Reklama

Nowe pokłady miłości

Od zawsze byłem troskliwym, czułym wobec innych ludzi człowiekiem. Ale od momentu kiedy urodziła się nasza córeczka, odkrywam w sobie nowe pokłady miłości. Patrzę na nią każdego dnia, obserwuję, jak codziennie jest o milimetr większa i myślę sobie, że z każdym dniem coraz bardziej ją kocham.

Reklama

Pierwszy powiew odpowiedzialności

Wraz z narodzinami dziecka pojawia się też odpowiedzialność. Można się przed nią bronić rękami i nogami, a ona i tak przyjdzie. Ostatnio kumpel jadąc ze mną samochodem zauważył, że prowadzę znacznie ostrożniej niż dotychczas. A Marianny nawet nie było z nami! Ale przecież muszę uważać także na siebie – będę jej potrzebny jeszcze przez wiele lat. Kolega powiedział mi podczas tej wyprawy, że stałem się „ojcowaty”. To dla mnie żadna obelga. Raczej komplement – jestem młodym, odpowiedzialnym ojcem.

Cement dla związku

Uważam, że dziecko nie może być lekiem na kryzys w związku. Ale kiedy między ludźmi dobrze się układa i takiej kochającej się parze rodzi się maluszek, to jest to dla nich cudowne spoiwo. Nawet kiedy zdarzy nam się z Kasią sprzeczka, to wystarczy, że spojrzymy w stronę łóżeczka Marianny i złość mija, jak ręką odjął. Przecież obok nas jest mały cud, cała nasza nadzieja, owoc tego, że się kochamy. Jak tu się kłócić?

Ja, ojciec, poważna głowa rodziny!

Po narodzinach dziecka mężczyzna uświadamia sobie, że od tej pory także finansowo odpowiada za maleństwo i jego matkę. Pora zacząć zarabiać! Zachcianki dorosłych mogą poczekać, ale szkrab potrzebuje wielu rzeczy. No bo jak dziecko ma sobie radzić bez smoczków i pieluszek…

Drzewo, dom... córeczka

Kiedy patrzę na Mariannę uświadamiam sobie, że ona to ktoś, kto po mnie zostanie. Dzieło mojego życia. W niej, nawet gdy mnie już nie będzie, zostanie moje myślenie, podobne do moich zachowania. Ktoś będzie kontynuował to, co ja robiłem. Wychowam dziecko, które będzie moim świadectwem. Poważna sprawa!

Reklama

Zmiana w rodzinnym szeregu

Teraz nie jestem już tylko synem swoich rodziców. Sam jestem ojcem. I czekam tylko, aż usłyszę: „Zobacz, jak trudno jest wychowywać dziecko”. Mam nadzieję, że nastąpi to dopiero wtedy, gdy Marianna będzie już nastolatką i zacznie się buntować. Na razie nie mamy z Kasią wiele pracy przy wychowywaniu córeczki, bo jest grzeczna jak aniołek!

Reklama
Reklama
Reklama