Reklama

Rozmowa z dr Krzysztofem Koroną psychoterapeutą, psychologiem klinicznym, doradcą biznesu.
Przychodzi do pana Kowalska i mówi: „W mojej firmie szykują się zwolnienia. Proszę mi powiedzieć, jakie techniki psychologiczne mogę zastosować, by utrzymać się na swoim stanowisku”. Co pan jej odpowiada?
Dr Krzysztof Korona: Prawdę: „Nie ma takich technik”.
Nie warto się podlizywać szefowi, przypomnieć, że jest się samotną matką?
To nic nie da. Jeśli firma ma naprawdę kłopoty, szef chcąc się utrzymać na stołku, zostawi fachowców. Rozmowy na prywatne tematy odradzam. Pracodawca, gdy ma taką wiedzę, może ją wykorzystać. Słysząc o problemach domowych pracownicy, może bać się, że przychodzi do pracy niewyspana i jej efektywność lada moment spadnie.
To może wręcz przeciwnie – pochwalić się swoim hobby, opowiedzieć o weekendowych wypadach z rodziną za miasto? Pokazać, że jesteśmy nietuzinkowe, pełne energii?
To zupełnie co innego. Zawsze warto pokazywać wszystkie swoje kompetencje, wiedzę, zainteresowania, nawet te niezwiązane z zawodem. Szef ma sygnał, że taka pracownica może się przydać w innej dziedzinie niż ta, którą się zajmuje zawodowo. Np. firma rozpoczęła rozmowy z kontrahentem ze Wschodu, więc pomocna może być kasjerka znająca rosyjski, bo od czasu do czasu coś odpowie, zażartuje w tym języku.
No dobrze, a co z pozostałymi, którzy nie są świetnymi fachowcami, nie mają pasji. Nie ma dla nich żadnych szans?
Jedna z ekspedientek może np. pójść do szefa i powiedzieć, że ma pomysł, jak zdobyć nowych klientów.
A przełożony wysłucha, przedstawi swoim szefom pomysł jako własny, a ekspedientkę zwolni. W ten sposób zyska podwójnie.
Pracownica musi być sprytna. Wspomina o pomyśle i proponuje, że przedstawi go za dwa tygodnie. Wywiązuje się z umowy. „Pomysł jest ciekawy, ale to tylko ogólniki. Brakuje szczegółów” – mówi kierownik. I wtedy ekspedientka obiecuje, że opracuje szczegóły za kolejne dwa tygodnie. Dzięki temu ma już miesiąc na szukanie nowej pracy.
Po co ma szukać nowej pracy?
Jeśli w firmie źle się dzieje, lepiej szukać dla siebie innego miejsca. Najlepszą strategią jest taka: „Mam pracę – szukam pracy”.
Ale załóżmy, że mieszkam w małym mieście, pracuję w jedynej tu szwalni. Nie mam szans na inną pracę. Co wtedy?
Konieczna jest zmiana myślenia. Praca nie jest przecież moim priorytetem. Najważniejsze są: zdrowie i rodzina. Brzmi banalnie, ale to prawda. Warto wziąć pod uwagę przeprowadzkę lub inną pracę. Jeśli jakaś pani pracuje jako urzędniczka, musi sobie odpowiedzieć na pytanie, co jest dla niej ważniejsze: ciepła posadka czy mleko dla dziecka. Czasem trzeba zapomnieć o ambicjach i jeśli nie ma innej możliwości, zamienić stanowisko w urzędzie na pracę gdzieś indziej, np. w sklepie. Człowiek, który przestaje się bać utraty zatrudnienia, ma poczucie własnej wartości – zawsze i wszędzie sobie poradzi.
Nawet podczas kryzysu?
I tu chciałbym poruszyć bardzo ważny temat. Dla wielu czytelniczek NAJ kryzys jest jedynie faktem medialnym. Nie odczuwają go bezpośrednio. Nie skoczyły nagle ceny. w sklepach, nie brakuje towarów na półkach. Natomiast recesja jest świetną okazją do manipulowania pracownikami. Jeśli pracodawca chce zablokować podwyżki czy nosi się z zamiarem pozbycia się nielubianych podwładnych, wykorzystuje hasło: kryzys. Może choćby dawać do podpisania lojalki, czyli dokumenty, na mocy których pracownicy rezygnują z podwyżek czy zgadzają się na niższe pensje.
Podpisać te lojalki czy nie?
Zdecydowanie nie. Trzeba przystąpić do negocjacji. Pracownica, która czuje, że jest dobra, wyłoży karty na stół i może twardo negocjować.
A może nie warto ryzykować, tylko zgodzić się na gorsze warunki, by przeczekać trudny okres?
Odradzam. Jeśli Kowalska raz się ugięła, szef będzie chciał to wykorzystać przy innej okazji.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama