Doceń, zanim stracisz
Bardzo często w codziennym życiu nie potrafimy dostrzec tego, co posiadamy. A potem z żalem oglądamy się za przegapionymi szansami?
- Claudia
Masz kogoś, kto świata poza tobą nie widzi, i przyjaciół, z którymi możesz konie kraść. Na konto jak w zegarku wpływa całkiem pokaźna pensja. Udało ci się także za okazyjne pieniądze wynająć przestronne mieszkanie, a przed blokiem stoją srebrzyste cztery kółka. Wydawać by się mogło, że brakuje ci tylko ptasiego mleka. Jednak daleko ci do zadowolenia. Ciągle narzekasz, że partner jest za mało ambitny, znajomi traktują życie zbyt lekko, w pracy za bardzo cię wykorzystują, lokum jest zbyt głośne, a auto ma już sześć lat. Wszystko chciałabyś mieć z najwyższej półki! Tymczasem odnosisz wrażenie, że dostajesz od życia towar wybrakowany. Stąd wiecznie kręcisz nosem! Nie umiesz cieszyć się tym, co posiadasz.
Gdy pociąg odjedzie?
Doceniasz coś dopiero, gdy to stracisz - kiedy ucieknie ci sprzed nosa jak pociąg, na który się spóźniłaś. Właściciel wymówi ci mieszkanie - zatęsknisz wtedy za malowniczym widokiem z okna i wygodną lokalizacją. Zwolnią cię z pracy - zrozumiesz, co to znaczy zaciskanie pasa. Tak samo, gdy ukradną ci samochód: natychmiast z rozrzewnieniem przechrzcisz "stary złom" na "poczciwe autko". Wspomnisz, jak świetnie ukochany znał się na jazzie i koił twoje nerwy naśladowaniem Chaplina - dopiero, gdy jego plecy zamajaczą ci na horyzoncie niczym zarys ostatniego wagonu. Zawsze jest tak samo: zostając z niczym, uświadamiasz sobie, jak wiele miałaś (i co najgorsze, straciłaś to na własne życzenie)!
Wtedy stwierdzasz, że lepszy wróbel w garści niż kanarek na dachu. Jesteś gotowa zadowolić się tym, co początkowo ci nie wystarczało. Próbujesz nadrobić stracony czas i odzyskać zaprzepaszczone szanse. Dzwonisz do przyjaciela, z którym rok temu zerwałaś kontakt, decydujesz się na zagraniczne stypendium, na które kiedyś nie miałaś ochoty. Lecz, niestety, czasem bywa już za późno. Bo choć nieraz udaje się dogonić przegapiony pociąg (naprawić błędy i odzyskać coś lub kogoś), to jednak do niektórych wagonów nie da się już wskoczyć. Przyjaciel zawsze może odejść, a na stypendium pojedzie ktoś inny.
Kłamał więc ten, kto powiedział, że nigdy nie jest za późno? Źródła malkontenctwa Za twoim wiecznym rozczarowaniem może kryć się niezadowolenie z samej siebie. Żeby nie musieć mierzyć się z własnymi wadami (np. bałaganiarstwem lub nieterminowością), przenosisz negatywne odczucia na inne osoby lub sytuacje. Narzekasz więc na męża, że "stawia" skarpetki po kątach, i na huk za oknem, który nie pozwolił ci skończyć na czas raportu. Podczas gdy tak naprawdę powinnaś to wszystko odnieść do siebie. Stawić czoło własnym niedociągnięciom, zamiast usprawiedliwiać się niesprzyjającymi okolicznościami i niedoskonałością innych.
Może też ukrywasz się za swoim niezadowoleniem, żeby w innych nie wzbudzać zawiści. Z ludźmi tak już jest, że więcej ciepłych uczuć mają dla tych, którym nie wiedzie się idealnie. Jeżeli więc ponarzekasz na skąpego męża czy przeciekający dach w nowo wybudowanym domu, nikt nie będzie ci zazdrościł i tracił do ciebie sympatii. Cóż jednak z tego, skoro sama pozbawisz się radości z własnych osiągnięć i zadowolenia z życia. Poza tym narzekanie masz we krwi - to bowiem nasz narodowy spadek! W Polsce od zawsze cnotą było zmagać się i walczyć, a nie być szczęśliwym. Stąd uśmiechnięte (amerykańskie) reakcje zadowolenia wydają się nam płytkie i powierzchowne, a nawet pobłażające i mało wymagające. Typowe jest też powiedzenie: "Mądry Polak po szkodzie". Panuje u nas zwyczaj doceniania i ratowania sytuacji dopiero po fakcie - gdy mleko już się rozleje. Połączenie tych dwóch typowo polskich cech daje ci "predyspozycje" do zapadania na syndrom uciekającego pociągu. Jeśli do tego jeszcze matka i ojciec zafundowali ci rodzinny "trening niezadowolenia", twoje życie ma wielkie szanse przypominać pogoń za niedoścignionym. Wystarczy, że byłaś np. wychowana przez nierozumiejących cię rodziców, którzy wprawdzie zajmowali się tobą troskliwie, jednak rozmijali z twoimi oczekiwaniami. Uszczęśliwiali cię np. nartami, podczas gdy ty marzyłaś o łyżwach.
Stąd w dorosłym życiu zachowujesz się tak, jakbyś dostawała nie to, na co masz ochotę. Podobnie może być, jeśli opiekunowie dawali ci z siebie za dużo. Stąd teraz żądasz od ludzi, by byli bez skazy, i wchodzisz w życie ze zbyt dużymi oczekiwaniami. Nic i nikt nie jest wystarczająco dobry, by ci dogodzić. Żadna rzecz ani osoba nie przechodzi twojej "próby jakości". Nawet w raju doszukałabyś się wad!
Zmiana kierunku
Grubo się mylisz, jeżeli sądzisz, że punktując czyjeś słabości, zwrócisz jego uwagę na swoje oczekiwania i sprowokujesz do "poprawy". Niestety, narzekanie nie ma mocy sprawczej. Twoje wieczne niezadowolenie nie uczyni z narzeczonego najlepszej partii w okolicy. Wręcz przeciwnie! Niedoceniany partner nie wytrzyma ciosania kołków na głowie i odejdzie. A ty będziesz musiała zapomnieć o związku z długim terminem ważności, bo nawet największa miłość zapięta na ostatni guzik może się udusić! Dlatego nie cenzuruj bez przerwy zachowań innych osób i bądź bardziej wyrozumiała.
Nie znaczy to, że masz akceptować skrajną marność, ale nie możesz też oczekiwać nieskazitelności. Podobnie spuść z tonu w stosunku do rzeczy i sytuacji. Chociaż w życiu warto wspinać się na palce i sięgać po najlepsze, to jednak nie można mylić ambicji z roszczeniowym stosunkiem do rzeczywistości. Bo ci, którzy żądają za dużo, często zostają z niczym. Jeżeli więc nie chcesz podeptać tego, co masz, staraj się pozytywnie przeprogramować. W każdej osobie, rzeczy czy sytuacji doszukuj się dobrych stron. Na tych wyłowionych zaletach próbuj opierać zasadniczy ciężar swojego spojrzenia na świat. Jeśli zerkniesz na ludzi i otoczenie z ciepłymi uczuciami, od razu nabiorą królewskiego połysku. Lepiej polerować świat spojrzeniem, niż przegapić w życiu coś ważnego.
Niepozorny mężczyzna, nieciekawa praca czy nudna znajoma mogą się bowiem okazać oprawionym w plastik brylantem. Zrozum też, że nie warto porównywać się z innymi. Czyniąc z nich punkt odniesienia, wpadniesz w pułapkę wiecznego nienasycenia. Bo zawsze znajdą się ludzie z życiem atrakcyjniejszym od twojego. Każdą zmarnowaną szansę czy przegapioną wartość (czyli pociąg, który bezpowrotnie odjedzie) możesz jednak potraktować jako naukę na przyszłość. Gdy np. nowy szef okaże się o piekło gorszy od tego, na którego pomstowałaś, zrozumiesz powiedzenie: "Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma".
Zamiast marzyć o lepszej przyszłości, skupisz się na tym, co tu i teraz. Nikt nie da ci abonamentu na szczęście. Musisz go szukać sama. W życzliwym uśmiechu przyjaciela, nowym wazonie na komodzie, rowerowej wycieczce za miasto? Jeśli nie nauczysz się doceniać tego, co udało ci się osiągnąć, utoniesz w beznadziei i niespełnieniu. Wiecznie będziesz goniła szczęście, próbując złapać je za ogon, a ono i tak wymknie ci się z rąk?