Reklama

Coraz więcej młodych mężczyzn deklaruje, że chce poważnej relacji, stabilizacji, obietnicy składanej przed ołtarzem. Jednak „casting na partnerkę”, który przeprowadzają, często okazuje się nie do przejścia. Powinnaś być wyjątkowa. Najlepiej piękna, mądra, wykształcona, jego koledzy mają mu ciebie zazdrościć. A teraz najważniejsze: masz go kochać bezgranicznie. On chce być w centrum twojej uwagi, a na liście priorytetów musi zajmować pierwsze miejsce. Oczekuje też pełnej akceptacji. Jego poczynań i tego, jaki jest.
CZEGO CHCE MĘŻCZYZNA I DLACZEGO CHCE TAK WIELE?
– Pokolenie obecnych dwudziestolatków to przedstawiciele tej grupy ludzi, którzy przychodząc na świat, byli wielkim skarbem dla swoich rodziców – mówi Beata Kosior, psychoterapeutka z warszawskiego ośrodka Polana. – Wyczekanym, wychuchanym. Takim, w którym pokłada się nadzieje, chce się dla niego wszystkiego, co najlepsze. I w tym duchu ci chłopcy byli wychowywani. Młody mężczyzna, którego głównym zadaniem w rodzinnym domu jest zostanie „wielkim człowiekiem”, czuje się kimś wyjątkowym, komu wiele się należy. Tego dowiaduje się we własnym domu. I tam dostaje na to dowody, bo tak był traktowany przez matkę. To bardzo rozleniwia i buduje postawę roszczeniową: „Szukam partnerki wyjątkowej, bo ja jestem wyjątkowy”. Jeśli pierwsza kobieta w jego życiu traktuje go jak półboga – wpatruje się w niego z zachwytem, wszystko podaje na tacy, jest na każde zawołanie i w zamian nie oczekuje niemal niczego – nie powinno dziwić, że on tego samego szuka u kandydatki na żonę. I to jest właśnie ten moment, kiedy... pojawiasz się ty: kobieta, która nie tylko nie da mu matczynej bezwarunkowości, ale też wie, czego chce, i manifestuje swoje potrzeby. I to już na pierwszej randce! – W gabinecie często słyszę od panów: „Kobiety są dzisiaj zbyt roszczeniowe” – mówi Beata Kosior. – Mężczyzna nie jest na to przygotowany. Trudno jest mu pogodzić się z tym, że współczesna kobieta ma swoje konkretne potrzeby, nazywa je i realizuje.
KOCHAJ TYLKO MNIE
– Wyszalałem się i teraz szukam stabilizacji. A stabilizacja to żona – mówi Tomek, 26 lat, grafik. – A żona powinna być oddana, „bezpieczna” – to znaczy chcę wiedzieć, że kiedy wrócę do domu, ona zawsze będzie tam na mnie czekała. Jasne, nigdy nie można mieć stuprocentowej pewności, ale mam podejrzenia, że kobieta, którą poznam w klubie, nie da mi jej wcale. Mogę się domyślać, że skoro w tym klubie bywa i udało mi się poderwać ją w jeden wieczór, to samo będzie mógł zrobić każdy inny mężczyzna. Jeśli lubi szaleć, imprezować, jest rozrywkowa, to dla mnie sygnał ostrzegawczy. Możemy potańczyć. To wszystko – mówi kategorycznie. – Poczucie „jestem dla niej jedyny” to ważna potrzeba – tłumaczy psychoterapeutka. Mężczyzna chce mieć pewność, że ma „wyłączność” na swoją kobietę, że tylko on jest z nią tak blisko. Boi się, jak każdy, zdrady i porzucenia.
