Gdy nadchodzą ciche dni
Bo łóżko było niepościelone, zupa za słona, a koszula nieuprasowana. Jedno jest pewne: powód do kłótni zawsze się znajdzie.
- Naj
ONA
Tego już za wiele. Nie jestem jego niewolnicą. Przychodzi z pracy i czepia się o jakieś głupoty. Przecież to, że jestem w domu, nie znaczy, że siedzę na kanapie i przez cały dzień oglądam seriale, malując sobie paznokcie. A dzieci, zakupy, całe mieszkanie na głowie to nic? Gdy po raz kolejny zaczął się czepiać paproszka na dywanie i za słonego twarożku, trzasnęłam talerzem i wykrzyczałam, co też o tym wszystkim myślę. Obraził się. Dobrze, chce cichych dni, będzie je miał! Ciekawe, jak długo wytrzyma.
1. dzień
Oglądał telewizję do późna. Kiedy przyszedł do łóżka, odwrócił się do mnie plecami. Nie powiedział mi nawet "dobranoc". Również się odwróciłam.
2. dzień
Gdy zobaczył, że nie zrobiłam mu śniadania, zachował kamienną twarz. Pobawił się chwilę z dziećmi i poszedł do pracy. Nie zadzwonił przez cały dzień. Ugotowałam mniejszy obiad, więc dla niego nic nie zostało. Gdy wrócił, ostentacyjnie zrobił sobie kanapki. Nawet na mnie nie spojrzał, jakby mnie w ogóle nie było. Kiedy włączyłam telewizor, poszedł do pokoju dzieci. Nic mu nie będzie, jak im poczyta na dobranoc. Kochany tatuś.
3. dzień
Widziałam, że tylko przełknął ślinę, gdy znów nie przygotowałam dla niego śniadania. W ciągu dnia zadzwonił, ale chłodno poprosił, żebym dała mu do telefonu Marcinka. Synek opowiedział mu, co jedliśmy na obiad. Kiedy skończyli, Marcin poprosił, żebym zostawiła dla taty trochę kotleta i ziemniaków. Cwaniak! W końcu to, co zostało, zjadła mama, która przyszła nas odwiedzić. On musiał znów zadowolić się kanapkami. Ale w łóżku już nie odwrócił się ode mnie.
4. dzień
Wstał pierwszy. Kiedy weszłam do łazienki, powiedział "dzień dobry" i pogłaskał po ręce. Zrobiłam śniadanie, ale z obiadu znów dla niego nic nie zostało. Gdy wrócił z pracy, miał minę chłopca, któremu zabrano zabawki. Zrobiłam pyszną kolację. Rzucił się na nią, jak by przez cały dzień nie jadł. W sypialni powiedział "przepraszam" i przyznał, że praca w domu to harówka.
5. dzień
Zachowywał się tak, jakbyśmy dzień wcześniej wzięli ślub.
ON
Urobi się człowiek przez cały dzień, a gdy wraca do domu, to nie może mieć nawet chwili spokoju. Dzieciaki wrzeszczą, obiad zimny, wszędzie bałagan i jak coś się powie, to od razu jest krzyk, że to ona pójdzie do pracy, a ja zostanę w domu. Czy naprawdę za dużo żądam? Kiedy po raz kolejny usłyszałem, że nie zdążyła posprzątać i uprasować mi koszul, bo wpadła do niej mamusia z koleżanką, wykrzyczałem jej to wszystko. Obraziła się. Ale co tam, nie pozostanę jej dłużny.
1. dzień
Zjadłem kolację, którą rzuciła mi na stół, i zamknąłem się w pokoju. Pooglądałem sobie telewizję, skacząc po kanałach. Ale mi tego brakowało! Przynajmniej jeden pożytek z tej kłótni. Schowałem też pilota. Ciekawe, jak długo wytrzyma bez tych swoich tasiemcowych seriali?
2. dzień
Poszła w zaparte i nie zrobiła mi śniadania. Pewnie myśli, że weźmie mnie na głód. Grubo się myli. Zjem sobie w firmowej kantynie. Dałem całusy dzieciakom i poszedłem. W drodze do pracy przypomniałem sobie, że nasz bufet właśnie jest remontowany, a w pobliżu nie ma żadnego sklepu. Wściekłem się, bo nie było w domu obiadu. W końcu nie jadłem przez cały dzień. Na kolację też się nie doczekałem. Pobawiłem się z dzieciakami i sam sobie zrobiłem coś do jedzenia. Ciekawe, jak znalazła pilota od telewizora.
3. dzień
Znowu nie zrobiła mi śniadania. Perspektywa remontowanego bufetu i całego dnia bez jedzenia trochę mnie przeraziła. Nie dałem jednak niczego po sobie poznać. Zatrzymałem się na stacji benzynowej i kupiłem sobie bułki, batoniki i napoje. Po południu zadzwoniłem do domu. Marcinek opowiedział mi, co zjadł na obiad. Poprosiłem, żeby przypomniał mamie o obiedzie dla mnie. Nie zostawiła nic. W łóżku próbowałem ją przeprosić, ale już spała.
4. dzień
Przeprosiłem ją. Naprawdę jest mistrzynią w robieniu śniadań. Kiedy wróciłem i nie było obiadu, wpadłem w panikę. Na szczęście zrobiła pyszną kolację.
5. dzień
Była uśmiechnięta i radosna. Jak to dobrze, że to już koniec, bo bufet wciąż zamknięty.