Droga do szczęścia wiedzie przez kompromis

Kiedy ludzie się dopiero poznają, pozostają pod wpływem wzajemnego uroku i bardzo często jest tak, że nie drażni ich w sobie wzajemnie prawie nic. Są skorzy do ustępstw i gotowi poświęcić wiele dla miłości. Ale gdy to odurzenie opadnie, zaczyna się prawdziwa praca nad stworzeniem dobrego związku. Aby zakończyła się sukcesem, nie wolno ani na chwilkę zapomnieć, że nie istnieje jeden najlepszy na świecie i najprawdziwszy punkt widzenia. Racja rzadko kiedy leży po jednej stronie. Weźmy prosty przykład: ty pochodzisz z rodziny, gdzie do kolacji wigilijnej siadali tylko twoi rodzice i rodzeństwo. W rodzinie twojego męża całe święta są pretekstem do rodzinnych zjazdów. Każde z was przywiązane jest do swojego: ty chcesz intymnej Wigilii we dwoje, on chce pogadać ze wszystkimi kuzynami i dziadkami. Każde uzasadnienie jest równie ważne, jednak naprawdę dą się znaleźć rozwiązania, które zadowolą, przynajmniej częściowo, za to obie strony. Najważniejsze, żeby każda strona otworzyła się na punkt widzenia drugiej osoby i zrozumiała jej motywacje. Jeśli pozbawisz męża możliwości spotkania z rodziną przy stole, jego radość z Gwiazdki nie będzie pełna (a tego na pewno nie chcesz). W wielkich i małych sprawach trzeba szukać rozwiązań w połowie drogi. Te kompromisy (np. Wigilia jego, pierwszy dzień świąt twój) staną się waszą częścią wspólną, podstawą, na której zbudujecie szczęśliwy związek.