Reklama

Odprowadziłem ją na dworzec, ona pojechała do rodziny, a ja na tydzień zostałem sam i pokwikiwałem z rozkoszy jak nażarta świnia – brzmi jak wymarzony urlop? Niekoniecznie, choć właśnie tak wspominał swoje najlepsze wakacje bohater opowiadania Hrabala. Skąd biorą się podobne przemyślenia i emocje w prawdziwym życiu?
– Między innymi z naszych bardzo wygórowanych oczekiwań względem tych kilku dni w roku. Tymczasem na urlopie wcale nie ma być przede wszystkim i na siłę miło, ma być prawdziwie, jak w „normalnym” życiu – podkreśla wyraźnie psycholog i terapeutka Adriana Klos.
Jesteśmy coraz bardziej poirytowani, zdenerwowani – wynika z badań Pentora. Awanturujemy się w domach, podczas robienia zakupów, w szkołach naszych dzieci, na lekcji tenisa, który z założenia ma być przyjemnością. Wdajemy się w konflikty ze swoimi bliskimi i z tymi nowo poznanymi, w pracy, na parkingu. Dlaczego oczekujemy, że podczas urlopu wszystko to, czym zatruwamy swoje życie na co dzień, nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, miałoby zniknąć?
Po pierwsze, nie potrafimy odpoczywać, a to umiejętność, która nie pojawia się sama z siebie. Wydaje się nam, że w urlop po prostu wpisany jest relaks. Nie jest! Jeśli relaksować się nie umiemy. Jeśli przez cały rok kumulujemy w sobie stres, złość i nie mamy żadnego „systemu”, który rozładowuje nasze napięcia na bieżąco. Po drugie, rodzinne wakacje planujemy zazwyczaj z wyprzedzeniem. Szukamy, sprawdzamy, rezerwujemy. A potem się pakujemy. I wraz z kilogramami bagażu w podróż zabieramy swoje emocje. Niewypowiedziane żale do żony, stłumione pretensje do narzeczonego czy złość na dzieci, które nie dają chwili wytchnienia. Więc już w samochodzie ona krzyczy na niego, że nie zna drogi, że mógł wybrać krótszą, a nie najdłuższy objazd. On odkrzykuje: „Znowu to samo, przestań się wydzierać!”. Jedno jest pewne: Właśnie zaczęły się wakacje!
W czasie wakacji wszystko sobie wyjaśnimy. Będzie na to czas.
– Wiele kobiet sądzi, że urlop to idealny moment na to, żeby wreszcie o wszystkim porozmawiać – mówi Adriana Klos. Żyjemy w codziennym pędzie, mijamy się przelotem, rozdzielamy obowiązki, wymieniamy kilka zdań. Racjonalnych wytłumaczeń dla takiego funkcjonowania mamy przynajmniej kilka. Zawsze jest coś na ten moment ważniejszego. Nagle znajdujemy się gdzieś daleko, w innej scenerii i wreszcie mamy ten mityczny wolny czas. Próbujemy więc go „wykorzystać”. Po czym okazuje się, że próba rozmowy z kimś, kogo – tak myślę – znam bardzo dobrze, jest trudna. Mówimy innym językiem, który dla drugiej strony brzmi nagle zupełnie obco.
– Ludziom się wydaje, że wszelkie kłopoty, które zdarzają się każdego dnia, są wynikiem braku czasu i sposobu życia – mówi Adriana Klos. – Tymczasem są one jedynie objawem prawdziwych konfliktów, a nie ich przyczyną. A z tego najłatwiej zdać sobie sprawę właśnie podczas wakacji, kiedy teoretycznie mamy możliwość, aby przeżyć idealnie te kilka dni – dodaje psycholog. My bardzo często uciekamy od siebie na co dzień, np. w pracę, właśnie po to, by nie konfrontować się z tym, co nas boli, co nam przeszkadza. „Nie mam teraz na to siły” – powtarzamy sobie.
Czy urlop jest zatem dobrym momentem, żeby, jak z karabinu maszynowego, wyrzucić z siebie nagle wszystko?
