Reklama

WPADKA WCZORAJ I DZIŚ – TO NIE TO SAMO

Reklama

Ola (20) i Beata (41) Grzesiak

Ola: Moja koleżanka jest edukatorem seksualnym. Prowadzi pogadanki w szkołach, ma dyżury przy telefonie zaufania. Dzwonią do niej przerażone nastolatki i pytają, czy po pocałunku z języczkiem zajdą w ciążę. Kiedy o tym słucham, dziękuję Bogu, że miałam w gimnazjum mądrą nauczycielkę biologii, która wyjaśniła nam, jak wygląda życie płciowe, ale też, jak się zabezpieczyć przed ciążą.

Beata: Zastanawiam się tylko, czy sprowadzenie seksu do biologii nie odziera go zupełnie z romantyzmu?

Ola: Chyba nie – przecież seks nie jest czymś złym ani wstydliwym, tylko częścią życia. Większa wiedza pozwala cieszyć się nim bez wyrzutów sumienia i strachu.

Beata: Wiesz, zazdroszczę Ci takiego podejścia… Gdy byłam w twoim wieku, seks był tematem tabu. Nie mówiło się o nim głośno, nie było gazet dla młodzieży. Nic dziwnego, że obrastał mitami i przesądami.

Ola: To znaczy, że dziewczyny nie myślały o sobie? Odkrywanie swojej seksualności jest przecież naturalnym etapem dojrzewania...

Beata: Wtedy mówiło się o dowodzie miłości, metafizycznym akcie oddania. Nikt tego tak naprawdę nie planował, nie przygotowywał się, nie myślał o zabezpieczeniach. Dla dziewczyny niewyobrażalne było pójście do kiosku i poproszenie o prezerwatywy. Spaliłaby się ze wstydu! Nikt nie miał śmiałości rozmawiać o tym z mamą, koleżankami czy partnerem.

Ola: Dziś już nikt nie mówi o dowodach miłości. Wiesz, jak teraz się nazywa utratę dziewictwa? „Zdjęciem simlocka”, albo, bardziej romantycznie, „zerwaniem jarzębiny”. To świadoma decyzja dziewczyny, a nie ofiara z samej siebie. Robią to nie po to, żeby zadowolić jakiegoś mężczyznę, ale dla siebie. Nie rozumiem też, dlaczego nie zadbać o swoje bezpieczeństwo? O pierwszym razie decyduje się razem, więc razem wybiera się również sposób zabezpieczenia. Seks bez prezerwatywy to wpadka.

Beata: Czyli ciąża?

Ola: Niekoniecznie. Wpadka to również seks bez zabezpieczenia, dowód życiowej niefrasobliwości, ale też braku dbałości o partnera.

Beata: Kiedyś „wpadka” oznaczała ciążę. Do dziś to słowo kojarzy mi się z czymś ostatecznym: końcem młodości, potępieniem ze strony rodziny, strachem przed porzuceniem. Seks mógł być początkiem, ale i końcem. Kobieta podświadomie zdawała się na mężczyznę i jego decyzje.

Ola: Nie zgadzam się na to! W erotyce panuje równouprawnienie. Tak jak mężczyźni, kobiety mają swoje potrzeby. Powinny o nie walczyć, ale też o nich mówić. Oczywiście, w delikatny i nie obrażający uczuć partnera sposób. Nie wyobrażam sobie jednak bycia w poważnym związku bez miłości i satysfakcji. A jak go ulepszać, bez komunikowania potrzeb?

Beata: Łatwo mówić… Kiedyś myślałam, że kobieta powinna dopasowywać się do mężczyzny, a nie walczyć o kompromis. Długo uczyłam się mówić o swoich potrzebach. I wiesz co, Oleńko? Cieszę się, że do życia podchodzisz bardzo świadomie, ale słuchając tego i mówiąc to, czuję się trochę nieswojo… Jesteś dorosła, ale dla mnie zawsze zostaniesz moją małą córeczką.

Ola: Wiem, mamo. Ale chciałabym, żebyś wiedziała, że to, iż czerpię radość ze związku, jest również twoją zasługą. Nauczyłaś mnie rozmawiać, a bez tego nigdy nie umiałabym przekazać, czego potrzebuję.

UMIEMY O TYM MÓWIĆ, CHOCIAŻ SIĘ RÓŻNIMY

Monika (33) i Maria (59) Lewandowskie

Maria: Mam wrażenie, że seks staje się produktem, który można kupić. Nie zgadzam się na to. Dla mnie na zawsze zostanie spoiwem związku, czymś zagwarantowanym dla miłości i małżeństwa.

Monika: Wyobrażasz sobie seks bez miłości?

Maria: Absolutnie nie! Nie wyobrażam też sobie seksu jako początku związku. W moim świecie mężczyzna i kobieta najpierw się poznają, potem rodzi się między nimi uczucie, a dopiero później idą do łóżka. Seks jest ukoronowaniem miłości, potem przez lata staje się elementem relacji, którą trzeba pielęgnować, aby związek się rozwijał.

Monika: Mamo, twoje poglądy na seks są związane z wiarą. Szanuję je, ale myślę inaczej. Zgadzam się z tobą, że seks ma służyć budowaniu bliskości i umacnianiu więzi. Dlatego jest ważne, żeby był udany. Z drugiej strony, seks jest częścią naszej biologii i uważam, że nie należy wkładać go w ramy przykazań. To potrzeba tak podstawowa jak jedzenie czy spanie. Dopuszczam seks bez miłości, tak samo jak dopuszczam, że seks może być wstępem do szczęśliwego związku. Nie wyobrażam sobie jednak budowania trwałego związku bez seksualnego porozumienia i fascynacji.

Maria: Pamiętaj, że pożądanie nie jest czymś danym raz na zawsze. Nie jest też jedyną składową udanego seksu. Uważam, że seks w małżeństwie wymaga pracy i starań, by wciąż być atrakcyjną dla partnera.

Monika: To prawda, ale trudno mi wyobrazić sobie pozostawanie – dla obowiązku sakramentalnego – w małżeństwie, w którym całkowicie wyczerpała się miłość i erotyczne zainteresowanie. Nie znaczy to, że trzeba się natychmiast poddawać, ale boję się, że wypracowanie tej atrakcyjności i utrzymanie pożądania może być ciężkim zadaniem...

Maria: Oczywiście, że nie da się utrzymać permanentnego pożądania! W wieloletnim związku seks zmienia się tak samo, jak zmieniają się ludzie, ich relacje. Chemia mija, feromony opadają, w ich miejsce pojawia się przywiązanie, szacunek, świadomość potrzeb drugiej osoby. Seks nie ma w sobie początkowego szaleństwa, ale ma coś równie wspaniałego: czułość i dojrzałość.

Monika: Nie wierzę, że związek da się utrzymać bez udanego, namiętnego seksu!

Maria: Udany seks jest bardzo ważny. Kiedy ta sfera zaczyna szwankować, warto pomyśleć, co się stało. Bo to może być sygnał, że coś trzeba przepracować, poprawić. Ktoś kiedyś powiedział, że na udany seks wieczorem trzeba pracować przez cały dzień.

Monika: No dobrze, mamo, mówisz o seksie małżeńskim, ale przecież erotyka nie zawsze dotyczy bycia w związku i nie zawsze służy wyłącznie jego celom. Czasem może być sposobem na dotarcie do samego siebie, poznanie swoich potrzeb, zatroszczenie się o nie. Czasem też może być przyjemnością, jaką fajnie jest sobie sprawić ot tak, bez powodu. Seks może być relaksem. Moje samotne koleżanki wyjeżdżają np. na wakacje do Grecji czy Turcji i przeżywają tam ogniste, krótkie romanse z przystojnymi autochtonami. Wracają do domu zrelaksowane i szczęśliwe.

Maria: A ja słyszałam o paniach w moim wieku, które fundują sobie młodszych kochanków. Myślę, że w ten sposób chcą potwierdzić swoją atrakcyjność. Może nie dostają tego potwierdzenia od partnera, może dzięki romansowi chcą poczuć się młodsze? Nie potępiam ich, ale sama nigdy bym się na to nie zdecydowała. To wynika z szacunku do siebie i innego człowieka, którego nigdy nie chciałabym traktować instrumentalnie.

Monika: Nie oceniam tego jako czegoś złego, pod warunkiem że obie strony zgadzają się na to i są świadome swoich oczekiwań. Dla mnie o wiele większym problemem jest reglamentowanie seksu w małżeństwie, używanie go jako narzędzia do sprawowania władzy nad drugim człowiekiem.

Maria: Zgadzam się z tobą. Seks powinien iść w parze z bliskością i uczuciem do partnera. To wymaga otwarcia na drugiego człowieka, zrozumienia jego potrzeb. Nasze czasy temu nie sprzyjają. Łatwiej „zmienić model”...

Reklama

Monika: To prawda… Cieszę się mamo, że możemy o tym rozmawiać. Chcę, żebyś wiedziała, że jestem ci wdzięczna za to, że szanujesz moje wybory – mimo że na wiele spraw patrzymy inaczej! Dziękuję ci, że zawsze mogę liczyć na twoje zrozumienie i wsparcie.

Reklama
Reklama
Reklama