Reklama

Karolina Morelowska: Mówimy, że o sobie i świecie najwięcej uczymy się w trudnych sytuacjach. Ale ta droga bywa przecież bardzo bolesna. Czy kryzys naprawdę jest nam w życiu potrzebny?
Adriana Klos: Zdecydowanie tak. Powiem więcej – jest niezbędny. I nieuchronny. W psychologii mówimy nawet o tzw. kryzysie rozwojowym, o momencie przejścia. Czyli o takich chwilach, kiedy uczymy się nowych ról społecznych, np. kończymy studia, wyprowadzamy się z rodzinnego domu i szukamy miejsca w życiu zawodowym. Albo kiedy kobieta rodzi dziecko i uczy się bycia matką. To też sytuacje, które fachowo, nie bez powodu, nazywa się kryzysowymi.
Karolina Morelowska: Jednak przyjmujemy je chyba inaczej – są dla nas naturalne.
Adriana Klos: Naturalne, ale tak samo trudne. A od strony emocjonalnej poruszające w nas te same zasoby. Generujące bardzo podobne uczucia. Jesteśmy pogubieni, bezradni, działamy po omacku. Stajemy przed koniecznością przeorganizowania się.
Karolina Morelowska: To znaczy, że kryzysów jest w naszym życiu zdecydowanie więcej, niż nam się wydaje?
Adriana Klos: Dlatego o tym mówię. Chcę pokazać, że kryzysy, wbrew pozorom, nie są nam takie obce. Często mamy z nimi do czynienia. To punkty zwrotne, prowadzą do zmiany. Bywa, że na lepsze. Są niezbędne, abyśmy mogli się rozwijać, być sobą w pełni, żyć ze sobą w zgodzie, jak najlepiej siebie rozumieć. Tymczasem trwanie w znanych warunkach nie daje nam na to szansy. W kieracie codzienności rzadko zdarza się przystanąć i zastanowić, czy pasuje nam to, w czym aktualnie tkwimy.
Karolina Morelowska: Kryzys budzi nas do walki o siebie?
Adriana Klos: Może okazać się szansą. Potrzeba pozornego bezpieczeństwa, które zapewnia nam stagnacja, jest dla nas często kulą u nogi. Czasami niczego nie zmieniamy z lenistwa lub z poczucia bezradności i przyjmujemy to, co się nam trafia. Dlatego kryzys bywa uwalniający. Daje wiarę we własne siły, pokazuje, na ile nas stać. I teraz powiem coś optymistycznego – zazwyczaj stać nas na więcej, niż sądzimy.
Karolina Morelowska: Ale to zobaczymy już po czasie. Wcześniej przez kryzys trzeba jakoś przejść. To nie jest łatwe. Czy tę drogę możemy, z psychologicznego punktu widzenia, porównać do przechodzenia przez żałobę? Czy tu także mamy do czynienia z wieloma fazami: rozpaczy, zaprzeczenia, aż w końcu akceptacji, zgody na to, co nas spotkało?
Adriana Klos: Owszem, kryzys możemy porównać ze stratą. Coś się kończy. Czujemy, że zawalił się nam świat. Ale ten świat, który znamy. Sposób organizacji rzeczywistości, który dotychczas funkcjonował. I o tym musimy pamiętać. Przechodzenie przez kryzys jest procesem. Najpierw pojawiają się szok, niedowierzanie i niezgoda. Potem zaczynamy odczuwać żal i potrzebę wyrażenia goryczy – tu nie należy się ograniczać. Wsparcie jest bardzo ważne, czasami nie tylko bliskich, lecz także specjalisty. Na szczęście jest dokładnie tak, jak wspomniała w swojej opowieści Ewelina, pierwsza bohaterka reportażu – czas zagoił ranę. Nie tylko dlatego, że wypłukuje łzy, ale również dlatego, że zmieniają się okoliczności zewnętrzne. Przychodzi coś nowego, ktoś nowy pojawia się na naszej drodze, a my, z czasem coraz mocniejsi, potrafimy to przyjąć. I zaczynamy dostrzegać, że w nowej, często lepszej sytuacji doskonale potrafimy się odnaleźć. A dodatkowo zyskujemy większe zaufanie do siebie. leadu
Część tytułu i lead to fragment wiersza „Kiedy mówisz" ks. Jana Twardowskiego

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama