Reklama

Jest wprost cudownie! Kochamy się namiętnie, spontanicznie, beztrosko. Aż któregoś dnia pojawia się w sypialni ta trzecia… Antykoncepcja! Staje między nami, studzi atmosferę, przeszkadza w erotycznym uniesieniu. Tak może się zdarzyć, gdy jest źle dobrana. Niektóre jej rodzaje przytępiają np. popęd płciowy i choć możemy wreszcie uprawiać seks bez ryzyka wpadki, to po prostu nie mamy już na niego ochoty. Są też takie antykoncepcyjne „wynalazki”, które okazują się niewygodne czy krępujące w użyciu, np. kłują, uwierają, wydają dziwne odgłosy itp. Z kolei te środki, które trzeba aplikować w trakcie zbliżenia lub bezpośrednio przed nim, potrafią popsuć nawet najbardziej intymną atmosferę, sprawić, że miłosny czar pryśnie. Żeby więc uniknąć przykrych niespodzianek i zredukować rozczarowanie seksem, powinniśmy najpierw poznać niedoskonałości metod przeciwciążowych i ewentualnie dowiedzieć się, jak sobie z nimi radzić. Pomogą nam w tym zwierzenia innych kobiet.

Reklama
Seks stał się równie bezpłciowy jak pigułka

Katarzyna Jużycka, 40 lat

Początkowo wydawało się, że tabletki antykoncepcyjne były strzałem w dziesiątkę. Nigdy wcześniej nie kochaliśmy się z mężem tak spontanicznie. Pozbyliśmy się lęku, że znów powiększy się nam rodzina (mieliśmy już dwóch synów) – mówi Katarzyna, blondynka o żywym spojrzeniu, księgowa. Zaraz jednak dodaje, że ta pewność niezawodnej ochrony została zachwiana, gdy zdarzyło się jej zapomnieć o przyjęciu tabletki na czas. – Zamiast przeżywać rozkosz, myślałam w łóżku, czy antykoncepcja zadziała. To mnie frustrowało, aż wreszcie wpadłam na pomysł, by nastawić w komórce stały „przypominacz”. Było z tym nawet trochę śmiechu, bo mąż żartował, że jest jak w filmie „Seksmisja”: weź pigułkę, weź pigułkę! Jednak na ogół się stresowałam, bo np. alarm włączał się przy znajomych lub rodzicach i musiałam udawać, że dostałam SMS-a, robiłam się przy tym czerwona jak burak – opowiada Katarzyna i również się rumieni. Widać, że rozmowa ją krępuje.
Chociaż z tą uciążliwością w przyjmowaniu pigułek jakoś sobie poradziła, wkrótce pojawiły się kolejne problemy. Mniej więcej po miesiącu stosowania antykoncepcja wywołała skutki uboczne. – Pojawiły się zawroty głowy i mdłości. Miałam też wrażenie, że przytyłam, mimo że waga na to nie wskazywała. – Kobieta tłumaczyła sobie, że organizm musi się przyzwyczaić, jednak nieprzyjemne objawy nie mijały, lecz się nasilały. Złe samopoczucie sprawiło, że zaczęła omijać sypialnię wielkim łukiem. A jeśli nawet dochodziło do zbliżeń, nie czuła nic poza rozczarowaniem. Seks stał się dla niej równie atrakcyjny jak obieranie ziemniaków. Początkowo o sabotaż pożycia małżeńskiego nie podejrzewała pigułek. Za łóżkową bylejakość winiła… swojego męża i ich wzajemne relacje. – Zbliżaliśmy się do magicznej czterdziestki, dzieci były bardzo absorbujące, a my jeszcze na dorobku. Przepracowany Piotr nie poświęcał mi tyle uwagi, co kiedyś. – Kasia już prawie pogodziła się z myślą, że w pewnym wieku „tak widocznie musi być”, ale z błędu wyprowadziły ją przyjaciółki. – Powiedziały: „Widzisz, Kacha, tak bywa po pigułkach, niezależnie od wieku. To transakcja wiązana – hamują nie tylko owulację, ale i libido!”. Zapewniły, że lepiej dobrane tabletki zmniejszą dolegliwości, i wysłały mnie do lekarza.
Faktycznie, nowe środki polecone przez specjalistę nie wywoływały już bólów głowy i mdłości, ale Katarzyna nadal nie miała ochoty na seks. – Jeśli już dałam się na niego namówić, to moja pochwa i tak odmawiała współpracy. Była wysuszona i zamknięta, przez co stosunki zaczęły być dla mnie bolesne – skarży się, ale po chwili chwali swojego męża, który znalazł wyjście z sytuacji. – W jeden z weekendów „sprzedał” dzieci swojej mamie i zaprosił mnie na randkę. Jego starania w połączeniu z romantyczną kolacją, winem i muzyką wywołały u mnie przypływ czułości. Wprawdzie pełne zbliżenie nie od razu się udało, ale Piotr miał w zanadrzu jeszcze jedną niespodziankę – tubkę żelu nawilżającego. Jego aplikacja oraz gorące pieszczoty zdziałały cuda. Znowu mogłam cieszyć się bliskością z ukochanym.

