Reklama

Zakazany owoc najlepiej smakuje!

Nawet jeżeli zdrowy rozsądek i lojalność wobec innych powstrzymują przed popełnieniem błędu, my ulegamy seksualnej pokusie. O skutki - jak Scarlett O'Hara - martwimy się później. Dlaczego? Nie jesteśmy tak moralne, jak nam się wydaje? A może po prostu nasze zmysły nie potrafią spać snem niedźwiedzia! I wystarczy jakiś impuls - atmosfera zabawy, lampka wina ponad normę czy lekki dołek, by dać się ponieść fali podniecenia. Każda taka gorączka sobotniej (czy innej) nocy zaczyna się zazwyczaj w podobny sposób, tylko później sprawy przybierają różny obrót. Bo choć najpierw są te same niepohamowane żądze i upojne chwile, to jednak smak "otrzeźwienia" i skutki pójścia na żywioł bywają odmienne. Wiele zależy od tego, z kim się zapomniałyśmy - z cudzym mężem, własnym wykładowcą, facetem, który nas wcześniej porzucił, nieznajomym? Co może przynieść seks nie z tym mężczyzną, co trzeba?
Agata zawsze miała słabość do męża najbliższej koleżanki, Beaty, ale wiadomo - związek przyjaciół to rzecz święta! Tak było aż do wspólnych wakacji. Wieczorami, na tarasie wynajętego domku, przy świecach i dobrym winie, jadali owoce morza. Któregoś wieczoru przyjaciółka poszła się położyć, bo rozbolała ją głowa. Oni zaś wybrali się na spacer brzegiem morza. I stało się! Dali się zwariować romantycznej scenerii, nie oparli się swoim opalonym, skąpo odzianym ciałom. Rano do kaca alkoholowego doszedł ten moralny. Nie potrafili spojrzeć w oczy ani Beacie, ani własnym odbiciom w lustrze.
Co robić? Takie pofolgowanie pożądaniu ma zwykle zwielokrotnione skutki. Po pierwsze, dla zdradzonej jest to podwójny cios, bo została oszukana przez dwie najbliższe osoby jednocześnie. Przyjaciółka, na której ramieniu mogłaby się w normalnej sytuacji wypłakać, okazała się przyczyną jej końca świata.
Po drugie, nielojalność winowajczyni również należałoby pomnożyć przez dwa, bo nie dość, że wyciągnęła ręce po mężczyznę innej kobiety, to jeszcze zrobiła to swojej powiernicy. Trudno żyć z takimi wyrzutami sumienia! Krzywda wyrządzona najbliższej osobie bardziej ciąży niż zranienie kogoś anonimowego. Mocniej również podkopuje dobre mniemanie o sobie samym. Nawet jeżeli zdrada nie wyjdzie na jaw, to i tak nic nie będzie już jak dawniej. Między uczestnikami trójkąta wyrośnie niewidzialna ściana. Ci, których poniósł "szał ciał", będą czuli się niezręcznie w swoim towarzystwie. Narastające poczucie winy utrudni im także szczere, otwarte kontakty z pokrzywdzoną. Z kolei ona sama może intuicyjnie wyczuwać wiszące w powietrzu napięcie. Lepiej więc przed pójściem na żywioł zażyć sole trzeźwiące!
Ola wróciła z imprezy w towarzystwie. Nigdy wcześniej tego nie robiła, ale ten przystojniak działał na nią silniej niż magnes. Jego ręce obudziły w niej erotyzm, o jaki siebie nie podejrzewała. Nawet dużo nie wypiła, była oszołomiona emocjami. Dopiero o poranku poczuła się, jakby ktoś wylał jej wiadro zimnej wody na głowę. Gdy obudziwszy się, ujrzała obok obce plecy, dotarło do niej, jak wiele ryzykowała. "A jeżeli ten facet jest chory i czymś mnie zaraził? Mógł też okazać się złodziejem, sadystą, a nawet mordercą!" - przestraszyła się. Poza tym czuła się niezręcznie. "Przecież go nie znam. O czym mam z nim rozmawiać? Powinnam zrobić mu śniadanie?" - myślała w popłochu. Gdy wybawił ją z zakłopotania, szybko zbierając się do wyjścia, poczuła się jeszcze gorzej. Pusta w środku, potraktowana przedmiotowo, a do tego łatwa. Rola femme fatale, którą przyjęła, trochę ją przerosła.
Co robić? Rzeczywiście, takie przygodne zbliżenie jest nie tylko rosyjską ruletką, w której można stracić zdrowie czy cenne rzeczy. Uderza też w nasze poczucie własnej wartości. Z jednej strony stajemy się coraz bardziej wyzwolone i zaczynamy wierzyć w to, że ma-my prawo cieszyć się niezobowiązującym seksem. Z drugiej jednak - tkwią w nas wyniesione z domu zasady szanowania się i bycia trudną do zdobycia. Jeśli je złamiemy, możemy czuć niesmak. Nawet jeżeli jednocześnie mamy satysfakcję z zaspokojenia potrzeb, w czym przeszkadzał nam do tej pory system moralny. Grożą nam więc sprzeczne, słodko-gorzkie refleksje. Poza tym możemy poczuć się zignorowane jako osoby ograniczone tylko do cielesności, jednowymiarowe. Przecież ten facet poznał tylko rozmiar naszych piersi, a nie wie (i nie chce wiedzieć), jak świetne jesteśmy w księgowości czy jodze. To nie jest budujące.
Zwłaszcza że zazwyczaj gdzieś w głębi serca liczymy, iż przygodny kochanek okaże się naszym księciem na białym koniu i będzie ciąg dalszy tej bajki. Łudzimy się, że jeśli od razu damy mu z siebie wszystko, to nas pokocha. A on tymczasem rzuca zdawkowe "zadzwonię" i znika na zawsze. Choćby więc facet był słodszy od pralinek, warto pozbyć się złudzeń - mało który udany związek zaczyna się w łóżku! Dlatego przygodny seks możemy co najwyżej potraktować jak dawkę adrenaliny wniesioną do monotonnej codzienności.
Chociaż Jagodzie zdarzało się płakać przez chłopaka, a pół roku temu została przez niego porzucona, jej serce nadal przed nim klęka. Najpewniej dlatego otworzyła mu drzwi sypialni, gdy przyszedł z niespodziewaną wizytą. Seks zawsze był najmocniejszą stroną ich związku, ale tym razem sięgnęli nieba. Co z tego, skoro po przebudzeniu spadła na ziemię. Chciała się przytulić do kochanka, przedłużyć przyjemne chwile, ale jego już nie było! Zwinął żagle i odpłynął, kiedy ona jeszcze spała. Czyżby chciał uniknąć spojrzeń pełnych nadziei na reanimację ich miłości?
Co robić? Pokusa "wejścia do tej samej wody" często niesie niebezpieczeństwo zawiedzionych nadziei dla którejś ze stron. Ludzie to nie budziki - nie da się ich nastawić na jednoczesne wybudzenie się z miłości. Stąd najczęściej rozmijają się oni w oczekiwaniach. Facet po prostu może mieć ochotę na seks, a wie, że u byłej dziewczyny otrzyma takie zaspokojenie, jakie zna i lubi. Poza tym przychodzi trochę na gotowe, bo nie musi wkładać wysiłku w podrywanie. Ona z kolei często daje się skusić jego amorom, bo łudzi się, iż do niej wróci. Wmawia sobie, że jeśli przypomni mu, jak świetnymi są kochankami, mężczyzna doceni to, co stracił, i będzie błagał o wybaczenie. Niestety, szansa na to, że wraz z podnieceniem odżyją w nim też emocje, jest bardzo mała. Jeżeli w mężczyźnie nie ma niczego więcej oprócz żądzy, to będzie tylko wykorzystywał nieograniczony kredyt uczuć, jaki ma u kobiety. Dlatego dla własnego dobra lepiej pozwolić wypalić się tej miłości, zamiast być na każde męskie skinienie.
Ada zawsze mogła liczyć na swojego kumpla. Również wtedy, gdy jej narzeczony zerwał zaręczyny. Przyjaciel pocieszał ją tak troskliwie i ciepło, że w końcu wtuliła się w jego bezpieczne ramiona. Nawet nie wie, jak to się stało - wylewała swoje smutki przy piwie, opierała głowę na jego ramieniu, bo był przecież jak brat. I nagle wydał jej się niezwykle pociągającym mężczyzną. Poddała się temu prądowi, który niespodziewanie przepłynął między nimi. Ale natychmiast "po" oboje stwierdzili, że to był błąd i najlepiej o wszystkim zapomnieć. Nie udało się! Już się nie kolegują.
