta obchodzi się z pompą. A my w tym roku postanowiliśmy, że Boże Narodzenie chcemy spędzić we dwoje, najlepiej gdzieś w górach. Niestety, obie mamy są temu przeciwne i obie nam lamentują. Co robić?
Agnieszka

Reklama

odpowiada ELŻBIETA BRODOWSKA, psycholog

Droga Pani Agnieszko, choć święta to czas radości, kiedy to wszyscy wzajemnie „grzeją się” serdecznością, dla młodych małżeństw to często okres spięć i stresów. Dlaczego? Wynika to zwykle z niechęci do zaakceptowania faktu, że dorosłe dzieci tworzą teraz całkiem odrębną rodzinę. Odrębność ta dotyczy nie tylko mieszkania, prowadzenia domu, decyzji finansowych, ale także planów czy marzeń dotyczących form spędzania wolnego czasu. Również świątecznego.
Wielu – jeśli nie większość – rodziców nie potrafi się pogodzić z tym, że wypowiadając sakramentalne „tak”, ich synowie i córki wchodzą w zupełnie nowy etap życia, w którym rola domu rodzinnego staje się znacznie mniejsza niż przed ślubem.

MACIE PRAWO DO BYCIA WE DWOJE
Powiedziałabym, że ta wasza potrzeba – zwłaszcza gdy nie wynika wyłącznie ze znużenia formą rodzinnego świętowania, ale też z chęci bycia w tej szczególnej nochwili tylko dla siebie – jest wspaniałą laurką dla waszych rodziców. Dowodem na to, że wychowali dzieci na odważnych, dojrzałych ludzi, którzy pragną niezależności i dokładają starań, by zbudować silne więzi małżeńskie. Nie obawiają się też, „co powiedzą rodzice”.
Waszą postawę można streścić słowami: „Kochani, wiemy, że możecie czuć się odrobinę bardziej samotni niż dotąd, ale naszym wspólnym wielkim marzeniem jest spędzenie tych świąt tylko we dwoje”. I proponuję, by właśnie takie słowa padły z waszych ust. Wymaga to oczywiście dojrzałości i asertywności od was obojga. Bycie współmałżonkiem pociąga za sobą bowiem zobowiązanie do lojalności i wspólnoty z partnerem – nawet wbrew opinii dalszej rodziny. Ważne więc, aby w kwestii sposobu spędzania świąt stworzyła pani z mężem wspólny front.

PRZYMUS PSUJE ŚWIĘTA
Spotykam się czasem z argumentem, że „przecież trzeba usiąść z rodziną do wigilijnego stołu, bo tak chce tradycja”. Oczywiście, jest ona częścią naszego życia, ale nie może być narzędziem przymusu. A jednak nim bywa!
Rodzicom zdaża się wywierać na dzieci presję; twierdzą np., że „to już na pewno ich ostatnie święta”. Albo zmuszamy się do wspólnych, rodzinnych świąt nawzajem, gdy któreś z małżonków nie wyobraża sobie, by można było coś zmieniać w bożonarodzeniowych obchodach. A przecież tradycja w nowej, młodej rodzinie może być rozwijana i zmieniana według jej własnych upodobań i wyborów. Dobrowolnie ustalone rodzinne zwyczaje dadzą wszystkim radość i staną się źródłem tej cudownej atmosfery, na którą czekamy cały rok.

POWRÓT DO RODZINNYCH WIGILII
Jeśli państwa rodzice zbudowali rodzinę połączoną silnymi, zdrowymi więziami, to wyjazd młodych małżonków może być przyjęty ze zrozumieniem, a nawet sympatią. Starsi zrozumieją, że młodzi potrzebują „swoich i tylko swoich świąt”. Pojmą też, że dzięki oddaleniu mogą za rodziną zatęsknić. Tacy rodzice otwierają drzwi, wypuszczając dorosłe dzieci w świat, ale ich nie zamykają, by mogły one wrócić, kiedy tylko zechcą.

Nie powinna pani mieć wyrzutów sumienia. Jeśli wasze mamy zdobędą się na gest i „odpuszczą”, wy – kiedy nasycicie się byciem tylko we dwoje – sami zapragniecie wspólnych rodzinnych świąt. Z mojego doświadczenia wynika, że często taki powrót następuje, gdy przy świątecznym stole zasiada kolejne pokolenie – wnucząt.

Reklama

Ważne: Święta po swojemu
Istotą świąt Bożego Narodzenia jest otwarcie na drugiego człowieka, a nie obowiązkowy zestaw dań oraz zawsze ci sami goście przy stole. Tradycję warto modyfikować, tak by wszyscy członkowie rodziny mogli się z nią utożsamiać. Młodzi sami powinni zdecydować, co chcą czerpać z obyczajów wyniesionych z jednego i drugiego domu. Będą też wprowadzać własne zwyczaje, które z czasem... mogą stać się rodzinną tradycją, na przykład dorocznego wyjazdu w góry. Rodzice w te pierwsze święta, gdy przy stole nie będzie dorosłych dzieci, mogliby zaprosić dalszą krewną, samotnego sąsiada. Może stanie się to w ich domu tradycją?

Reklama
Reklama
Reklama
Loading...