Globulka pieniła się jak proszek do prania, ale nasze poczucie humoru pomagało rozładować atmosferę

Edyta Rudzka, 30 lat

W przydomowym ogrodzie Edyty, agentki ubezpieczeniowej, szaleje czterech małych chłopców. – Spokojnie – śmieje się perliście pani domu, postawna blondynka z uroczymi dołeczkami. – Nie wszyscy są moi, dwójka to „urobek” sąsiadów. Chyba nie byłabym wiarygodna w rozmowie o antykoncepcji, gdybym mogła się pochwalić taką czeredą. – Edycie w słowo wchodzi mąż Marek, który rzuca ze śmiechem: – Kochanie, nie mów hop, jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa w tym temacie. Gdy przestają się przekomarzać, kobieta przyznaje, że na jej wybór antykoncepcji wpływ miało późne odstawienie dzieci od piersi. – Chociaż lekarz proponował mi pigułki dla karmiących, bałam się hormonów w czasie laktacji. Nie chciałam też zastrzyku antykoncepcyjnego, który miał wystarczyć na trzy miesiące. Obawiałam się, że będę go źle tolerowała, co odbije się na ssących pokarm maleństwach. Postawiłam więc na globulki dopochwowe.
Nie blokują doznań jak prezerwatywa i są łatwo dostępne, bez recepty – tłumaczy się ze swojej decyzji Edyta. Jak się później okazało, wybór nie był tak idealny. Problemów nastręczała już sama aplikacja preparatu. – Globulkę musiałam wprowadzić do pochwy piętnaście minut przed stosunkiem. Nie trzeba dużej wyobraźni, by zorientować się, że to mało romantyczne. Wyczytałam też w ulotce, że aby zabezpieczenie było pełne, stosunek musi się zakończyć przed upływam godziny od aplikacji. Mówiłam więc do męża: „Dobra, mycho, mamy 45 minut”. Ale zamiast się kochać, zaczynaliśmy chichotać i rozważać, czy nie nastawić budzika – Edyta znów wybucha śmiechem. Trudno uprawiać seks na komendę, ale miłosny nastrój w końcu brał górę i Edyta z Markiem próbowali się do siebie zbliżyć. – I tu dopiero zaczynał się cyrk – chichocze kobieta. – Rozpuszczona globulka pieniła się i wydawała podczas stosunku… krępujące odgłosy. Pewnie gdyby trafiło na inną parę, udawałaby z godnością, że nic nie słychać, nic się nie dzieje. Ale my oczywiście dostawaliśmy ataku śmiechu. Zwłaszcza że Marek po każdym dźwięku mówił, przekomicznie modulując głos: „Ależ Edyto!”. Mało tego, jeszcze dwa dni po stosunku musiałam „walczyć” z pienistymi upławami z resztek preparatu.
Teraz Edyta zażywa pigułki antykoncepcyjne, ale z perspektywy czasu przyznaje, że z globulkami nie było aż tak źle. – To metoda do krótkotrwałego stosowania, i tylko przez doświadczoną parę, która ma do siebie dystans. Nie polecałabym jej podczas pierwszych kontaktów, kiedy związek dopiero się buduje. No, chyba że takim wariatom jak my!

