Reklama

Nie zgłosili się do programu w nadziei na to, że znajdą miłość swego życia. To miała by miła przygoda, nowe doświadczenie, szansa na poznanie telewizji od wewnątrz. A jednak... coś między nimi zaiskrzyło. Katarzyna - urodziwa, długowłosa blondynka - spędziła w domu pod Warszawą cztery dni, w tym aż trzy z Piotrem. - Zgłaszając się do programu, w ogóle nie brałem pod uwagę tego, że mógłbym się w kimś zakochać. Chciałem przeżyć coś nowego, a po trosze wypromować też własną osobę - wyznaje 23-latek. - Od samego początku nie ukrywałem, że wolę brunetki niż blondynki. Jednak Kasia okazała się bardzo interesującą dziewczyną. Zależy mi, aby dalej się z nią spotykać. Jest bardzo blisko mojego ideału kobiety. Gdybym tylko miał taką możliwość, publicznie bym ją przeprosił na początku "Faktów" za to, że nie powiedziałem jej wszystkiego o sobie!

Reklama
Długo wybierali siebie nawzajem

Kasia Beczek - 21-letnia studentka I roku administracji państwowej, mieszka z rodzicami w Siwiance koło Otwocka. Subtelna, spokojna dziewczyna, grająca na klarnecie i fortepianie. Natomiast Piotrek Skrobisz to... typ maczo. Ekskolarz przełajowy i górski, amator czterech kółek. Jeździ hondą crx, uwielbia street racing (samochodowe wyścigi uliczne), a na co dzień prowadzi z ojcem firmę wykonującą instalacje elektryczne. W programie pierwsza pojawiła się Kasia. W 20. odcinku rywalizowała z inną dziewczyną o względy przystojnego księgowego Kamila. Spodobała mu się, wybrał ją, ale następnego dnia do domu wprowadził się Piotr i... wzbudził zainteresowanie Katarzyny. W losowaniu wygrał aż dwie randki: lekcję japońskiego i wizytę w salonie fryzjerskim, po której uroda dziewczyny nabrała jeszcze większego blasku. - Fryzjer zmienił mi grzywkę, a Piotrkowi przefarbował włosy na trochę ciemniejszy kolor - śmieje się Kasia.
- W przeciwieństwie do zestresowanego Kamila Piotr wydał mi się sympatyczny, otwarty, a także znacznie bardziej przebojowy. Dlatego chciałam, żeby to on został w domu, choć czułam, że nie powiedział mi wszystkiego o sobie. W następnym odcinku Piotrek pokonał Łukasza - kolejnego wielbiciela Kasi. - Ten to był luzak! - wspominają oboje ze śmiechem. - Co drugie słowo mówił:, "Kurde!", i plótł, co mu tylko przyszło do głowy, np. "Mam w pracy rudego kolegę. Fałszywy taki jest, skurczybyk!". Zgodnie z przewidywaniami Kasia znowu wybrała Piotra, jednak oboje wciąż nie byli pewni swoich uczuć. Tak nadszedł czwarty z kolei, decydujący odcinek. Do domu weszła nowa osoba: Dorota - ładna, i energiczna dziewczyna. Próbowała podbić serce Piotrka - daremnie! On był już wyraźnie zainteresowany Katarzyną. - Podczas randki w zoo wykorzystałem moment, kiedy nie było przy nas kamery, i zapytałem ją, co tak naprawdę o mnie myśli - wspomina Piotr.
Wieczorem doszło do decydującego rozstrzygnięcia. Piotrek "podziękował" Dorocie, a o północy Kasia spakowała swoje rzeczy i weszła do salonu "Trzech serc", co oznaczało, że jest zainteresowana partnerem i liczy na jego wzajemność. Ale on wciąż zwlekał... - Reżyser stopniował napięcie i nie pozwolił mi wyjść od razu - tłumaczy Piotr. - Dosłownie w ostatniej chwili otworzyłem drzwi i padliśmy sobie w objęcia. Nawet operatorzy telewizyjni mieli łzy w oczach.

Takiego finału nikt nie oczekiwał
Reklama

Po programie Piotr odwiózł Kasię samochodem do domu. - Odtąd codziennie do niej dzwoniłem - wspomina. - Tydzień później znów się spotkaliśmy i przegadaliśmy parę godzin. Było jednak coś, o czym bałem się jej powiedzieć. Tajemnica, którą powinienem był jej zdradzić znacznie wcześniej...
Podczas kolejnej randki, kiedy Kasia oglądała suknie ślubne na wystawie, odważył się wyznać całą prawdę: "Jestem kawalerem z odzysku". Co oznaczało ni mniej, ni więcej, że Piotr ma za sobą nieudane małżeństwo, a formalnie rzecz biorąc, wciąż jest... żonaty. Teraz już mówi o tym szczerze: - Ożeniłem się z wielkiej miłości; wcześniej, przez dwa lata, mieszkaliśmy razem. Utrzymywałem ją i siebie. Nasze małżeństwo rozsypało się w trzy miesiące po ślubie. Nie chcę nikogo o nic obwiniać, ale... zostałem wyrzucony z domu. Z nerwów schudłem 15 kilogramów. Z moją eks nie mogę się dogadać, w ogóle straciłem z nią kontakt.
Dlaczego o swojej sytuacji nie poinformował producenta? W "Trzech sercach" nie wolno przecież występować żonatym. - Zgłaszając się do TVN, zagrałem va bank. Liczyłem się z tym, że wylecę - tłumaczy. - A potem bałem się krachu. - Kasiu, czy mu przebaczysz? - pytam. - Nie wiem, to pokaże czas - odpowiada dziewczyna. - Na miejscu Piotra nie brałabym udziału w takim programie. I nie sądzę, że był to dobry sposób na autopromocję.

Cezary Kubaszewski
Reklama
Reklama
Reklama