Reklama

Gazety i telewizja nieustannie bombardują nas informacjami o ludziach bogatych, pięknych, takich, którym się powiodło. Nic dziwnego, że wobec takiego natłoku obrazów czujemy się czasem jak szare myszki i myślimy sobie: „A żeby ci się, spryciaro, choć raz powinęła noga”. To właśnie jest zazdrość. Działa dwutorowo. Po pierwsze, sprawia, że źródłem satysfakcji stają się dla nas porażki innych, a nie własne sukcesy. Po drugie, staje się wygodnym wytłumaczeniem własnej życiowej bierności. Bo przecież innym powodzi się lepiej, gdy są źli (bogaci to złodzieje, piękne aktorki to lafiryndy, a wszyscy, którzy odnoszą sukcesy w pracy, to karierowicze, itp.). Oczywiście, lekkie ukłucie zazdrości może się zdarzyć każdej z nas. To naturalna reakcja, ludzie już po prostu tacy są. Gorzej gdy zazdrość jest główną siłą napędzającą nasze życie emocjonalne. Dlaczego? Bo hamuje w nas wszelką inicjatywę.

Reklama
Nie chcesz zazdrościć? Polub siebie!

No dobrze, ale jak pozbyć się zazdrości? Przede wszystkim trzeba zdać sobie sprawę, że wynika ona zazwyczaj z niskiej samooceny. Ktoś, kto sam ze sobą nie czuje się dobrze, nie jest pewny własnej wartości i wciąż (zwykle nieświadomie) porównuje się z innymi (za każdym razem wypadając w swoich oczach gorzej), zaczyna odczuwać zazdrość. Rada na to jest tylko jedna. Przestań porównywać się z innymi, bo przecież zawsze znajdziesz w swoim otoczeniu osoby, którym coś udało się lepiej niż tobie. Zamiast tego – doceniaj to, co masz! Bo jeśli wciąż myślisz o tym, czego ci brakuje, przestajesz dostrzegać, jak wiele już posiadasz. Skupiając się na negatywnych stronach życia, tracisz jego radość. A to cię przygnębia. Rozejrzyj się więc wokoło. Czy naprawdę nie masz powodów, żeby się uśmiechnąć? Możesz nawet wziąć kartkę i wypisać rzeczy, z których jesteś dumna. Jeśli przychodzi ci to z trudem, poproś o pomoc kogoś, kto cię lubi. Na pewno pomoże ci znaleźć twoje życiowe mocne strony. Zrozumiesz wtedy, że dla wielu osób i ty możesz być obiektem zazdrości, to pewne. Być może koleżanka, która wygląda jak spod igły, nie ma swojej rodziny, czuje się bardzo samotna i wolałaby – zamiast spędzać czas przed lustrem i na zakupach – jak ty budować z synkiem domek z klocków albo czytać mu bajki na dobranoc. Być może chciałaby upiec dla kogoś tort urodzinowy. Zamiast kupować sobie dziesiątą parę butów, troszczyć się o zimowe kurtki dla dzieci. Na pewno są też tacy, którzy nazywają cię szczęściarą, bo masz od lat tę samą pracę, może nie najlepiej płatną, ale za to nie siedzisz po godzinach. W gronie znajomych znalazłby się też pewnie ktoś, kto natychmiast oddałby wiele za ten domowy obiad, który pichcisz dla swojej rodziny. On zamawia sobie pizzę: drogą, niesmaczną i niezdrową. W dodatku przygotowaną przez anonimowego kucharza, a nie osobę, która go kocha. Następnym więc razem, kiedy tylko pomyślisz na widok jakiejś szczęściary: „Ona to ma fantastycznie!”, czym prędzej dodaj w myślach: „Ja też!”. Uwierz w siebie i swoje możliwości. To działa!

Reklama
Reklama
Reklama