Gumowy "pośrednik" narobił nam kłopotów

Alicja Marczak, 25 lat

Chciałabym metody, która jednocześnie ma działanie antykoncepcyjne, chroni przed zakażeniami płciowymi i nie powoduje dyskomfortu w użyciu. Ale takie rzeczy to tylko w… No, wiesz, jak w tej reklamie telefonii komórkowej – śmieje się Alicja, atrakcyjna studentka marketingu i zarządzania. Na razie próbuje łączyć różne metody: pigułkę, bo najskuteczniej zapobiega ciąży, i prezerwatywę, bo chroni zdrowie. Ale gdzie przyjemność? – No właśnie, zwłaszcza gumka potrafi ją skutecznie zepsuć. Na początek trzeba się namęczyć, by przekonać do niej faceta.
Pamiętam, jak niechętny był jej na początku mój chłopak, Maciek. Ciągle pytał, po co nam kondom, skoro biorę tabletki antykoncepcyjne – wspomina Alicja. – Byłam zabezpieczona i to mu wystarczało. Ale ja chciałam być chroniona także przed chorobami, póki nie nabiorę zaufania do nowego partnera. Jestem asertywną i zdecydowaną osobą, trudno jednak powiedzieć ukochanemu (zwłaszcza na początku związku, gdy motylki szaleją w brzuchu), że postrzega się go jako potencjalne źródło wstydliwych przypadłości – mówi Alicja i patrzy czule na zdjęcie ciemnowłosego chłopaka, który próbuje złapać równowagę na desce windsurfingowej. Uciekła się więc do fortelu. Wytłumaczyła Maćkowi, że musi zrobić przerwę w braniu tabletek na zalecenie lekarza. Chłopak nie był zachwycony, ale uległ wobec medycznego autorytetu. Jednak w tym miejscy schody wcale się nie skończyły. – Sam moment założenia kondomu też okazał się problematyczny. Pieścimy się, jest jak w niebie, a tu nagle trzeba wziąć kawałek sztucznego tworzywa i go użyć! Jak tu mówić o spontaniczności zbliżenia i narastaniu miłosnego napięcia? – skarży się Alicja, ale po chwili dodaje, że z czasem jej partner nauczył się dbać o to, by konieczność założenia prezerwatywy nie mąciła intymnego nastroju. – Już nie muszę bać się, że wybuchnę śmiechem, kiedy w kulminacyjnym momencie Maciek zaczyna mocować się z wiadomą paczuszką. Teraz otwiera opakowanie wcześniej i trzyma je w pogotowiu na pobliskiej półce. Dzięki temu udaje mu się założyć prezerwatywę szybko i dyskretnie.
Na tym jednak nie kończą się ich przygody z gumką. Kiedyś po jednym ze po zbliżeń Alicja poczuła silne pieczenie w intymnym miejscu. Wspomina to okropnie: – Paliło mnie tak, jakby mi ktoś posmarował te rejony ciała żrącą substancją. Nie chciałam niepokoić Maćka i pobiegłam szybko pod prysznic. Po dokładnym umyciu przyszła ulga. Nadal jednak nie wiedziałam, co się dzieje. Obawiałam się, że przy kolejnych zbliżeniach sytuacja może się powtórzyć. Zaczęłam ich więc unikać. Na szczęście partner Alicji dość szybko zorientował się, że coś jest nie tak, i wyciągnął od niej prawdę. – Chodźmy do twojego ginekologa – zaproponował. Okazało się, że dziewczyna jest uczulona na składnik nawilżający, a nie prezerwatywy jako takie. Wcześniej używali z Maćkiem tych bez środka nawilżającego, więc dopiero teraz wyszło szydło z worka. Lekarz zalecił powrót do wcześniej stosowanych kondomów i problemy się nie powtórzyły. Alicja jeszcze przez jakiś czas nalegała na używanie prezerwatyw. Wiedziała, że Maćkowi ten „pośrednik” w przekazywaniu doznań nadal przeszkadza, ale chłopak nie naciskał już tak bardzo na zmianę antykoncepcji. – Dzięki temu wiem, że traktuje mnie poważnie i będzie gotowy do innych „poświęceń”, jeśli okażą się konieczne – uśmiecha się porozumiewawczo. A na koniec dodaje: – Cieszę się jednak, że w końcu nadszedł czas, w którym mogę zrezygnować z używania prezerwatyw i poprzestać na samych tabletkach. Jestem już pewna naszego związku…

