Reklama

Dorota nie może się doczekać, kiedy wróci z pracy do domu. Jest czwartek, godzina 17.03. Wybiega z biura. Zachowuje się, jakby była spóźniona. W tramwaju przebiera nogami. Na twarzy ma uśmiech, ale ta droga zawsze bardzo jej się dłuży. Tak jest codziennie. Można by pomyśleć, że wraca do męża, narzeczonego, ukochanych dzieci, szczęśliwej rodziny. Nic podobnego. Dorota wraca do kompletnie pustego mieszkania. To jej królestwo. Dba o każdy detal, szczegół, dywanik, o to, aby ramka ze zdjęciem stała w odpowiednim miejscu: 10 cm od świecznika! Jej dom wygląda tak, jakby w każdej chwili był gotowy na wizytę bardzo ważnych dla niej gości. Ale Dorota nikogo do siebie nie zaprasza. Od pewnego czasu nie lubi gości. Oni po prostu nie są jej do niczego potrzebni. Wręcz przeszkadzaliby, zabierali cenny czas. Czas na co? W jej domu zajmuje centralne miejsce i odgrywa najważniejszą rolę jeden przedmiot – komputer. Jej ukochany laptop. To do niego tak się spieszy. Nowa obudowa, nowe oprogramowanie to ważniejsze zakupy niż sukienka, buty czy torebka. Zresztą przecież te nie są jej do niczego potrzebne. Czas spędza w łóżku, w piżamie, z kocem, no i z nim… Siada wygodnie, bierze go do rąk i… jest w swoim niebie. Oczywiście przekonana, że to niebo z widokiem na świat. Przecież przez internet łączy się ze wszystkimi. Może poznać odpowiedź na każde nurtujące ją pytanie. Zrelaksować się, grając w rozmaite gry, pobuszować po internetowych wyprzedażach. Komputer daje jej tyle możliwości. Tylko czy Dorota wie, ile ten elektroniczny przyjaciel jej zabiera? Niekoniecznie.
Impreza w sobotę u przyjaciółki? Przykro mi, niestety, nie mogę wpaść, mam bardzo ważne spotkanie.
– Osoba, która w taki sposób spieszy się do domu, do komputera, doświadcza niepokoju, rozdrażnienia, zmian nastroju, bezsenności, kiedy tylko jej świat nie może ograniczać się do tego, od czego jest już prawdopodobnie uzależniona – tłumaczy Łukasz Strzębała, terapeuta pracujący z osobami uzależnionymi od komputera, internetu. – Naturalnie, że sam komputer nie jest tu problemem. To narzędzie, które powstało po to, aby nasze życie było łatwiejsze. Nie uzależniamy się przecież od samej maszyny, ale od emocji, których za jej pomocą w sobie szukamy, a których nie potrafimy już uzyskać w realnym świecie. Jeśli ktoś gra namiętnie w gry komputerowe, to znaczy, że uzależnia się od silnego pobudzenia emocjonalnego, od takiego „haju”, satysfakcji związanej np. z wygraną. Bo nie znajduje jej, powiedzmy, w pracy. Ktoś, kto przegląda strony o treści seksualnej, odczuwa pobudzenie seksualne. Nie szuka go już w życiu, z prawdziwym partnerem. Sedno sprawy to fakt, jakie konsekwencje niesie dla naszego życia to, że przed komputerem spędzamy czas. I tak osoba, która w pewnym momencie swoje wszelkie relacje z ludźmi przeniosła do wirtualnego świata, ma już bardzo poważny problem. Ucieka od prawdziwych emocji i uczuć, bo z nimi sobie nie umie poradzić. Przed monitorem, „na kablu”, czuje, że ma większą kontrolę nad sobą. Dlatego tam czuje się bezpieczna. To oczywiście pozorne bezpieczeństwo – dodaje terapeuta.
Czy pomogę ci, jeśli będziesz mnie potrzebować? Nie, bo pewnie w ogóle nie zauważę, że mojej pomocy potrzebujesz.
Tomek ma 19 lat. Pytany o to, co lubi robić najbardziej, bez wahania rzuca młodzieżowym slangiem: „Siedzieć przy kompie”. Na każde inne pytanie odpowiada podobnie zdawkowo. „Normalne” zdanie zastępuje krótkimi hasłami typu: „nara”, „spoko”, a mail kończy rozwiniętym: „pzdr”. O dogadaniu się z mamą, tatą czy dziadkami nie ma mowy. Ale to dla niego nie stanowi problemu. Z kumplami też porozumiewa się w zasadzie tylko za pomocą portalu społecznościowego. Zdarza się, że całą sobotę spędza przed komputerem i zapomina nawet o… zjedzeniu obiadu. Ale to także nie jest dla niego problem. Jego rodzice widzą ich za to wiele. – Czasem mam wrażenie, jakby mój syn był pozbawiony jakichkolwiek emocji – martwi się Iwona. – Byłam przerażona, kiedy kilka dni temu weszłam do jego pokoju i opowiedziałam o naszej sąsiadce, która kiedyś opiekowała się Tomkiem po szkole, była jego nianią. Pani Teresa miała wypadek, właśnie wyszła za szpitala. Leży w domu ze złamaną nogą i potrzebuje naszej pomocy. Trzeba zrobić jej zakupy, czasem pomóc wstać z łóżka, pospacerować z nią chwilę. Byłam pewna, że Tomek zgodzi się trochę nią zaopiekować. A usłyszałam od mojego syna takie zdanie: „Przecież ona musi mieć jakąś rodzinę, to nie mogą przyjechać i coś z nią zrobić?”. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom! Problem pani Teresy nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Tomek nie zadał ani jednego pytania, to go w ogóle nie zainteresowało. A był kiedyś normalnym chłopcem – dodaje z przerażeniem Iwona.
– Człowiek, który od najmłodszych lat życie spędza głównie przed monitorem komputera, generalnie jest odcięty od swoich emocji – mówi Łukasz Strzębała. – Jeżeli powstanie już mechanizm uzależnienia, ciężko w ogóle mówić o empatii. Bo jeśli odcinam się od własnych uczuć, nie ma mowy także o współodczuwaniu. U takich ludzi podczas czatowania, oglądania jakiś filmików może pojawiać się coś na jego kształt, ale to nie są uczucia, które ta osoba potrafi przenieść potem do realnego życia. Empatia wykształca się w procesie socjalizacji, a w tym wypadku on jest kompletnie zaburzony. Młody człowiek, który potrafi zapomnieć o zjedzeniu obiadu, ma duży problem. Takie zatracanie się przed monitorem to jeden z ważniejszych sygnałów mówiących o tym, że straciliśmy kontrolę nad własnym życiem. Ale tu już widzę ewidentne przeoczenie rodziców. To ich rolą jest ustalenie z dzieckiem od samego początku, kiedy zaczyna korzystać z komputera, do czego on służy. Ustalenie reguł, czasu, który dziecko może przed nim spędzać. I uważne nadzorowanie tego, co dziecko w tym komputerze robi, czego tam szuka. Jeśli pozwolimy, aby rozwiązania swoich kłopotów musiało szukać z klawiaturą w ręku, aby jego wolny czas i wszystkie aktywności zapewniał jedynie komputer, pchamy go w szpony nałogu. I nie powinniśmy dziwić się potem, że nasze dziecko ma kłopoty z emocjami, z empatią – wyjaśnia Łukasz Strzębała.
Przepraszam, nie chodzi o to, że nie chcę ci powiedzieć, co do ciebie czuję. Uwierz mi, ja po prostu naprawdę tego nie wiem. Naprawdę tego nie wiem.
Ewa poznała Igora dwa lata temu. Spotkali się przypadkiem w pracy. Wtedy jeszcze nic się między nimi nie wydarzyło. Ale on utkwił jej w pamięci. Po jakimś czasie zobaczyli się znowu, przypadkiem, na imprezie u koleżanki Ewy. Ucieszyła się, bo od tamtej pory zdarzało się jej o nim myśleć. Kiedy jednak z błyskiem w oku powiedziała swojej przyjaciółce, że coś ich z Igorem chyba do siebie przyciąga, ta odradziła jej ewentualny związek. – Nie wiedziałam, o co chodzi Agnieszce. Powiedziała mi tylko: „Daj sobie spokój. On jest dziwny” – wspomina Ewa. – Nie posłuchałam się, nie przestraszyłam. Zaczęliśmy rozmawiać, umówiliśmy się na spotkanie, potem kolejne i… zakochałam się. Nie miałam wtedy pojęcia, o czym mówiła Agnieszka. Dzisiaj już wiem. Po pierwszych spotkaniach im bardziej mieliśmy zbliżyć się do siebie, tym wyraźniej wiedziałam, że z Igorem dzieje się coś złego. Zaczął znikać za każdym razem, kiedy próbowałam ustalić z nim, co jest między nami. W końcu wyciągnęłam od Agnieszki, że kiedy Igor znika, najprawdopodobniej nie jest z inną kobietą, tak jak podejrzewałam, ale… przed komputerem. Rzeczywiście, jedynym sposobem na odrobinę głębszą rozmowę z nim była wymiana mailowa. To tam na moment się otwierał, ale ja z każdym kolejnym mailem czułam, że na spotkanie w realu jest coraz mniejsza szansa. Ten związek nie mógł się udać.
– Uzależnienie od komputera jest przede wszystkim niebezpieczne dlatego, że prowadzi do izolacji społecznej. Do zaniedbywania priorytetowych dla każdego człowieka spraw. To oczywiście nie bierze się znikąd. Komputer w rękach takiego człowieka jest narzędziem ucieczki. Tam, w wirtualnym świecie, czuje się bezpieczniej, tam nie może zostać zraniony. Tam nie czuje bólu. Czyli nie doświadcza wszystkiego tego, czego prawdopodobnie doświadczył kiedyś w prawdziwym życiu. Być może już w dzieciństwie. To mechanizm uzależnienia podobny do tego od alkoholu, narkotyków. Prowadzenia zastępczego życia. Osobie, która przez długi czas buduje swoje damsko-męskie „pararelacje”, bo tak to trzeba nazwać, tylko przez internet, może oczywiście zdarzyć się fascynacja kimś w realnym świecie. Ale już na takim etapie najprawdopodobniej nie będzie potrafiła takiego realnego związku zbudować i utrzymać. Kiedy poczuje, że zaczyna doświadczać emocji – ucieknie. Bo te zapewne źle jej się kojarzą. Będzie raczej im zaprzeczać, wypierać je, zakłamywać, niż o nie walczyć. Przyznanie się przed sobą samym do problemu to pierwszy krok. Kolejnym jest znalezienie przyczyny, dla której swoje życie przenosimy z realu w wirtualną rzeczywistość. Czyli odpowiedzenie sobie na pytania: przed czym uciekam, z czym nie mogę sobie poradzić, co jest ponad moje siły? Tych odpowiedzi należy już szukać raczej z pomocą specjalisty. Komputer, jako narzędzie, niewiele ma z naszym problemem wspólnego – tłumaczy terapeuta.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama