Czy należy się zwierzać na temat partnera?
„On ostatnio niedomaga w łóżku”. „To skąpiec, zrobił mi awanturę o jedną sukienkę z wyprzedaży!” „Prowadzi samochód jak baba”. W żalu albo w rozbawieniu rzucamy bliskim hasła o partnerze, z których buduje się zniekształcony obraz naszego związku...
- Monika Sobień, Claudia
Ten, kto opowiada dowcipy o babach za kierownicą, chyba nigdy nie jechał z moim mężem...
Mój mąż to naprawdę idiota – śmiała się 41-letnia Iwona, opowiadając ko leżankom o kolejnej wpadce Roberta. – On nawet nie umie sobie kupić jednej dobrej koszuli! Gdy wyjechałam w delegację, poszedł sam do sklepu. Przesłał mi zdjęcie w nowych stylizacjach. No, zobaczcie same! Przecież wyglądał jak pajac! Ale bardzo zadowolony z siebie pajac – nie mogła opanować śmiechu, pokazując jego fotki koleżankom. Dziewczyny bawiły się świetnie, jak na kabarecie. Uwielbiały słuchać opowieści Iwony o głupkowatym mężu. Same też chętnie dodawały własne: – Może twój mąż jest królem odpustowego stylu, ale za to dla mojego szczytem rozrywki jest rozwiązywanie krzyżówek z synem. A przypominam, że nasze dziecko ma siedem lat. Są widać na tym samym poziomie intelektualnym – koleżanka Iwony próbowała przelicytować inne swoją opowieścią o mężu. – Wasi przynajmniej są zabawni w swojej głupkowatości – wtrąciła się kolejna uczestniczka babskiej imprezy. – Mój jest tak otępiały, że czasem ogląda dwa razy ten sam odcinek serialu, bo nie orientuje się, że już raz to widział.
Kobiece wieczory przy winie w towarzystwie koleżanek Iwony często przeradzały się w grupową zabawę pod tytułem „Która z nas ma głupszego męża”. Zawsze było z tym dużo śmiechu i wspólnego nakręcania się. Żadna nigdy nie mówiła, co fajnego robią ich partnerzy, bo to przecież takie banalne, nie zapada w pamięć, nie jest w stanie rozruszać imprezy. Iwona nie sądziła, że niewinne historie o „mężu idiocie”, opowiedziane z przymrużeniem oka na babskim forum, tak zapadną wszystkim w pamięć. Dla koleżanek z najbliższego grona Robert stał się w końcu synonimem głupka, który nie potrafi samodzielnie podjąć decyzji nawet o kolorze koszuli. Ona też zaczęła patrzeć z politowaniem na mężów koleżanek, bo za każdym razem, gdy ich widziała, wyświetlały się jej w głowie karykaturalne obrazy „narysowane” przez ich żony.
Wspólne imprezy czy spotkania w pełnym gronie zaczęły być kłopotliwe. Ostatnio na imieninach Iwony jedna koleżanka zaczęła relacjonować, jak jej szef prowadzi samochód. Wszyscy się śmiali, bo przedstawiała to komicznie, po czym nagle wypaliła: – A co ja wam będę opowiadać. On nawet nie jeździ jak baba, tylko jak Robert. Pamiętacie, jak opowiada- ła Iwona? – Zapadło krępujące milczenie. Robert wyszedł do kuchni. – Ostatnio izoluje się od moich koleżanek i ich mężów – przyznaje Iwona. – Zapytałam, dlaczego nie chce ze mną wychodzić do znajomych. – Ci ludzie prawie nic o mnie nie wiedzą, a traktują jak przygłupa – powiedział. – Ktoś przyczepił mi tam łatkę Jasia Fasoli, a ja już nie mam ochoty go grać. – Ma rację – przyznaje Iwona. – To ja mu ją przypięłam, a sama dostałam rykoszetem. Łapię się na tym, że widzę męża jako obiekt niewybrednych żartów. Patrzę na niego przez pryzmat kpin, którymi licytowałyśmy się z dziewczynami.
Kupiłam seksowną bieliznę, a on nie stanął na wysokości zadania
Cóż złego w babskich rozmowach o seksie? – pyta 38-letnia Aleksandra. – Po to ma się zaufane grono koleżanek, - żeby móc sobie czasem pofolgować. Już w liceum Ola potrafiła powiedzieć na przerwie przy całej klasie, który chłopak w szkole całuje się fatalnie, a który ma świetne ciało w samych bokserkach. – Być może kogoś wpędziłam wtedy w kompleksy, bo bywałam szczera do bólu – wyznaje. Teraz też stawia na szczerość, podobnie jak jej koleżanki, które lubią we własnym gronie rozmawiać o tym, jak ich partnerzy radzą sobie w łóżku, co robią dobrze, a nad czym mogliby jeszcze popracować.
– Bywa przy tym dużo śmiechu, ale przyznaję, czasami głupio się czuję, gdy spotykamy się z dziewczynami w większym gronie, już z naszymi partnerami – mówi Ola. – Rozmawiam z mężem koleżanki i nie mogę przestać my- śleć, że on ostatnio miał problemy z erekcją. Myślę, że facet zapadłby się pod ziemię, gdyby usłyszał, co o nim wiem.
Mamo, on znów wrócił do domu po północy, podobno teraz w pracy realizują ważny projekt...
Cały dom jest na mojej głowie, bo Tomek już praktycznie zamieszkał w biurze – 34-letniaPaulina chlipała mamie w słuchawkę. – Mówi mi, że wszystko przez ważnego klienta, tylko to trwa już kilka miesięcy. Mamo, ja dziś nawet na chwilę nie usiad- łam, bo musiałam posprzątać, ugotować, pomóc dzieciom odrobić lekcje i jeszcze odebrać jego buty od szewca, bo przecież sam by nie zdążył. – Paulina sięgała po telefon do rodziny tylko wtedy, gdy była zła na męża. Bo za długo zostawał w biurze, bo nie pomógł w domu, bo znów wyjeżdżał w delegację. – Mamę i brata, którzy zawsze byli moimi przyjaciółmi, traktowałam trochę jak automatyczną sekretarkę na trudne chwile – mówi Paulina. – Dzwoniłam do nich i „nagrywałam” swoje żale na męża.
Nie pomyślałam, że te narzekania sugerują moim bliskim, iż Tomek ma romans w pracy, że mnie poważnie rani. – Rodzina nie kasowała z pamięci zwierzeń Pauliny. Dostarczane regularnie, budowały fatalny obraz Tomka jako zięcia i szwagra. Paulina nie dzwoniła do rodziny, gdy między nią a mężem układało się dobrze. A takich momentów było znacznie więcej. – No bo o czym tu mówić? – zastanawia się. – Nie przyszło mi do głowy, żeby powiedzieć mamie, że Tomek jest świetnym mężem, ponieważ zorganizował dla całej rodziny weekend w górach albo że codziennie mówi mi komplementy. W sumie po co takie zwierzenia? – uśmiecha się. – Jak jest w porządku, to nic nie się mówi, tylko się cieszy z tego, co jest. To w problemach, a nie w szczęściu szukamy wsparcia. Nie tylko Paulina zauważyła, że z roku na rok stosunek teściowej do zięcia znacznie się ochłodził. Tomek też zaczął się czuć nieswojo w konfrontacji z rodziną żony. Na wesołych kiedyś, wielopokoleniowych niedzielnych obiadach teraz aż dzwoni w uszach od ciszy przy stole.
Matka Pauliny coraz częściej naburmuszona zerka spode łba na zięcia, a ojciec dogaduje mu niby żartem, np. żeby wykorzystał to, że ktoś mu podaje domowy obiad, bo żołądek mu się już wyjałowił od sztucznego jedzenia z korporacyjnej stołówki. – Nawet Andrzej, mój brat, stał się oschły wobec Tomka – przyznaje Paulina. – Kiedyś, gdy tylko przyjeżdżaliśmy, natychmiast obaj znikali w garażu, gdzie godzinami oglądali nowe motocykle Andrzeja i rozmawiali o nich. Gdy teraz odwiedzamy całą rodziną brata, ten woli włączyć telewizor albo pobawić się z siostrzeńcami, niż rozmawiać ze szwagrem. Tomek stał się niemal ich wrogiem. Myślą, że pewnie mnie zdradza. A on przecież nic nie zrobił.
Więcej przeczytasz w najnowszym wydaniu magazynu Claudia