Nie czytasz - nie idę z Toba do łóżka
To hasło kampanii społecznej zachęcającej do sięgania po książki. Bo czytanie jest sexy! Podzielają tę opinię znane osoby zaproszone do tej akcji. Rafał Bryndal czyta nałogowo, aby zrozumieć siebie. Dla Michaliny Olszańskiej obcowanie z książką jest rodzajem seksu dla duszy. Lektury wybiera intuicyjnie, a potem zaprasza je do łóżka. Joanna Duda wymiata nimi z głowy „egzystencjalne śmieci”. A seksuolog Andrzej Depko wspomina, jak w liceum podrywał dziewczyny „na Łysiaka”.
- Claudia
To hasło kampanii społecznej zachęcającej do sięgania po książki. Bo czytanie jest sexy! Podzielają tę opinię znane osoby zaproszone do tej akcji. Rafał Bryndal czyta nałogowo, aby zrozumieć siebie. Dla Michaliny Olszańskiej obcowanie z książką jest rodzajem seksu dla duszy. Lektury wybiera intuicyjnie, a potem zaprasza je do łóżka. Joanna Duda wymiata nimi z głowy „egzystencjalne śmieci”. A seksuolog Andrzej Depko wspomina, jak w liceum podrywał dziewczyny „na Łysiaka”.
1 z 3
czytanie
To hasło kampanii społecznej zachęcającej do sięgania po książki. Bo czytanie jest sexy! Podzielają tę opinię znane osoby zaproszone do tej akcji. Rafał Bryndal czyta nałogowo, aby zrozumieć siebie. Dla Michaliny Olszańskiej obcowanie z książką jest rodzajem seksu dla duszy. Lektury wybiera intuicyjnie, a potem zaprasza je do łóżka. Joanna Duda wymiata nimi z głowy „egzystencjalne śmieci”. A seksuolog Andrzej Depko wspomina, jak w liceum podrywał dziewczyny „na Łysiaka”.
2 z 3
bryndal
"Moje młodzieńcze marzenia rozpalały „Przygody Tomka Sawyera”. Zawsze chciałem mieć takiego kumpla jak Huckleberry Finn. To mi zostało do dziś. Tylko kolesiami podobnymi do bohatera powieści Marka Twaina staram się otaczać." Rafał Bryndal Gdy kiwa się biurko, sięgam po książkę, aby podłożyć pod nóżkę. Ilekroć chcę wykręcić w życiu kolejny numer, biorę książkę telefoniczną. Przeważnie zaglądam jednak do książek, żeby zrozumieć siebie. Czytanie przemyśleń innych pomaga usprawiedliwić własne słabości i bardziej docenić swe zalety. To świetne alibi na życie. A jakie seksowne! Kto czyta, ma wyobraźnię, może niemal wszędzie w cudowny sposób oddać się miłosnym fantazjom. Moja ulubiona pozycja? Lubię czytać na klęczkach. Kładę książkę na kanapie i na kolanach delektuję się lekturą. Wygląda, jakbym się modlił. Podświadomie składam w ten sposób hołd literaturze. A może chodzi o to, że kiedyś byłem ministrantem? Na wakacjach siadam na brzegu morza i czytam, pozwalając nawet, aby fale zmoczyły książkę. Zawsze chłonę kilka lektur jednocześnie. W torbie noszę „Wiele demonów” Jerzego Pilcha, w łazience mam najnowszą książkę Alice Munro, obok komputera czeka „Trzy razy tak!” Janusza Rudnickie-go. Poza tym, jako szef pisma literackiego „Chi-mera”, czytam opowiadania nadsyłane na ko-kurs (www.otwartymtekstem.pl). Żałuję, że w młodości za późno poznałem twórczość Dostojewskiego. Podobnie było z Gombrowiczem. W porównaniu z moim synem byłem nastolatkiem półanalfabetą. Przez szkolne lektury przebrnąłem. Zwłaszcza „lubiłem” opisy przyrody w „Nad Niemnem”. Sienkiewicza odpuściłem, ale nie uważam, żebym przez to nie zasługiwał na polskie obywatelstwo. Za to w czasie dorastania pomógł mi „Kompleks Portnoya” Philipa Rotha. Jego książki wciąż ratują mnie przed absurdem.
3 z 3
szczygiel
„Dlaczego zacząłeś czytać książki?”, zapytał mnie syn mojego brata ciotecznego. To było najciekawsze pytanie, jakie ktoś mi zadał w życiu. Odpowiedziałem: „Bo wydawało mi się, że one są mądrzejsze od ludzi, których wtedy znałem”. Mariusz Szczygieł Kiedy miałem 17 lat, z „Życia przed sobą” Emila Ajara dowiedziałem się, że czasem białe to czarne, które się ukrywa, a czarne to białe, które dało się nabrać. Kiedy miałem 21 lat, z „Trudności ze wstawaniem” Hanny Krall dowiedziałem się, że ludzie może i nie są źli, tylko bardzo się boją. Kiedy miałem 22 lata, ze „Śniadania mistrzów” Kurta Vonneguta dowiedziałem się, że można być celowo głupim („Patty Keene celowo była głupia...”). Kiedy miałem 26 lat, z „Rozmów z Isaakiem Bashevisem Singerem” Richarda Burgina dowiedziałem się, że wielkość Biblii polega na tym, że nie dowiemy się, co jakiś człowiek myślał; zawsze jest w niej mowa o tym, co zrobił. Są to wszystkie myśli, które zapamiętałem z młodzieńczych lektur, bez zapisywania ich. Nie wiem, dlaczego pamiętam do dziś właśnie te, a nie inne. (Psychoanalityk by wiedział). Kiedy skończyłem trzydzieści lat, nastąpiła zmiana. Jeśli już jakieś zdanie – z lektur, które przeczytałem – podoba mi się, muszę je najpierw zapisać, a potem powtórzyć kilka razy na głos, co świadczy o tym, że literatura już mnie nie kształtuje spontanicznie. Jedną z ciekawszych myśli, jaką zapisałem po czterdziestce, była ta znaleziona przez przypadkowe kartkowanie „Podróży z Herodotem” Ryszarda Kapuścińskiego (kilka lat po przeczytaniu książki w całości, oczywiście). Brzmi ona: „Wszyscy o wszystkim mało wiemy”. To proste, właściwie dość oczywiste zdanie przyniosło mi ulgę. Sprawiło, że przestałem się napinać i od tego momentu postanowiłem być człowiekiem bez pretensji.