Boję się, że on wróci do pierwszej żony
30-letnia Magda niedawno wyszła za mąż, ale wcale nie czuje się szczęśliwa. Jest drugą żoną i od pół roku żyje w cieniu swej poprzedniczki, która wszelkimi sposobami znów próbuje przyciągnąć jej męża do siebie.
- Naj
Kiedy się poznaliśmy, Maciek był już po rozwodzie i, jak twierdził, wreszcie spotkał prawdziwą miłość, o jakiej zawsze marzył. Godzinami prosił, żebym została jego żoną. Mówił, że bardzo mnie kocha, że jestem kobietą jego życia, że chce mieć dom, rodzinę... Był taki dobry, czuły i poraniony. Pierwsza żona zdradziła go z najlepszym przyjacielem. Zabrała mu mieszkanie, samochód i Piotrusia - ich trzyletniego synka. Pobraliśmy się, a po ślubie zamieszkaliśmy u mnie. Byłam zakochana, szczęśliwa i wydawało mi się, że tak będzie zawsze. Ale jak się okazało, moja radość trwała bardzo krótko. Na początku Maciek niewiele mówił na temat swojego pierwszego małżeństwa. Kiedy zapytałam go, czy było udane, wzruszył ramionami i powiedział: ,,To już przeszłość, nie ma do czego wracać". Mówił to spokojnie, bez złości, pomyślałam więc, że zupełnie pogodził się z odejściem żony. Jednak wkrótce okazało się, jak bardzo się myliłam.
Zaczął mnie z nią porównywać
Imię jego żony coraz częściej pojawiało się w naszym domu. Kiedy pierwszy raz zrobiłam gołąbki, powiedział: "Jola zawsze dodawała ryż, ale twoje też są wyśmienite". Innym znów razem dowiedziałam się, że moja poprzedniczka bała się wody, rozjaśniała włosy, fatalnie prowadziła samochód. Ja byłam jej przeciwieństwem - uwielbiałam pływać, byłam brunetką, świetnie jeździłam. Może właśnie dlatego spodobałam się Maćkowi: na zasadzie kontrastu, bo byłam inna? Wtedy jednak cieszyłam się, że kocha mnie taką, jaka jestem, i nie szuka we mnie kopii swojej poprzedniej miłości.
W wakacje mieliśmy pojechać w podróż poślubną do Włoch. Ale zamiast miodowego miesiąca zaczął się największy koszmar mojego życia. Dwie godziny przed wyjazdem Jolka po raz pierwszy zadzwoniła do naszego mieszkania. Twierdziła, że Piotruś jest bardzo chory. Maciek został więc, aby zorientować się, jaka jest sytuacja. Miał przylecieć najbliższym samolotem. Ale pojawił się dopiero po kilku dniach. Podobno mały długo chorował, a Jolka nie mogła iść na zwolnienie. Niemal tydzień miodowego miesiąca spędziłam jako słomiana wdowa, ale tłumaczyłam sobie, że mąż ma dziecko, a ono nie jest przecież niczemu winne.
W czasie naszego pobytu we Włoszech tamta dzwoniła jeszcze dwa razy. Maciek niewiele mówił na ten temat. Dowiedziałam się tylko, że jej nowy związek właśnie się rozpadł. Nie podejrzewałam niczego złego. No cóż, byłam bardzo naiwna. Po powrocie z wczasów, gdy ledwo weszliśmy do domu, była żona znów zadzwoniła. Piotruś miał wysoką gorączkę. Maciek pojechał do nich i wrócił dopiero nad ranem. Podobno Jolce zepsuł się samochód, a bali się, że małego trzeba będzie w nocy odwieźć do szpitala, więc siedział przy synu. Był wykończony, ale ja też nie mogłam zmrużyć oka. Żałuję, że nie zapytałam go wtedy, dlaczego właśnie teraz, prawie dwa lata po rozwodzie, jego była żona przypomniała sobie, że dziecko ma ojca? Przecież wcześniej Maciek musiał wręcz błagać o każde spotkanie!
Twierdzi, że oni go potrzebują
Postanowiłam jakoś zaangażować się, pomóc. Zadzwoniłam do przyjaciółki, matki dwójki dzieci. Poleciła mi świetnego pediatrę i podała nazwę leku homeopatycznego na przewlekłe anginy. Gdy powiedziałam o tym Maćkowi, usłyszałam, że nie znam się na dzieciach, a Jola ma najlepszych lekarzy. Właśnie wieczorem wybierali się do jednego profesora. Zrobiło mi się bardzo przykro. Byliśmy przecież zaproszeni na imieniny do mojego ojca, mąż o tym zapomniał. Musiałam więc iść sama.
Telefony od Jolki stały się naszym codziennym rytuałem. Dzwoniła z powodu zatkanego zlewu, zepsutego samochodu, wyłamanych drzwiczek w szafce, a czasami tak po prostu, żeby z nim porozmawiać. Zawsze tak dziwnie się składało, że to Maciek podnosił słuchawkę. Raz to ja zdążyłam podbiec do telefonu i usłyszałam: "Dzień dobry, czy mogę prosić męża?". Dopiero kiedy wieczorem zasypiałam, oczywiście sama, bo Maciek pilnował syna, zaczęłam zastanawiać się, co miała na myśli, mówiąc - męża. Czy chodziło jej o mojego męża czy o jej byłego?
W końcu postanowiłam poważnie porozmawiać z Maćkiem. Doszło do pierwszej kłótni. Usłyszałam, że jestem zazdrośnicą, która chce rywalizować z trzyletnim dzieckiem. Zdaniem Maćka Jola była samotną kobietą, porzuconą przez psychopatę, i potrzebowała jego pomocy. Po tej awanturze Jolka zaczęła wydzwaniać do niego na komórkę. Kiedyś przeczytałam SMS, który mu przysłała. Dziękowała za miły wieczór. Ja siedziałam wtedy w domu sama jak palec. Przestałam umawiać się z przyjaciółmi, bo dosyć mam samotnych wyjść. Nigdy nie mogę sobie niczego zaplanować, bo w każdej chwili ona może zadzwonić i wyciągnąć go z domu. Czuję, że zupełnie przestałam się dla niego liczyć. A przecież jesteśmy dopiero rok po ślubie. Kocham go, pragnę, by tulił mnie w ramionach, niestety, on coraz częściej odwraca się plecami i mówi, że jest zmęczony. Zadręczam się myślami, dlaczego wraca od niej późno w nocy, przecież mały zasypia około 20.00? Co robią, kiedy śpi? O czym tak długo rozmawiają? Przyjaciółka doradziła, bym próbowała wzbudzić w nim zazdrość. Umówiłam się więc z kolegą do teatru. Do domu wracałam grubo po północy. W myślach przygotowywałam sobie, co powiem, kiedy zapyta, gdzie i z kim byłam. Ale nie miał okazji. Na stole w kuchni znalazłam kartkę: "Piotruś znowu jest chory".
Nie poddam się bez walki
Kilka dni temu Jolka zachorowała na grypę. Maciek oznajmił, że przenosi się do nich na tydzień. Nie wytrzymałam. Zagroziłam, że jeśli to zrobi - koniec z nami. On jednak tam poszedł. Co mam zrobić? Spakować jego walizki, wymienić zamki w drzwiach, przekreślić ten rok i udawać, że to był tylko sen? A może powinnam zadzwonić do niej i powiedzieć, że nie oddam go bez walki? Przecież to ona sama z niego zrezygnowała, a teraz, kiedy jej związek się rozpadł, wyciąga rękę jak po swoją własność? Mam jej na to pozwolić? Kim jestem, kim byłam dla Maćka? Chusteczką na otarcie łez, zastępczą żoną na czas określony? A może on kocha nas obydwie i tylko nie może się zdecydować, z którą być? A może gdy urodzę mu dziecko, wszystko się zmieni? Przecież on zawsze marzył o córeczce. Nasza maleńka będzie młodsza od Piotrusia. Maciek zrozumie, że ona potrzebuje go bardziej niż syn, i wybierze mnie. Kocham go. Wierzę, że nie jestem mu obojętna. To nie może być koniec naszego małżeństwa.
Umocnij swoją rodzinę
Ewa Klepacka-Gryz psycholog
Spróbuj jeszcze raz spokojnie porozmawiać z mężem. Powiedz, że zależy ci na waszym małżeństwie, ale nie możesz zgodzić się na tak silną obecność w nim jego pierwszej żony. Powiedz wyraźnie, że nie masz nic przeciwko jego kontaktom z synem. Zachęć męża, aby przyprowadzał go do was. Spróbujcie stworzyć chłopcu drugą rodzinę. Jest mały, więc istnieje szansa, że cię polubi, a to na pewno korzystnie wpłynie na wasze małżeństwo. Nie spiesz się z decyzją o ciąży. Dziecko powinno być waszą wspólną decyzją, a nie próbą nacisku. Może wzmocnić wasze małżeństwo, ale też jeszcze bardziej wszystko skomplikować. Nie daj się wciągnąć w walkę ze swoją poprzedniczką. Być może ona tylko na to czeka i dlatego Cię prowokuje.