Czy on naprawdę musi rządzić pilotem?
Kiedy siadamy przed telewizorem, to on trzyma pilota i nim pstryka. Gdy mówię, że ja też chciałabym czegoś poszukać, najczęściej całkowicie głuchnie.
- Andrzej Komorowski, doradca rodzinny, Naj
Kto ma pilota, ten ma władzę – istnieje takie żartobliwe powiedzenie. I wcale nie jest ono dalekie od prawdy, oczywiście w sytuacji, gdy telewizja jest ważnym elementem życia rodzinnego. Prawdą też jest, że to my, panowie, mamy najczęściej ochotę tę władzę, czyli tego pilota utrzymać. Tylko dlaczego?
Jest taka zabawna teoria, która wyjaśnia to w prosty sposób. Kiedyś, w czasach jaskiniowców, mężczyzna wracał z polowania do domu i wpatrywał się w ogień. Teraz ognia już w domu nie ma, więc wpatruje się w telewizor. Prawda to czy nie, ale rzeczywiście niezwykle często panowie po powrocie do domu pędzą do telewizora, włączają go i siedzą przed nim kilka godzin. A kiedy ktoś z domowników spyta o coś, co właśnie pojawiło się na ekranie, czasem nie bardzo potrafią na to pytanie odpowiedzieć. Ale pilota trzymają w ręku kurczowo. Co z tym zrobić?
Może przede wszystkim spróbować spędzać czas w inny sposób, niż zasiadając wieczorem do telewizji? Może poproć męża, byście zjedli wspólnie miłą romantyczną kolację i posłuchali muzyki lub pogadali o całym dniu.
Dobrym pomysłem są też wspólne działania. Teraz, gdy jeszcze wieczory są ciepłe, można usiąść na tarasie lub balkonie i pograć w jakąś zabawną grę (może z dziećmi?), posłuchać muzyki lub porozmawiać, popijając winko.
A może dobrym wyjściem będzie codzienny wieczorny spacer? Panom o bardziej obfitych kształtach można zaproponować kupno psa – wtedy spacer wieczorny będzie obowiązkowy, a zdrowie i zgrabna sylwetka szybko powrócą.
Rzecz więc w tym, by nie walczyć o pilota, lecz po prostu o nim zapomnieć. Może warto spróbować?