Spirala zniechęciła do amorów mojego męża

Anna Oleńska, 33 lata

Anna rodziła już dwa razy, mogła więc pozwolić sobie na założenie spirali hormonalnej. – Jedynym jej minusem wydawał mi się duży jednorazowy koszt. Ale ponieważ miała wystarczyć na pięć lat, jej jednostkowa cena okazywała się dużo niższa niż w przypadku pigułek czy prezerwatyw – tłumaczy zadbana i rzeczowa specjalistka public relations. Kiedy udało się jej uszczknąć z domowego budżetu potrzebne 1000 zł (800 spirala i 200 założenie), sądziła, że wreszcie będzie mogła cieszyć się nieskrępowanym seksem. Niestety, innego zdania był jej partner.
– Już przy pierwszych zbliżeniach skarżył się, że coś go… kłuje. Uznałam, że wymyśla, bo jest pod wrażeniem tego, że mam w sobie, było nie było, obce ciało – Anna przyznaje, że bagatelizowała narzekania męża. On jednak w pewnym momencie zaczął unikać zbliżeń. – Rany, sprawa zrobiła się poważna! Zaproponowałam więc, by kochać się w innych pozycjach niż dotychczas. Takich, przy których penetracja jest płytsza i problem kłucia nie powinien występować. Zwykle pomagało, ale z czasem nawet w tych „bezpiecznych” konfiguracjach Paweł odczuwał dyskomfort. Każdy stosunek był stresem: ukłuje czy nie ukłuje? Anna miała dość tej huśtawki i zwróciła się o pomoc do ginekologa. Okazało się, że nieprzyjemne doznania u partnera są możliwe. Przy zakładaniu spirali lekarz zostawia bowiem rodzaj „wąsów” – sznureczków, które ułatwiają usunięcie mechanizmu w przyszłości. W kwaśnym środowisku pochwy mogą one stać się twarde i przy stosunku drażnić wrażliwy męski organ. Gdy jednak Anna na następnej wizycie poprosiła specjalistę, by krócej przyciął „wąsy” spirali, oboje z mężem stali się jej zwolennikami.

Reklama

NASZ EKSPERT RADZI

Ryszard Rutkowski, ginekolog-położnik
O czym trzeba pamiętać, dobierając antykoncepcję? Gdy współżycie jest okazjonalne, wystarczy prezerwatywa lub globulka plemnikobójcza (z tym że jeśli ma się kilku partnerów lub nie jest się pewną tego jedynego, to prezerwatywa jest konieczna). Przy regularnych stosunkach lepiej stosować doustne pigułki lub wkładkę domaciczną (kiedy krwawienia miesięczne są skąpe, to tę klasyczną z miedzią, gdy obfite – tę z hormonem.

Reklama
Reklama
Reklama