– Nie uważam, by był to najlepszy pomysł – przestrzega terapeutka. Tylko dlatego, że mamy na to przestrzeń, nie warto robić z wakacji piekła. I tak nie jesteśmy w stanie rozwiązać problemów, nad którymi należy pracować każdego dnia. – To oczywiście nie oznacza, że jeśli leży mi coś na sercu, mam to w sobie tłumić, ale przestrzegam przed traktowaniem wakacji jako wyjazdu terapeutycznego – podkreśla Adriana Klos. – Warto jednak pamiętać, że podczas urlopu także bardzo ważna jest forma komunikacji. Należy przemyśleć dokładnie, co chcemy powiedzieć, i zrobić to tak, aby nasz partner nie miał natychmiast ochoty zmienić numeru hotelowego pokoju. Pamiętajmy cały czas, że każdy z nas wyjeżdża z nadzieją, iż będzie przyjemnie, uda się odpocząć.
– Jeśli czujemy, że jest coś, o czym na pewno chcemy porozmawiać, proponuję zacząć temat delikatnie, w spokojny sposób poprosić partnera o przemyślenie sobie tego, co nas trapi, a nie przeprowadzać na plaży zmasowanego ataku. To prawda, że w niecodziennych warunkach łatwiej jest przyjąć takie słowa żalu. Pod warunkiem że będą wypowiedziane w ciepły i przyjazny sposób. Bo nie mają wykluczać późniejszej wspólnej kolacji, którą wcześniej sobie zaplanowaliśmy.
Ludzie nie godzą się ze sobą szczerze tylko dlatego, że zostają skazani na przebywanie razem przez 24 godziny na dobę. Godzą się wtedy, kiedy oboje dojrzeją do konstruktywnych rozmów i głębokiej, prawdziwej chęci pojednania. Dlatego próba załatwienia konfliktów, bo akurat jest ku temu sposobność, może je jedynie zaostrzyć.
Jedziemy razem po to, żeby non stop być blisko siebie. Bo na co dzień nie ma takiej możliwości.
Myślimy: „Jeśli nie spędzimy ze sobą każdej chwili, to znaczy, że już nie chcemy być razem, nie zależy nam na sobie, nie kochamy się”. – Nic podobnego – mówi Adriana Klos. – Krąży taki mit, to prawda, że zakochani czy kochający się ludzie, jeśli tylko mają taką możliwość, a mają ją właśnie wyłącznie podczas wakacji, nie odstępują siebie na krok. Mity należy obalać – dodaje. Fakt, że nie chcesz towarzyszyć partnerowi podczas kolejnej partii tenisa, którą właśnie idzie rozegrać, nie świadczy o tym, że w niewłaściwy sposób spędzasz urlop, czy tym bardziej o tym, że wasza miłość już się wypaliła. To on gra w tenisa, to jego hobby, i nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś w tym czasie leżała plackiem na plaży, jeśli masz na to ochotę. – Oczywiście warto porozmawiać przed wakacjami o tym, na co kto ma ochotę, jak ten urlop widzi, w jaki sposób chce go spędzić – mówi psycholog. – Ale różnimy się, mamy inne preferencje i to nie dyskwalifikuje jakości związku. Ktoś lubi odpoczywać aktywnie, jeździć na wszystkie wycieczki, zwiedzać. Drugiej osobie pasuje leniuchowanie. Nic na siłę, nie należy się naginać. Warto wypracować kompromis i umówić się: będę ci towarzyszyć dzisiaj w zwiedzaniu, ale jutro zostaję na miejscu, a wieczorem spotkamy się na kolacji. To będzie fajny moment, żeby opowiedzieć sobie, co wydarzyło się w ciągu dnia, co ktoś zobaczył, kogo poznał.
Wartością dla związku jest też to, że się zmieniamy, kształcimy (także dzięki podróżom), wtedy jesteśmy w stanie podtrzymywać wzajemną fascynację.
Ciągłe „kiszenie się” w starych schematach nas zwyczajnie nudzi.
– Na urlopie nie zaszkodzi również odrobina zdrowej zazdrości – uśmiecha się Adriana Klos. Mężczyzna przychodzący na plażę po swoją kobietę, widzący, że jest adorowana przez innych panów, porasta w piórka: „Wszyscy się za nią oglądają, a ona czeka tu na mnie”. To bardzo dobry wstęp do przyjemnego wieczoru. Spędzenie kilku dni podczas dwutygodniowego urlopu w jakimś oddaleniu naprawdę może podziałać na związek stymulująco.
Na wakacjach inaczej smakuje też uczucie tęsknoty. Dodaje dreszczyku, pobudza emocje. Kontrolowanie każdego ruchu partnera, ciągłe trzymanie się siebie kurczowo z pewnością nie uatrakcyjnia wspólnego czasu – podpowiada terapeutka.
„Tato, nie chowaj głowy w piasek!”. Urlop to czas, żeby wynagrodzić dzieciom swoją nieobecność.
– To błąd, który zdarza się popełniać kobietom – przestrzega Adriana Klos. – Mówię o kobietach, bo to one zazwyczaj w ciągu roku spędzają z dziećmi więcej czasu. „Jedziemy na urlop, to wreszcie się nimi zajmiesz. Chcę od nich odpocząć. One tęsknią za ojcem, więc teraz powinieneś wynagrodzić im ten czas”. – To bzdura i emocjonalny szantaż. Przestrzegam przed stosowaniem takich metod. Mogą zniszczyć każde wakacje – radzi psycholog.
Po pierwsze, braku czasu nie da się ani nadrobić, ani spędzić go z dziećmi na zapas.
Po drugie, wszyscy członkowie rodziny na urlop jadą po to, aby wypocząć. Przy „standardowym” podziale ról kobieta chce się oderwać od codziennego kieratu zawodowych i domowych obowiązków, ale tak samo mężczyzna – od spisanego co do minuty planu dnia. Jeśli z góry poinformujesz go o tym, że jego rolą i odkupieniem grzechów jest teraz zapewnianie całodniowej rozrywki krzyczącym maluchom, będzie się buntował. I słusznie. On też potrzebuje czasu dla siebie. Nie chodzi o to, żeby z utęsknieniem czekał na wieczór, aż wasze dzieci zasną. Chodzi raczej o to, żeby z przyjemnością spędzał z nimi codziennie jakiś czas.
Warto zrobić grafik. Opisujący, kiedy jesteście z dziećmi razem, kiedy każde z was ma od nich „wolne”, a kiedy podrzucacie je znajomym z pokoju obok czy wynajętej opiekunce, choćby na dwie godziny, i jesteście dla siebie. W ten sposób da się uniknąć sytuacji, kiedy poirytowany tata siedzi zakopany do połowy w piachu i marzy o tym, aby dzieci zakopały go żywcem już do końca! –
To banalne, ale prawdziwe, liczy się jakość spędzanego z dziećmi czasu, a nie rekordy bite w godzinach – przypomina psycholog. Dzieci znakomicie wyczuwają, kiedy spędzamy z nimi czas z przyjemnością, w sposób niewymuszony, a kiedy robimy to na siłę, nie mając chęci. I tylko z tego pierwszego sposobu bycia z nimi tak naprawdę czerpią radość i ten czas zapamiętują – dodaje.
Rzeczywiście, rodzinny urlop jest czasem próby. I prawdy. O związku, o emocjach, jakie są między nami.
Czy potrafimy zdać ten egzamin? Tak. Jeśli pamiętać będziemy o konieczności budowania kompromisów, od których nigdy nie ma wakacji. Jeśli damy sobie, partnerowi i dzieciom prawo, aby w tych dniach na dalszy plan odsunąć słowa: muszę, trzeba, powinno się, wypada. Jeśli nie będziemy terroryzować się wzajemnie, zmuszać do tego, na co nie mamy ochoty, wyciągać wszystkich konfliktów i zaszłości w ramach „letnich warsztatów terapeutycznych”, wymagać od siebie pełnej dyspozycyjności . Wtedy egzamin z wakacji zdamy na piątkę.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama