Reklama

3CHÓRZOFRETKA
Pieczesz najlepszą szarlotkę w rodzinie? A może sama robisz biżuterię, o której marzą twoje wszystkie koleżanki? Czy twój talent sprawiałby ci radość, gdybyś nie mogła się nim podzielić? Ludzie są istotami społecznymi. Drugiego człowieka potrzebujemy już od momentu narodzin. Kontakty z innymi zaspokajają nasze podstawowe potrzeby: bezpieczeństwa, akceptacji, uznania czy motywacji. Relacje interpersonalne są dla nas lustrem, pokazują nam, jacy jesteśmy. – Dzięki nim czujemy się potrzebni, ważni, niezastąpieni i wyjątkowi – wyjaśnia Joanna Łappo, psycholożka i trenerka.
Niektórzy ludzie nie wyobrażają sobie pójścia do kina w pojedynkę. Są i tacy, którzy kontaktów z drugim człowiekiem potrzebują w bardzo okrojonej formie. Dlaczego? Bo przeszkadzają im w swobodnym myśleniu i ograniczają ich wolność. Tak jest w przypadku 32-letniej Małgosi Halber. – Jestem jedynaczką, więc intuicyjnie wybieram samotność. Lubię myśleć samodzielnie, nie kierować się cudzą opinią i dlatego ludzie czasem mi przeszkadzają – opowiada. – Na koncerty zawsze chodzę sama, do kina również wolę iść bez towarzystwa. Praca w telewizji nie pomaga wbrew pozorom w nawiązywaniu kontaktów. Miałam 12 lat i trafi łam do programu „5-10-15”, gdzie miałam autorski felieton o muzyce. Kiedy kogoś poznawałam, miałam wrażenie, że widzą we mnie tylko „tę z telewizji”, a nie Małgosię – mówi. – To nie jest tak, że nie lubię ludzi – dodaje. – Wprost przeciwnie, jestem ich szalenie ciekawa. Jednak gdy jestem z kimś np. na wernisażu, mam nerwową potrzebę oceny tego, co widziałam, usłyszałam, przeczytałam. A dźwięk, słowo i w końcu obraz towarzyszą jej od dzieciństwa.
– Do sztuki mam wręcz nabożny stosunek – mówi. – Słucham nałogowo muzyki, zaczęło się od Beatlesów. Od jedenastego roku życia piszę dziennik, zawsze i wszędzie noszę ze sobą gruby zeszyt. Odruch pisania i rysowania wziął się pewnie z tego mojego samotnictwa. Po czym śmieje się, że ma ADHD, które objawia się potrzebą ciągłego robienia czegoś. Miesiące aktywności przerywają momenty zimowej depresji. – Zimę spędzam na psychotropach, bo w przeciwnym wypadku nie mam na nic siły. Leżę, oglądam seriale i jem. – Kiedy kogoś poznaję, zadaję mu trzy pytania. Po pierwsze: „Jak masz na imię?”. Jeżeli ktoś podaje mi ksywę, to od razu odpada. „Skąd jesteś?” – to drugie, bo pochodzenie konstytuuje cię jako osobę. „Jakie jest twoje wewnętrzne zwierzę?”– to ostatnie pytanie. Moim zwierzęciem jest tchórzofretka, bo tak jak ja, ma totalne ADHD – śmieje się Małgosia. – Nie znoszę fałszu. Mam chyba wrodzoną tzw. „no-bullshit-quality”.
TRZY PIĘTRA OSOBOWOŚCI
Wydaje ci się, że znasz siebie? Wystarczy jedno wydarzenie, a cały świat staje na głowie. Monika praktycznie całe życie otoczona była ludźmi. Na początku studiów poznała męża, z którym spędziła kolejnych 14 lat. Panicznie bała się samotności. – Mój facet i mama (rodzice rozwiedli się, kiedy miałam 11 lat) oceniali wszystko, co robię. Od wyboru studiów po prace artystyczne – opowiada Monika. – Dlatego potrzebowałam osób trzecich do podejmowania wszystkich decyzji. Dziś wiem, że wynikało to z lęku przed wzięciem odpowiedzialności za ewentualne błędy. Pewnego dnia, po wspólnych 14 latach, mój eksmałżonek oznajmił, że między nami koniec. Tłumaczył, że jest artystą i potrzebuje więcej przestrzeni. Wyprowadził się. Nie podał nawet swojego nowego adresu.
Przez wiele miesięcy moim kompanem był tylko smutek. Świadomość, że do końca życia będę mieszkała sama i sama zarządzała swoim życiem, przerażała mnie – wspomina Monika. W końcu postanowiła przeformatować swój świat. Zaczęła od trzypiętrowego domu. Wyburzyła ściany, zlikwidowała jedną kondygnację, pozbyła się części mebli. – Poczułam się wolna. Dom stał się tak naprawdę mój. Opinie innych przestały warunkować moje zdanie – zwierza się Monika. – Przez jakiś czas pomieszkiwał u mnie mój kochanek. Na początku zaczęłam wpadać w moje stare schematy wspólnego podejmowania decyzji i szukania akceptacji na zewnątrz. Kiedyś Maciej odwołał naszą romantyczną kolację, a ja już nakryłam do stołu. Normalnie przepłakałabym cały wieczór. Tego dnia postanowiłam jednak celebrować posiłek w samotności.
Monika polubiła jedzenie w pojedynkę i chodzenie samej do kina. Zapałała miłością do majsterkowania. – Wzięłam odpowiedzialność za swoje życie – dodaje. – Przestało się ono kręcić wokół jakiegoś faceta. Kilka lat temu nawet przeprowadziłam się do mieszkania ówczesnego partnera. Równo po 60 dniach uciekłam. Przeszkadzało mi, że używa mojego ręcznika, pije wodę z tej samej butelki. Jestem graficzką i rysowniczką, czekałam, aż pójdzie spać, żeby móc zacząć pracować – wyznaje Monika, która od 3 miesięcy spotyka się z Piotrem, artystą i właścicielem gospodarstwa agroturystycznego. – Mieszkamy osobno. Kiedy jesteśmy razem, sypiamy w oddzielnych sypialniach. Rano i wieczorem i tak lądujemy w czułych objęciach – opowiada Monika. Mówi, że jest zachwycona takim stanem.
Czy to możliwe, że przeszła tak głęboką przemianę? – Na pewno zmieniła schematy postępowania – wyjaśnia Joanna Łappo. – Zrozumiała, że o własne życie i potrzeby powinniśmy dbać sami. Niestety, pozostałością po jej przeżyciach jest także lęk przed nowym stałym związkiem, przed bliskością, która kojarzy jej się z porzuceniem. Choć pewnie potrzebuje kogoś na poduszce obok, na razie woli bezpieczny układ ze ściśle wytyczonymi granicami. Czy, tak jak Monika, mogłabyś z przyjemnością pójść sama do kina lub zjeść kolację tylko we własnym towarzystwie? A może o ból głowy przyprawia cię myśl o samotności?
SEN O BOAZERII
Każdy z nas ma odmienną osobowość, ale wszyscy, mniej lub bardziej, potrzebujemy ludzi i wykorzystujemy ich do mniej lub bardziej uświadomionych celów. – Są wśród nas ludzie, którzy czują się dobrze tylko wtedy, gdy wiedzą, że ktoś jest obok – wyjaśnia Joanna Łappo. – Przez relacje z innymi definiują samych siebie. Szczęście i bezpieczeństwo kojarzą im się z bliskością, gwarem. Dlatego bardzo lgną do innych. Często nie potrafią sami zadbać o własne potrzeby. 26-letnia Maggie, która pracuje w firmie deweloperskiej, należy właśnie do tej grupy ludzi. – Po co jeść samemu kolację, po co oglądać „Na Wspólnej” w pojedynkę, skoro można z kimś? – pyta. Nie czekając na odpowiedź, dodaje, że wychowała się w domu wielopokoleniowym. – Mieszkałam z mamą, tatą (do piętnastego roku życia), siostrą mamy z dziećmi i dziadkami. W sumie 9 osób. Pierwszą noc spędziłam samotnie w wieku 20 lat, gdy wyjechałam z moim ówczesnym chłopakiem do Londynu. Odkąd wyprowadziłam się od rodziców z Sulejówka, zawsze z kimś mieszkałam. Ostatnio z dwójką przyjaciół wynajmowaliśmy na Filtrach.
Maggie mówi, że nie szuka u innych akceptacji. Po prostu nie lubi zostawać sama ze swoimi myślami. Jest gadułą, nawet kiedy jeździ na rowerze, to uwielbia „plotkować”. Ludzie dają jej poczucie bezpieczeństwa. Jest bardzo ufna, otwarta, szczera (czasami, aż do bólu) i łatwo nawiązuje kontakty. Kiedy kogoś poznaje, dość szybko się zwierza. Mówi, że nie ma nic do ukrycia. – Dzięki obecności osób trzecich jest mi łatwiej podejmować decyzje – opowiada. – Przyznaję, że mam z tym duży problem. Przez 6 lat byłam w związku ze starszym od siebie facetem. To on decydował w najważniejszych sprawach, które nas dotyczyły. Podobało mi się to – przyznaje Maggie, która od półtora roku jest singlem. Ale jej pozytywne nastawienie do życia sprawia, że zawsze jest obok ktoś, na kogo może liczyć. Tak było również w trakcie najbardziej niefartownej sytuacji, jaka przytrafiła się jej w życiu: jadąc samochodem, zderzyła się z tramwajem. – Zagadałam się przez telefon i stało się – mówi. – Nawet przez moment nie straciłam panowania nad sobą. Byłam bardziej wyluzowana niż ludzie, którzy musieli z niego wysiąść (śmiech). Od razu też pojawił się mój kolega, który akurat przejeżdżał obok miejsca wypadku.
Mam wrażenie, że bliskość drugiego człowieka warunkuje mój optymizm. Jestem teraz na etapie szukania mieszkania – opowiada Maggie. – Im dłużej myślę, że mam zamieszkać w pojedynkę, tym bardziej się boję. Ostatniej nocy obudził mnie taki sen: zdzieram boazerię ze ścian przestronnego studia, jestem sama i trzęsę się ze strachu.
A ty? Nie budzą cię sny o samotności, lecz przeraża przebywanie w tłumie? Albo potrzebujesz ludzi, żeby czuć się bezpiecznie? Jedno jest pewne: związek z drugim człowiekiem to wyjątkowa kombinacja zależności i niezależności. – Żyjąc wśród ludzi, czasami chcemy być blisko, a czasami zająć się tylko sobą lub samotnie wyjechać – tłumaczy Joanna Łappo. – Bycie we własnym towarzystwie umożliwia zdystansowanie się od świata i oczekiwań innych wobec nas. Możemy zdecydowanie lepiej zrozumieć własne potrzeby i dążenia. Dojrzali ludzie nie muszą z kimś przebywać non stop, aby nie czuć się samotnie

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama