Od mopa do fortepianu - historia Aleksandra Kudajczyka
Aleksander Kudajczyk, 28-letni muzyk ze Śląska, przyjechał do Anglii za pracą. Najpierw szorował talerze w restauracji, potem zmywał podłogi na Uniwersytecie w Glasgow. Pewnego wieczora, w uczelnianej kaplicy zobaczył fortepian. Zaczął grać. Nie wiedział, że w pomieszczeniu jest monitoring… Tak się złożyło, że jego muzykę usłyszał ktoś z władz uniwersytetu. I nagle… Alek stał się sławny!
- Dominika Jaśkowiak, Naj
W Polsce skończył łódzką Akademię Muzyczną. Od dziecka marzył, by być muzykiem. Czuł, że to jego pasja. Pochodzi ze zwykłej śląskiej rodziny. Ojciec całe życie ciężko pracował w kopalni jako górnik dołowy. Mama zajmowała się domem i trójką dzieci. Olek jest najstarszy, a dwoje jego rodzeństwa – brat i siostra – uczy się jeszcze w gimnazjum. – Do Anglii przyjechałem pół roku temu – wspomina. – O pracę dla muzyka w Polsce nie jest łatwo. Zresztą, może trochę brakowało mi siły przebicia, wiary w siebie, żeby o nią powalczyć. Dlatego postanowiłem wyjechać, zarobić pieniądze, tak aby po powrocie do kraju nie być na garnuszku rodziców. Nie marzyłem o niczym więcej!
Od rana do nocy w restauracji
Po przyjeździe szukał jakiegokolwiek zajęcia – jak każdy na początku. Trafi ł do hinduskiej restauracji… Na zmywak. – Praca była ciężka i do tego niszczyła dłonie – mówi. – A wiadomo: dla pianisty to narzędzie pracy. Olek przez kilka miesięcy zmywał góry naczyń. Po kilkanaście godzin dziennie nie wystawiał nosa poza obskurne zaplecze i sterty brudnych talerzy. Przesiąkł wonią curry. Dlatego kiedy usłyszał, że zwolniło się miejsce sprzątacza na pobliskim uniwersytecie, nie zastanawiał się ani chwili. – Mopowanie podłogi jest mimo wszystko przyjemniejszym zajęciem od moczenia rąk w pomyjach – uśmiecha się Olek. – Poza tym urzekła mnie atmosfera szkockiego uniwersytetu. Zawsze chciałem być wykładowcą akademickim, więc ucieszyłem się, że teraz mogę choć posprzątać w takim miejscu – dodaje.
Rozmowa, która odmieniła życie
W Polsce Olek skończył klasę fortepianu, ma też przygotowanie pedagogiczne, aby uczyć muzyki. W Anglii wracał do wynajmowanego pokoiku po dziesięciu godzinach fizycznej pracy. Nie miał już czasu ani sił do realizowania muzycznej pasji. Nie miał też do tego warunków – aby ćwiczyć, pianista musi mieć przecież fortepian, a tego Olek rzecz jasna tutaj nie miał. – Pewnego dnia rozmawiałem w pracy z ochroniarzem – wspomina. – Powiedziałem mu, że strasznie brakuje mi grania. Odpowiedział, że w uniwersyteckiej kaplicy stoi fortepian i mógłbym czasem, kiedy nikogo już tam nie ma, poćwiczyć sobie. Aż podskoczyłem z radości! – Na wszelki wypadek spytałem o zgodę moją przełożoną – dodaje. Jean Keeten, bo o niej mowa, bardzo Olkowi pomogła. Skontaktowała się z dziekanem uniwersytetu i poprosiła o oficjalną zgodę na używanie fortepianu przez polskiego sprzątacza. – Kiedy Jean zadzwoniła, że mam to upragnione pozwolenie, jeszcze tego samego dnia po pracy pobiegłem do kaplicy – wspomina Olek. Usiadłem przy fortepianie i grałem muzykę swoich ulubionych mistrzów rosyjskich: Prokofiewa i Rachmaninowa. I tak przez kilka godzin, do późnej nocy.
Fantastyczna gra
Aleksander nie miał pojęcia, że w kaplicy, tak jak zresztą we wszystkich uniwersyteckich pomieszczeniach, jest kamera i mikrofon. Stworzony przez nie zapis można na bieżąco oglądać w internecie. – Siedzę przed komputerem i nagle słyszę, jak Olek gra – wspomina Jean. – To była dobra, co tam dobra – świetna muzyka. Olek grał fantastycznie! Tak się złożyło, że w tym czasie w Glasgow odbywał się coroczny, największy w okolicy festiwal artystyczny West End Festiwal. Sporo imprez organizował również Uniwersytet. Jean zaproponowała, aby kilka koncertów zagrał Olek, przełożeni zgodzili się. – Na początku byłem przestraszony, nie wiedziałem, czy się zgodzić, zastanawiałem się, czy sobie poradzę. W końcu byłem tu tylko sprzątaczem, a teraz ci ludzie, wykładowcy, studenci i goście mieli słuchać jak gram – wspomina Aleksander – Na szczęście, Agnieszka, moja dziewczyna, która właśnie wtedy przyjechała do mnie z Polski, pomogła mi w podjęciu decyzji. „Musisz się zgodzić” – powiedziała stanowczo. – „Nie wolno ci nie wykorzystać tak nieprawdopodobnej szansy od losu!”.
Pierwszy występ, pierwszy sukces
Na pierwszy koncert przyszło blisko sto osób. Wszyscy byli zachwyceni młodym pianistą z Polski. – Zagrałem moich ulubionych klasyków rosyjskich oraz, rzecz jasna, Chopina – mówi Olek. Na kolejny występ przyszło jeszcze więcej ludzi, uniwersytecka kaplica niemal pękała w szwach. Polskim pianistą zainteresowali się brytyjscy, amerykańscy i polscy dziennikarze. Jean musiała po kilka razy dziennie powtarzać im historię Olka. Reportaże o nim pokazały m.in. telewizje BBC, CNN, a artykuły o Polaku ukazały się w niemal wszystkich tytułach brytyjskiej prasy. Te najbardziej znane umieściły jego zdjęcia na rozkładówkach, podkreślając w swoich tekstach przypadkowo odkryty talent i porównując jego historię do fi mowego scenariusza. – Nie byłem na to przygotowany – z błyskiem w oku mówi Olek. – Zagrałem trzy koncerty i zrobił się taki szum! A przecież chciałem tylko poćwiczyć sobie grę na fortepianie…– Aleksander jest skromnym młodym muzykiem, który odważył się mieć marzenia – dodaje Jean Keeten. – Mam nadzieję, że teraz jego kariera ruszy z miejsca, zasługuje na to. – Wiem, że dla niego muzyka jest całym życiem, uwielbia ją – mówi Agnieszka, która – widać to już na pierwszy rzut oka – jest od swojego chłopaka zdecydowanie bardziej przebojowa. Ustala jego spotkania, organizuje wywiady z dziennikarzami, dba, by wszystko, co mu się przytrafi ło, zostało dokładnie opisane. – Chciałabym, aby pracował w swoim zawodzie – dodaje. – On ma talent i powinien grać. Olek i Agnieszka wynajęli mały przytulny pokoik na obrzeżach Glasgow. Skromny, urządzony w starym angielskim stylu, z wykładzinami na podłodze. Ale czysty i przyjemny. – Cieszę się, że w końcu możemy być razem – mówi Agnieszka. – Kiedy Olek wyjechał i musiałam być sama przez pół roku, to było straszne, bardzo za nim tęskniłam. Wierzę, że ten wspólny pobyt na obczyźnie bardzo umocni nasz związek – podkreśla, spoglądając z czułością na chłopaka. O swoich planach Olek nie bardzo chce mówić, by nie zapeszać. Zdradza tylko, że wiele się w jego życiu dzieje i ma już nawet pewne ciekawe propozycje. – Wiem, że taki news, jak ten o mnie, żyje krótko – podkreśla. – Dla mediów to dobry temat: „Zdolnego polskiego cleanera usłyszeli profesorowie i pozwolili mu zagrać na festwalu”.
Uwierzyć w siebie
Ale medialna wrzawa wkrótce przeminie. Chcę więc dobrze wykorzystać swoje pięć minut. Marzę o tym, by zostać nauczycielem muzyki, szczególnie chciałbym uczyć gry na pianinie lub fortepianie. Na uniwersytecie, w którym usłyszano jak gram, jest katedra muzykologii, może więc mam szansę, że to marzenie się spełni? Na razie koncerty się skończyły, flesze aparatów fotografi cznych i światła kamer zgasły i Olek wrócił do mopowania uniwersyteckich korytarzy. Czuje się jednak innym człowiekiem. Nie jest już anonimowym „cleanerem” (czyt. sprzątaczem). Zdobył szacunek wykładowców i studentów. Jest rozpoznawany, ludzie zatrzymują się, żeby mu pogratulować. Popołudniami daje dzieciom i młodzieży lekcje gry na fortepianie. Jest bardzo lubiany, a w prowadzonej przez niego grupie nie ma już wolnych miejsc. – Nie wiem, co będzie dalej – przyznaje. – Ale moim zwycięstwem jest to, że uwierzyłem w siebie. I tego już nikt mi nie odbierze.