Reklama

Zdarza mi się pracować z parami, mającymi wieloletni staż w związku, które zgłaszają się z prośbą o pomoc, bo poziom napięcia między nimi sięgnął zenitu. Każde z nich ma poczucie dojmującej samotności. Zadają sobie pytanie o sens bycia razem, skoro niesie ono ze sobą więcej cierpienia niż radości. Prawie ze sobą nie rozmawiają, wymieniają najwyżej niezbędne w codzienności informacje. O nic się nie pytają - przecież wszystko już o sobie wiedzą. Tak przynajmniej sądzą. Potrafią się rozgniewać na samą myśl o tym, co ich partner powie na dany temat, zanim on zdąży otworzyć usta. Doskonale wiedzą, co pomyśli, czego chce - przecież od tylu lat są razem...
Niektórzy mają poczucie, że związali się niegdyś z kimś zupełnie innym. Że ich partner bardzo się zmienił (na gorsze), a oni tych zmian nie dość, że nie akceptują, to na dodatek nie rozumieją... Czują pustkę i żal. Uciekają w bezmyślne śledzenie losów bohaterów telewizyjnych seriali, byle jak najdalej od siebie.
Przeciętnie rozwinięty czterolatek wie, że marchewka bez podlewania nie urośnie, że hodowanie paprotki wymaga nieco uważności i wysiłku. Przeciętny dorosły zdaje sobie sprawę z konieczności zadbania o własne otoczenie, samochód czy sprawy finansowe. Z troszczeniem się o małżeństwo i jego rozwój bywa już gorzej...
Jak więc zadbać o związek - nawet ten wieloletni - do którego zakrada się poczucie wypalenia?

Reklama

PIERWSZY KROK: Gotowość słuchania

Cisza jest komunikatem. I to takim, który każdy bardzo wyraźnie odbiera. Cisza w domu to ważna informacja - o braku zainteresowania i braku bliskości. Przerwaniu ciszy służy przede wszystkim nasza gotowość słuchania drugiego człowieka oraz gotowość dzielenia się z nim swoją rzeczywistością. Bo, wbrew pozorom, drugi człowiek wie o nas tylko tyle, ile mu powiemy. Jeśli nie powiemy - zacznie się domyślać, a jego domysły będą oparte bardziej na jego doświadczeniach, oczekiwaniach i przypuszczeniach niż faktach. W rezultacie domysły zazwyczaj dalece odbiegają od rzeczywistości, a przypisywane nam intencje czy oczekiwania mają się nijak do nas samych.
Wbrew powszechnemu mniemaniu słuchanie - w przeciwieństwie do słyszenia - nie jest procesem naturalnym. Słyszymy nawet wtedy, gdy śpimy. Słuchanie zaś wymaga od nas zaangażowania i koncentracji uwagi na przekazie płynącym od rozmówcy. Słuchanie to również nadawanie znaczeń usłyszanym treściom. Ileż razy zdarzało się nam mówić do kogoś, kto myślami błądził gdzie indziej! Z całą pewnością słyszał, że do niego mówimy, ale trudno stwierdzić, że nas słuchał. Uważnie słuchając, ofiarujemy naszemu rozmówcy coś bardzo ważnego: nasz czas i nasze zainteresowanie.

DRUGI KROK: Ujawnianie siebie

Gotowość do dzielenia się z drugim człowiekiem swoją rzeczywistością, czyli ujawnianie siebie, wymaga sporego wysiłku. Wielu ludziom taka postawa kojarzy się ze świadomym narażeniem się na atak i z tego powodu zamiast ujawniającego siebie komunikatu "JA", wolą używać komunikatu "TY", w który z góry wpisana jest pewna forma ataku. Zamiast powiedzieć "Czuję się zawiedziony przebiegiem naszego spotkania, bo mam wrażenie, że nie jestem dobrze rozumiany" lub "Jest mi przykro, gdy muszę na ciebie czekać" (komunikat opisujący własne odczucia i mówiący o źródle tych odczuć) mówią "Nigdy mnie nie słuchasz i nie starasz się zrozumieć", "Jesteś niepoważny, zawsze się spóźniasz". Taka forma atakowania i obwiniania może bardzo szybko doprowadzić do pogorszenia się komunikacji i nic w tym dziwnego - nikt przecież nie lubi być atakowany.
Używanie komunikatu "TY" często jest powodowane chęcią wpłynięcia na drugą osobę, ma doprowadzić do zmiany jej zachowania (spóźnianie się, rozrzucanie swoich rzeczy itp.). Niestety, zawarty w takim komunikacie przekaz zazwyczaj jest przez nią odbierany jako atak, w następstwie którego nie tylko nie uzyskuje się tego, czego się chce, ale też - niejako w rewanżu - druga strona odpowiada atakiem. Odmienny efekt wywołuje zazwyczaj komunikat "JA", który nie jest interpretowany jako atak, nie służy do przerzucania winy na rozmówcę, jest natomiast prostym opisem tego, jak czujemy się w danej sytuacji, stanowi zaproszenie do komunikowania się wprost. Ma jeszcze jedną zaletę: dostarcza innym informacji pozwalających ocenić, jaki wpływ wywierają na nas ich zachowania. To ważne, ponieważ inni często naruszają nasze granice wcale nie dlatego, że chcą nam dokuczyć, ale dlatego, że nie zdają sobie sprawy z tego co robią. Co więcej - nie będą mieli tej świadomości, dopóki im o tym nie powiemy. Oczekiwanie, że odkryją nasze myśli i odczucia sami, bo "znamy się przecież kopę lat" jest bezzasadne.
Ujawnianie siebie sprawia, że inni ludzie - również nasi partnerzy - starają się zazwyczaj w odpowiedni sposób zareagować na nasze potrzeby. Stwarzamy im w ten sposób możliwość zmiany ich zachowań bez pozbawiania ich prawa do decydowania o tym, czy chcą się dopasować do naszych oczekiwań, czy też nie. Wypowiedzi ujawniające nasze Ja stwarzają klimat, w którym nieporównanie łatwiej jest drugiemu człowiekowi być uważnym i autentycznie zainteresowanym tym, co mamy mu do przekazania. Najczęściej są odbierane jako gest zaufania i dobrej woli, owocując tym samym.

Reklama

Naprawdę warto pracować nad dobrym komunikowaniem się w codziennym życiu - i w małżeństwie, i w każdym innym związku. Bez rozmowy nie ma prawdziwej bliskości; w ciszy narodzić się może tylko obcość i samotność.

Reklama
Reklama
Reklama