SPONTANICZNA OPIEKUNKA Z LICENCJĄ SZEFA KUCHNI
Igor (25 lat, student) zapytany o najważniejsze cechy żony, której szuka, wymienia bez zastanowienia: ciepła, czuła, taka... domowa. Chcę, żeby umiała zadbać o ognisko domowe. By dobrze czuła się w kuchni, lubiła gotować, opiekować się naszym „gniazdem”. Ale ważna jest też spontaniczność. Chciałbym, aby umiała zaszaleć, żeby czasem przejmowała inicjatywę – dodaje. – To bardzo uniwersalne potrzeby – mówi Beata Kosior. – Potrzeba ciepła i czułości oraz potrzeba aktywności i towarzyskości. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie nadmierne oczekiwania. Bo wychodzi na to, że ta wymarzona kobieta to spontaniczna opiekunka, doradczyni z licencją szefa kuchni. Czyli ma łączyć w sobie cechy mamusi all inclusive – przytuli, pozmywa, wypierze – z cechami nowoczesnej, atrakcyjnej żony, która ma wysokie aspiracje, robi karierę i dobrze zarabia. Warto jeszcze dodać, że cechy matki, której mężczyzna tak bardzo szuka w żonie, jednocześnie go irytują. Nadskakująca matka bardzo wiąże, wręcz uzależnia od siebie. A on nie chce czuć się w swoim związku ograniczany. Potrzeby bezpieczeństwa, pewności i wygody walczą więc z potrzebą wolności. I robi się miszmasz, w którym kobiecie bardzo ciężko jest się odnaleźć – tłumaczy psychoterapeutka.
KOBIETA POWINNA NOSIĆ SPÓDNICĘ
– Czasami nie rozumiem, o co wam chodzi – dziwi się Tomek. – Feminizm w poglądach, gestach bardzo mnie razi, a coraz więcej widzę dzisiaj takich dziewczyn. Od razu chcę uciekać. Przepraszam, ale kiedy słyszę, że minister Joanna Mucha każe nazywać siebie „ministrą”, uśmiecham się pod nosem. To jest walka o nic. Dziwię się kobietom, że wpadają na takie pomysły. I powiem tak: gdyby mężczyzna chciał wiązać się z drugim mężczyzną, nie szukałby kobiety. To te różnice między płciami są najbardziej magicznym elementem związku. I myślę, że panie tak naprawdę wcale nie wierzą w ten swój feminizm, a część ich postulatów to puste słowa. Chcę, by moja żona chodziła w spódnicy. W przenośni, ale i dosłownie. Pasuje mi, że mogę się nią zaopiekować – to rola mężczyzny. Jest pewien urok w tym podziale – czułość i siła, ciepło i polowanie. – Kobieta świadoma swoich potrzeb, niezależna i samodzielna to dla mężczyzny problem, bo jak dotrzymać jej kroku, zadowolić ją, aż w końcu jak ją zatrzymać? – mówi Beata Kosior. Mężczyźni szukają w kobietach delikatności, aby móc się nimi zaopiekować. Im lepiej kobieta sobie radzi, tym on mniej czuje się potrzebny.
KOMPLEMENT DZIENNIE
– Fajnie, kiedy kobieta patrzy na mnie z podziwem, wtedy wiem, że jestem dla niej ważny – mówi Janek, 29 lat, tłumacz. – Nie oszukujmy się, każdy to lubi. Jeśli mamy spędzić ze sobą całe życie, musimy sobie nawzajem czymś imponować. Nie potrzebuję komplementów od szefa, kumpli, ale od niej... Jeden dziennie, tak profilaktycznie – śmieje się. A kiedy jej coś we mnie nie pasuje? Tu liczy się forma, delikatność i kobieca subtelność. Nie chciałbym usłyszeć po wspólnie spędzonym dniu: „Nudziłam się”. Lubię, kiedy kobieta mnie „czuje”. Wie, co i jak można mi powiedzieć. O takim porozumieniu dusz mówię – tłumaczy Janek. – No właśnie, „kiedy kobieta mnie czuje” – wyłapuje Beata Kosior. – Poznanie siebie nawzajem, nauczenie się siebie musi poprzedzać praca nad związkiem, potrzebny jest czas. Pierwsza randka to za mało, aby czegoś się o sobie dowiedzieć – dodaje. – Nie chcę rezygnować ze swojego ideału – tłumaczy Tomek. – Bo ta, której teraz szukam, ma być tą na całe życie. Ale z drugiej strony wiem, że my, faceci, za szybko dokonujemy kategoryzacji i eliminujemy kobietę tylko dlatego, że nie zagrał nam jakiś drobiazg. A potem w samotny wieczór nadal marzymy o tej jednej jedynej... – zwierza się Tomek.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama