Reklama

Arkadiusz, na swoje nieszczęście, uczuciem obdarzył policjantkę. Teraz ma trudnego przeciwnika. - Jestem na lekach uspokajających i tylko dlatego mogę opiekować się 7-letnią córką i dorastającym synem - wyznaje czterdziestokilkuletni mężczyzna, do niedawna właściciel dobrze prosperującej firmy. Ostatnio zawiesił działalność, bo z powodu zatargów z byłą kochanką nie może poradzić sobie sam ze sobą, a cóż dopiero z prowadzeniem interesu. - Bez tabletek nie mógłbym spać, jeść ani w miarę normalnie funkcjonować - skarży się.
Krystynę poznał przed trzema laty u swoich przyjaciół. Z jej inicjatywy umówili się na pierwsze spotkanie, potem na następne. - Zakochałem się jak gówniarz - przyznaje. - Chciałem, żeby była żoną dla mnie i matką dla moich dzieci. Przez okrągły rok chodził jak w amoku. - Gdy kolega zaczynał mówić coś nie tak o mojej Krysi, ja wstawałem obrażony od stołu i wychodziłem. Taki byłem zaślepiony - opowiada i zaraz dodaje sam od siebie: - Ale ona wtedy była dobrą kobietą. Polubiła też moje dzieci.

Reklama

Kupmy sobie dom

Ona zwracała się do niego: Kotku, Kochanie. On do niej: Perełko, bo podobno tak sobie życzyła. Po kilku miesiącach znajomości wyjechali na wczasy do Chorwacji. - Tam usłyszałem: Kupmy sobie dom - wspomina Arkadiusz. - Pomyślałem, że to dobry pomysł. Po długich poszukiwaniach trafili na ten wymarzony: drewniany, całoroczny, z ogrodem, atrakcyjnie umeblowany. - Tylko wejść, powiesić kapelusz i spokojnie usiąść w fotelu - opowiada Arkadiusz. Dał zadatek, potem drugi. Wtedy Krystyna zaproponowała, żeby kupili dom na nią. Wzięła pożyczkę, ponad 21 tysięcy euro, pod hipotekę przyszłego domu. Po załatwieniu formalności ona została właścielką. On opłacił notariusza, wpis do księgi wieczystej i kolejne 10 tysięcy zł. Spłacał też kredyt Krystyny, średnio po 900 zł miesięcznie. Dodatkowo kupował prezenty, meble i sprzęty do jej mieszkania w bloku, płacił rachunki za komórkę. - A ona pojechała na szkolenie nad morze i zdradziła mnie z innym facetem - mówi rozżalony. - Byłem zdruzgotany i wkurzony. Ale wreszcie dotarło do mnie, z kim mam do czynienia. Przestał płacić raty, zażądał zwrotu pieniędzy. - Nie liczę forsy wydanej na kiecki i perfumy. Chodzi mi tylko o grubsze rzeczy - podkreśla. Wtedy Krystyna zaczęła wysyłać do niego obraźliwe SMS-y.

Sprawa trafi do sądu?

We wrześniu ub.r. sprawa znalazła się w prokuraturze Centrum-Zachód w Katowicach. Prokurator Arkadiusz Stachura nie chce wypowiadać się przed zakończeniem postępowania wyjaśniającego. - To błahy przypadek nieporozumienia między kochankami - ocenia. Policjantka nie chce rozmawiać z reporterką "Naj". Arkadiusz jest wykończony psychicznie: - Teraz ona oskarża mnie, że nastaję na jej życie.

Czesław były wojskowy

Czesław, podobnie jak Arkadiusz, został wykiwany przez ukochaną kobietę. Po śmierci żony sam wychowywał 12-letnią córkę. - Było mi bardzo ciężko - mówi. Basię poznał przez wspólnych znajomych. - Stateczna, po studiach, ładna, dobra. Z wykształcenia pedagog - wylicza. - Zaproponowałem, żeby zamieszkała w naszym domu. Tym bardziej że kilka miesięcy wcześniej sprzedała swoje mieszkanie w bloku. Przebywała u koleżanek albo u swojej rodziny.

Reklama

Puściła mnie kantem

Czesław nawet teraz o swojej byłej kochance mówi ciepło: Basia, a nie Barbara czy Baśka. - Żyliśmy jak rodzina. Basia dokładała się do wspólnego życia - wspomina. - Za sprzedane mieszkanie kupiła sobie samochód, z którego korzystaliśmy oboje. Nabyliśmy też domek na wsi. Ale to ja za niego zapłaciłem. Barbara od sprzedanego mieszkania powinna zapłacić stosowny podatek. Chyba że pieniądze przeznaczyłaby na nowe lokum. - Zaproponowała, że fikcyjnie kupi mój dom, a wtedy pieniądze miały zostać w jej kieszeni - opowiada Czesław. - Pomyślałem: "Czemu nie" Przecież i tak będziemy zawsze razem?. Dzisiaj nie może się nadziwić, że był taki naiwny i nie podejrzewał żadnego podstępu. Przez kolejne miesiące remontowali dom. Za wszystko płacił oczywiście Czesiek. Rachunki Barbara brała na siebie. Wszystko po to, aby przynajmniej część tej kwoty odliczyć potem od podatku. - Wyłożyłem ponad sto tysięcy złotych - ocenia Czesław. Któregoś dnia Basia wyszła z domu i nie wróciła na noc. Nie było jej przez kilka tygodni! Po powrocie oświadczyła, że była w... sanatorium. On zarzucił jej kłamstwo, bo wcześniej sprawdził, że mieszkała u kuzynki. W odpowiedzi usłyszał: "Wiesz, nie będziemy już mieszkać razem". Nie pomogły próby załagodzenia konfliktu. - Basia wyeksmitowała mnie sądownie z mojego domu. Musiałem jeszcze opłacić koszty procesu, całe 1700 zł - denerwuje się Czesław. Jak na ironię, była kochanka oskarża go, że ją okradł. - Jestem bankrutem - skarży się mężczyzna. - Przepracowałem 36 lat, a teraz nie mam nic! Mimo starań nie udało mi się porozmawiać z Barbarą. Czesław zaklina się, że mówi prawdę. Sprawdziłam: dom rzeczywiście należał do niego. - Oskubała mnie i porzuciła jak ścierkę - żali się.
To samo mówi Arek: - Mojej kochance chodziło wyłącznie o pieniądze. Co za czasy! - narzeka. - Kiedyś to faceci wykorzystywali, a potem porzucali kobiety. Teraz jest na odwrót. A kiedy wreszcie będzie normalnie? - pyta rozgoryczony.

Zofia Uszyńska
Reklama
Reklama
Reklama