Reklama
Olga: Rozliczał mnie z każdej złotówki

Marek na każdym kroku podkreślał, że wszystko, co mam, zawdzięczam tylko jemu. Ale najgorsze było to, że kontrolował wszystkie moje wydatki. Nie miałam upoważnienia do korzystania z jego konta. Codziennie rano zostawiał mi na stole pewną sumę, a wieczorem musiałam spowiadać się, na co wydałam pieniądze. Choć sama robiłam przetwory, jeździłam na drugi koniec miasta na bazar, ubrania dla dzieci kupowałam w ciucholandach, on i tak był wiecznie niezadowolony.
Potrafił zrobić awanturę o nową tarkę do warzyw, bo stara według niego była jeszcze całkiem dobra. Pewnego dnia stanęłam przed lustrem, popatrzyłam na swoją zmęczoną twarz, odrosty na włosach i poczułam się jak stara, zniszczona kobieta. Zrozumiałam, że jeśli czegoś nie zrobię ze swoim życiem, na zawsze pozostanę nikim. Najpierw, choć Marek mi tego zabronił, znalazłam pracę. Potem poszłam do fryzjerki, kosmetyczki, kupiłam sobie kilka ubrań. On zaczął mnie szantażować, gnębić, straszyć.
Po trzech miesiącach walki psychicznej zdecydowałam się na rozwód. To był koszmar - wywlekanie brudów w sądzie, walka o dziecko, groźby męża, że bez niego zginę jak pies pod mostem, ataki teściów. Ale gdybym mogła cofnąć czas, dziś zrobiłabym to samo. Dopiero teraz czuję się panią swego życia.

Reklama
Ewa: Zrozumiałam, że on nie przestanie pić

Adam już przed ślubem nie stronił od alkoholu. Łudziłam się, że to normalne. Ale z każdym rokiem małżeństwa coraz częściej zaglądał do kieliszka. Potrafił też podnieść na mnie rękę. Nieraz razem z dzieciakami uciekałam po nocy do moich rodziców. Maluchy bały się pijanego ojca, a i ja dość miałam jego zaczepek i awantur. Gdy trzeźwiał, obiecywał poprawę, zapewniał o swojej miłości. Przez miesiąc było lepiej, a potem cała historia zaczynała się od nowa.
Byłam kłębkiem nerwów, ukrywałam siniaki, ale chciałam, żeby moje dzieci miały ojca. Poza tym bałam się, że bez niego sobie nie poradzę. Aż kiedyś dowiedziałam się, że tkwiąc przy mężu alkoholiku, jestem współuzależniona. Zagroziłam więc, że jeżeli nie zacznie się leczyć, odejdę. Spełniłam swoją groźbę. Dziś jesteśmy po rozwodzie. W sądzie walczę o odzyskanie mieszkania. Choć nie jest mi łatwo, nie żałuję swojej decyzji. I ja, i dzieci odżyliśmy.

Kasia: Zdradzał mnie niemal od dnia ślubu

Wiedziałam, że mój mąż lubi kobiety, ale ufałam mu. Nigdy nie robiłam scen zazdrości, gdy na imprezie obtańcowywał wszystkie panie. Nie buntowałam się, gdy samotnie wyjeżdżał na narty. Uważałam, że w małżeństwie potrzebny jest margines wolności.
Jego niewierność odkryłam przez przypadek. W kieszeni garnituru, który oddawałam do pralni, znalazłam rachunek za hotel. Tego samego dnia w szufladzie jego biurka natknęłam się na jednoznaczne zdjęcia. Piotr przyznał się do wszystkiego, ale przysięgał, że to już skończone, i zapewniał, że jestem najważniejszą kobietą w jego życiu. Uwierzyłam i wybaczyłam, choć przyjaciółka przekonywała, że skoro zdradził raz, już nigdy nie będzie mi wierny. Niestety, miała rację.
Wkrótce dowiedziałam się, że już wcześniej miewał pozamałżeńskie przygody. Zawalił się cały mój świat. Przestałam mu ufać, nie wierzyłam już w jego zapewnienia o miłości. Intuicja podpowiadała mi, że wciąż mnie oszukuje. Kiedy wracał przesiąknięty zapachem damskich perfum, tłumaczył, że to klientka użyła tak intensywnego zapachu. Gdy w samochodzie znalazłam kolczyk, zapewniał, że podwoził koleżankę z pracy, itd. Przez dwa lata żyłam w nerwach i niepewności. Wreszcie zrozumiałam, że jeśli to małżeństwo potrwa dłużej, stracę resztki dumy i godności. Wniosłam pozew o rozwód. Czy coś zyskałam? Tak, poczucie własnej wartości. Uwierzyłam, że w pełni zasługuję na miłość i szacunek. Nie wiem, czy kiedykolwiek ponownie z kimś się zwiążę. Na razie próbuję stanąć na własnych nogach.

Weronika: W naszym małżeństwie i domu rządziła teściowa

Pamiętam, jak następnego dnia po naszym ślubie wyrwał nas ze snu dźwięk dzwonka do drzwi. To była moja teściowa. Wpadła jak burza i zaczęła się miotać po mieszkaniu, pokrzykując: "No, moja droga, dosyć tego lenistwa, dobra żona musi zadbać o męża. A co to, lodówka pusta?".
To był tylko niewinny wstęp. Od tego dnia teściowa stała się w naszym małżeństwie numerem jeden. Robert zdawał jej sprawozdanie z każdego dnia. Zdarzało się, że podjęliśmy jakąś decyzję, a po rozmowie z teściową zmieniał zdanie. I na dodatek nigdy nie chciał przyznać się do tego, że to pod wpływem swojej matki. "Jednak nie zmienimy samochodu, bo ten jest jeszcze całkiem dobry", "Chyba nie przyjmę tej nowej pracy, bo to zbyt ryzykowne" - tłumaczył mi, a ja wiedziałam, że są to słowa szanownej mamusi. Miałam wrażenie, że wzięłam ślub z teściową. Tłumaczyłam mężowi, że to nasze życie, prosiłam, żeby w końcu dorósł, groziłam, że nasze małżeństwo jest w niebezpieczeństwie, ale on tylko wzruszał ramionami i mówił: "Kochanie, za co ty jej tak nienawidzisz? Przecież ona chce dla nas jak najlepiej!".
Mijały miesiące, a nasze małżeństwo miało się coraz gorzej. Wreszcie stało się fikcją. Robert większość czasu spędzał u matki. Jadł u niej obiady, bo ja nie gotowałam tak dobrze, jak ona. Woził do niej koszule do prania, bo ja zapuściłam jego kołnierzyki. Często spędzał u niej noce, bo biedaczka coraz bardziej niedomagała. Nie dzieliliśmy ani stołu, ani łoża. Zdecydowaliśmy się rozwieść. Żal mi naszej miłości, ale nie mog łam żyć z mężczyzną, który nie dojrzał do małżeństwa.

Reklama

Komentarz psychologa

Dla wielu z nas rozwód oznacza totalną klęskę. Miała być miłość aż po grób, a są tylko łzy i awantury. Do takiej katastrofy trudno przyznać się nawet przed sobą. Decyzję o rozstaniu odkładamy też z lęku przed przyszłością. Obawiamy się radykalnej zmiany sytuacji życiowej. I nawet kiedy mamy w domu prawdziwe piekło, kiedy jesteśmy obrażane, poniżane, bite, myślimy: "Sama sobie nie poradzę". Jeśli czujesz się nieszczęśliwa i wiesz, że twoje małżeństwo nie ma przyszłości, zacznij działać. Szukaj sprzymierzeńców, proś o pomoc, nie wyolbrzymiaj trudności, zacznij myśleć o sobie. Jeżeli nie jesteś na tyle silna, by podjąć kroki rozwodowe, zastanów się nad separacją. Sąd rozstrzygnie o rozdzielności majątkowej, alimentach, opiece nad dziećmi, ale prawnie wciąż pozostaniecie małżeństwem.
Tu znajdziesz pomoc
Fundacja Ika, Warszawa - tel. (0-22) 826 41 51
"Niebieska linia" tel. 0-801 12 00 02 (płatny pierwszy impuls)
Centrum Praw Kobiet (www.free.ngo.pl/ temida): Kraków - tel. (0-12) 296 13 70 Łódź - tel. (0-42) 633 34 11 Warszawa - tel. (0-22) 621 35 37

Reklama
Reklama
Reklama