Co robić? W takiej sytuacji trudno powiedzieć: "Nic się nie zmieniło, nadal bądźmy przyjaciółmi". Po przekroczeniu granicy intymności ludzie zaczynają inaczej na siebie patrzeć. Siłą rzeczy widzą w sobie nie tylko kumpli, ale również kobietę i mężczyznę. Niełatwo w tej sytuacji oprzeć się myśli: "On/a widział/a mnie nago". Nie da się już klepnąć po przyjacielsku w ramię czy bez podtekstów rzucić sobie na szyję. Wszystko odtąd kojarzy się seksualnie, stąd stajemy się bardziej ostrożni i zachowawczy w kontaktach. A przyjaźń bez swobody w relacjach jest jak jazda samochodem na zaciągniętym hamulcu - daleko się nie ujedzie. Zazwyczaj więc w przyjaźni coś się psuje, a widoki na miłość pojawiają się bardzo rzadko. Zresztą jeśli takie zbliżenie staje się początkiem związku, to zamiast o przyjaźni należy tu mówić o uczuciu rozwijającym się pod jej przykrywką. Bywa też tak, że jedna ze stron od dawna czuje coś do drugiej, a przyjaźń pozostawała przyjaźnią tylko dlatego, że ta druga nie była zainteresowana niczym więcej. Wtedy seks tym bardziej staje na przeszkodzie, bo demaskuje różnice w zaangażowaniu i następuje konflikt emocjonalnych interesów.
Ela chodziła na wykłady z astrofizyki tylko ze względu na prowadzącego je profesora. Inteligentny, dystyngowany, z doświadczeniem życiowym wypisanym na twarzy? Tacy zawsze jej imponowali. Dlatego nogi się pod nią ugięły, gdy podszedł do niej na uczelnianej wigilii. Rozmawiali krótko, lecz przy wyjściu zaproponował wstąpienie na drinka. Następnego dnia umówili się na kawę, a po kilku spotkaniach.. wynajęli pokój w hotelu. Choć wiedziała, że nie powinni tego robić, fascynacja była silniejsza. Ich romans, jak wiele innych, okazał się słomiany - palił się mocno, ale krótko! Wykładowca wkrótce zaczął jej unikać.
Co robić? Niebezpieczeństwo, że będziemy tylko zabawką w rękach wykładowcy, jest tu dość duże. Skoro tak łatwo (mimo grożących konsekwencji) mężczyzna zdecydował się na zbliżenie, może to oznaczać jego słabość do romansowania ze studentkami. A, niestety, nie jest to zdrowa relacja, gdyż zakłada zależność między nauczycielem i uczennicą. Wykładowca, podobnie jak pracodawca, jest naszym przełożonym i ma nad nami władzę sprawowaną za pomocą ocen. Może więc (mniej lub bardziej świadomie) wykorzystywać swoją pozycję. Jeśli nawet jego intencje są szczere i uda się stworzyć z nim parę, to i tak każdy dzień w takim związku przypomina życie pod wulkanem. Lada chwila może nastąpić wybuch... skandalu! Mimo że na początku wydaje się, iż owa atmosfera tajemnicy jest ekscytująca, to ciągła obawa przed zdemaskowaniem potrafi zatruć radość rozwijającej się znajomości.

Reklama

Nasz ekspert radzi

dr n. med. Stanisław Dulko, seksuolog z Zakładu Psychosomatyki, Seksuologii i Patologii Więzi Międzyludzkich CMKP w Warszawie
Ulegać pokusie czy nie?
Chociaż tego typu zachowania niosą silny dreszcz emocji, koszty psychologiczno-społeczne mogą być zbyt duże. Po przekroczeniu granicy czujemy zazwyczaj dyskomfort, mamy do siebie zastrzeżenia natury etyczno-moralnej, spada nasza samoocena. Jeśli do tego dochodzi potępienie otoczenia, grozi nam nawet frustracja.

Agnieszka Leleniewska
Reklama
Reklama
Reklama