Reklama

Różne temperamenty, różne charaktery: Skorpion i Panna. – Wieczny wiatr we włosach to ja. Wieczny spokój to Piotr – przyznaje Karina Choroś z Warszawy.

Reklama
Romantyczny billboard

W tamten październikowy wieczór, trzy miesiące temu, przeżyła szok. – Miły szok – śmieje się dziewczyna. – Nie wiedziałam, że na świecie są jeszcze tacy romantyczni mężczyźni. Zbliżała się właśnie pierwsza rocznica ich poznania. Tego wieczoru mieli jechać do jego rodziców. Piotr trochę marudził, a potem oświadczył, że po drodze musi wstąpić do bliżej nieokreślonego sklepu. Dziwnym trafem zlokalizowanego w pobliżu jej domu. – Była godzina dwudziesta, ciemno, padał deszcz, a my krążyliśmy bezsensownie wokół jednego z warszawskich placów – opowiada Karina. – Piotr naj pierw zatrzymał się w jednej bocznej uliczce, chwilę postał i ruszył, potem w drugiej. Tak samo w trzeciej. Nie zwracałam uwagi na te jego manewry i jak zwykle gadałam, gadałam, gadałam... W końcu zatrzymał się na środku ulicy, włączył światła awaryjne i poprosił, żebym wysiadła, sam został w samochodzie. Uchylił jedynie okienko z mojej strony. Wysiadła, nachyliła się do otwartego okienka i spokojnie wróciła do przerwanego wątku. W którymś momencie usłyszała kategoryczne: „Odwróć się!”. Gdy to zrobiła, wzrok jej padł na billboard i... na zdanie: „Kocham Cię, Kari. Piotr”. – Boże, to dla mnie? – wyszeptała. Tyle z tamtej chwili pamięta. Potem był szok, zaskoczenie, niedowierzanie, że przytrafi ło się jej coś tak wspaniałego. Pozachwycała się, odtańczyła swój taniec radości, wycałowała Piotra, który stanął obok niej, a potem sięgnęła po komórkę. Zaczęła od telefonu do mamy i siostry. Pierwsza omal nie zasłabła, zanim zrozumiała, o co jej chodzi. Myślała, że jej córce przydarzyło się jakieś nieszczęście. Siostra poskarżyła się na migrenę. „A co tam twoja migrena” – zbyła ją Karina. – Wyobraź sobie, że Piotr przygotował dla mnie billboard... – A potem wysłałam ponad trzydzieści MMS-ów do wszystkich moich znajomych – opowiada szczęśliwa narzeczona. – Wysyłałam i myślałam: „A niech mi tylko ktoś teraz powie, że Piotr nie jest najcudowniejszy na świecie, to go chyba zabiję”. Pół godziny później pod banerem stał już tata Kariny (mamy nie było akurat w domu) ubrany jedynie w koszulę i sąsiadka w czymś w rodzaju podomki. Karina nie pozwoliła im nawet założyć kurtek, tylko kazała natychmiast wsiadać do samochodu. – Tata był wzruszony, a sąsiadka powiedziała: – Widziałam ten napis dzisiaj po południu, ale myślałam, że to reklama jakiegoś nowego, romantycznego filmu. 26-letni Piotr Wrzeszcz, pomysłodawca banera, przyznaje, że miał nie lada problem. – Nie wiedziałem, czy Karina pochwali grafikę. Na szczęście wszystko wyszło świetnie – cieszy się.

Na początku

Poznali się 29 października 2007 roku. – Kolega ze studiów od dawna opowiadał, że ma fajną koleżankę. Zaproponował mi, żebym poszedł z nim na jej 20. urodziny. A że w przeddzień pokłóciłem się ze swoją dziewczyną, chętnie skorzystałem z tego zaproszenia – zdradza Piotr. Na urodzinach Kariny bawiło się dwadzieścia osób, jej rówieśników. – Moi znajomi zachwycali się szybkimi samochodami i gołymi babkami. Piotr był taki inny: dorosły, szarmancki – uśmiecha się Karina. – Elegancka koszulka, sweter, róża w ręku... No więc postanowiłam trochę się nim zająć – dodaje żartobliwie. Zajęła się tak, że półtorej godziny przegadali na tarasie. Rozmawiali o jej studiach, zainteresowaniach, pasjach. – A tak naprawdę to ja gadałam – uściśla Karina. – Po dwóch godzinach uświadomiłam sobie, że on wie o mnie prawie wszystko, a ja o nim nic. Tylko tyle, że skończył studia i pracuje. Nad ranem zmęczeni zabawą goście położyli się na krótką drzemkę. – Mój nowy znajomy położył się obok, ale nawet mnie nie dotknął – opowiada rozbawiona dziewczyna. – A kiedy się obudziłam, już go nie było. Czekała na jego telefon dwa dni, a potem zadzwoniła do ich wspólnego kolegi z prośbą o pomoc. – Piotr zrobił na mnie wrażenie – przyznaje Karina. – Starszy o pięć lat, stanowczy. Wiedział, czego chce od życia. – Ona była w moim typie – wyznaje Piotr. – Jak na swój wiek dojrzała, brunetka, ciemne oczy, oryginalna, ormiańska uroda odziedziczona po matce. Uznałem jednak, że jest dla mnie za młoda. Po interwencji kolegi wysłał do Kariny SMS: „Dziękuję za wspaniałe przyjęcie. Świetnie się bawiłem. Nie sądziłem, że taka dziewczyna zechce mnie poznać”. Karina odpisała natychmiast: „ Czekałam na wiadomość. Cieszę się, że Ciebie poznałam”. – I tak oto zaczęła się nasza miłość – mówią jednym głosem. Mieli spotkać się za kilka dni, w najbliższą sobotę, ale Karina zachorowała na ospę. Piotr wysyłał jej SMS-y. Ostrożne, zdawkowe. Dziewczyna niecierpliwiła się. – Czekałam, że odpowie mi natychmiast, a on odpisywał po kilku godzinach. Tłumaczył, że nie może, bo jest w pracy. Jak to nie może? – denerwowałam się. Przecież to ja powinnam być dla niego najważniejsza!

Film rysunkowy i miś w różowym polarku

Dzisiaj śmieje się z samej siebie. – Przy Piotrze wydoroślałam – mówi. Po trzech tygodniach umówili się do kina, na kreskówkę. Piotr, który z powodu koloru lekarstwa na ospę, nazwał ją Różową Panterą, kupił jej w prezencie misia ubranego w różowy polarek. Zadowolił się misiem, bo pantery nie mógł wypatrzeć w żadnym sklepie. W trakcie tego filmu Piotr po raz pierwszy dotknął jej ręki. – Zrobił to jakoś tak delikatnie, subtelnie, że serce podeszło mi do gardła – wzrusza się Karina. Po filmie poszli na kolację. Karina zaproponowała modną klubokawiarnię. Ona czuła się tam jak ryba w wodzie, jego drażnili i goście i obsługa, i klimat miejsca. – Stary, to nie mój świat – pożalił się znajomemu. Tamten uparcie trzymał stronę Kariny: – Ona nie jest snobką, ma wielkie serce, lubi pomagać innym – wyliczał. I Karina, i Paweł pamiętają wszystkie szczegóły z ich wspólnego życia: daty kolejnych spotkań, dni tygodnia. Na czwartą randkę umówili się na kręgle. Wtedy Karina zażądała, żeby Piotr powiedział jej coś o sobie i... pocałowała go. Pierwsza! – Ustami dotknęłam jego warg, odwróciłam się i pobiegłam do kręgli. To było 19 listopada... – wspomina. Piotr pierwszy powiedział, że ją kocha. Oczekiwał takiego samego wyznania, ale Karina milczała. – Nie byłam jeszcze pewna swoich uczuć – mówi. Zrobiła to parę dni później, w sylwestra. Potem razem wyjechali w góry. – Miałam 20 lat, ale zapytałam mamę o pozwolenie. U nas obowiązują takie zasady. Dla nas, ormiańskich kobiet, pierwszy mężczyzna to ostatni mężczyzna.

Spotkanie dwóch różnych światów

Piotr ma za sobą dwa związki. Oba nieudane. – Karina pomogła mi wyjść z psychicznego dołka. Umiała doradzić, podnieść na duchu. Była przyjacielem, partnerem i moją kobietą. 26-letni mężczyzna teraz przyznaje, że być może tamte porażki to także jego wina. Tak naprawdę nigdy nie wybiegał myślami w odległą przyszłość. W głowie miał taki obraz samego siebie: kawaler, samodzielne mieszkanie, dobry samochód, praca od rana do wieczora, a po kolacji spacery z psem. Dopiero przy Karinie poczuł, że chciałby być mężem i ojcem. Że potrafi żyć dla kogoś, a nie tylko dla siebie. A Karina jest tą kobietą, o którą warto walczyć... Kiedy się poznali, żyli w dwóch różnych światach. Karinę drażniło to, że ukochany nie może pójść z nią w środku dnia po zakupy, ma dla niej czas po godzinie dziewiętnastej, i to nie zawsze, często wyjeżdża w delegacje. Po kilku miesiącach znajomości zaczęli lepiej siebie rozumieć. – Karina szybko musiała dorosnąć, a ja dla niej cofnąłem się w świat chłopięcy – uśmiecha się Piotr. Piotr z natury jest ostrożny, nieufny. – Teraz jest w modzie zdradzanie – uważa. – Wiem, co mówię, widziałem to na własne oczy. Ja umiałem dochować wierności. Siebie jestem pewien, bo wiem, co mam w sercu i w głowie.

Plany na przyszłość

Między nim a Kariną jeszcze nie padły te ostateczne słowa o wspólnym życiu, ale dziewczyna po cichu marzy o jeszcze jednych oficjalnych oświadczynach i zaręczynach. Wierzy, że stanie się to w tym roku. Piotr kiwa potakująco głową. – Postaram się wymyślić coś oryginalnego – obiecuje. Ślub wezmą latem 2011 roku. Wtedy ona będzie miała 23 lata, tyle co kiedyś jej siostra. Piotr zauważa zmiany w zachowaniu ukochanej, choć trochę denerwuje go to, że nie jest w stanie sama niczego zaplanować, choćby wyjazdu na weekend. – Najpierw wykona czterdzieści telefonów do rodziny i znajomych – śmieje się Piotr. – Ja podejmuję decyzję natychmiast: tak lub nie. Ona ma mu za złe, że wciąż jest o nią zazdrosny. – I tak zrobił postępy – podkreśla. – Najpierw zdarzało mu się to co dwie godziny, potem co dwa dni, teraz raz w miesiącu. Ceni w narzeczonym to, że celebruje nie tylko rocznice, ale i miesięcznice. Ona stara się nie być gorsza. Na pierwszą półrocznicę ich poznania kupiła mu na biurko ramkę elektroniczną – coś w rodzaju małego monitora. Wgrała tam ich zdjęcia, zestawiła je tematycznie: raczkująca Karina, obok fotka raczkującego Piotrusia i potem kolejne, ważne chwile z ich życia: pierwsze samodzielne kroczki, I Komunia, zdjęcia z pierwszych kolonii. Ten swoisty filmik zamykał napis: „Od naszego poznania upłynęło już sześć miesięcy, tyle i tyle dni, tyle minut i tyle sekund”. Na ostatnią Gwiazdkę Karina dostała od Piotra szlafrok, piżamę, skarpetki i komplet bielizny, wszystko z Myszką Miki, bo to jej ulubioma maskotka. Ona kupiła mu DVD, elektryczną golarkę i torbę skórzaną. – Wydałam na to całą moją pensję – mówi z dumą. Karina studiuje psychologię i pracuje w firmie swojej siostry. – Teraz nasze spotkania wyglądają tak – śmieje się Karina. – Piotr siedzi spokojnie, słucha tego, co mówię i patrzy na mnie jak na obrazek. A jak ja zrobię przerwę, żeby złapać oddech, to on czasem coś powie... Na razie para ze sobą tylko pomieszkuje i to jedynie w weekendy: raz u jego, raz u jej rodziców. Prawdziwy test z dojrzałości zdadzą, kiedy zamieszkają razem. Dopiero wtedy przekonają się, jak trwałe są ich uczucia. – Poznałam już niektóre nawyki ukochanego. Wiem na przykład, jak wiesza ubrania i rzuca skarpetki – dowcipkuje Karina.

Miłość jedna, tak jak jedno życie
Reklama

Dla Kariny miłość to dopełnienie młodości i kobiecości. Ale też zobowiązanie do zachowania wierności i lojalności. – Miłość to szczęście – mówi 21-latka. Uważa, że kocha się tylko raz. – Miłość jedna, jak życie jedno – dodaje poetycko. Wchodzi do domu, po spotkaniu z Piotrem i już na klatce schodowej odbiera pierwszego SMS-a: „Dziękuję za wspaniały wieczór. Kocham cię”. Zamyka przedpokój i odbiera kolejny: „Dojeżdżam do domu. Już tęsknię”. – I to też jest miłość – uśmiecha się młoda kobieta. Miłość to także zwyczajna codzienność. Wczoraj na przykład Piotr poprosił ją o uprasowanie koszuli. – Dlaczego ja mam to robić? – oburzyła się. – On musi mnie do tego przekonać – mruga porozumiewawczo. Za to dzisiaj sama z siebie zrobiła mu taki twarożek, jaki lubi najbardziej: ze szczypiorkiem i rzodkiewkami. A jeszcze pół roku temu nie przyszło jej do głowy, że może komuś robić jedzenie. Karina jest pewna jednego: kocha Piotra i chciałaby się z nim zestarzeć. – Ale czy ja wiem? – prowokuje ukochanego. – Może coś mi odbije? Głaszcze go po policzku, przytula się i mówi: – Jestem bardzo szczęśliwa. I to jest najważniejsze. Chciałabym, żeby tak było do końca życia...

Reklama
Reklama
Reklama