5 dni razem, 2 dni osobno
W Nowym Jorku i Londynie coraz modniejsze są związki, które funkcjonują według zasady: „pięć dni razem, dwa oddzielnie”. Ale czy związek na pół etatu naprawdę jest kluczem do szczęścia?
- ALICJA SZEWCZYK, glamour
Wszystko za sprawą filmu „Seks w wielkim mieście 2”, w którym Mr. Big, znudzony małżeńską rutyną i spędzaniem wspólnego czasu tak, jak chce Carrie, proponuje jej, żeby w każdym tygodniu przebywali osobno dwa dni. On miałby sobie znaleźć mieszkanie, gdzie uciekałby, żeby poleżeć na kanapie i oglądać telewizję. W tym czasie ona mogłaby robić to, na co ma tylko ochotę. Pięć pozostałych dni spędzaliby razem. – Jesteśmy małżeństwem, ale nie przestaliśmy być sobą – przekonywał Carrie Mr. Big. Przypomniał jej, że gdy na kilka dni wyprowadziła się do panieńskiego mieszkania, by napisać artykuł, po jej powrocie do wspólnego domu przeżyli upojną noc. Na propozycję „dwóch dni wolnego od małżeństwa” Carrie zareagowała tak, jak niejedna kobieta: zaskoczeniem i przerażeniem. Wiadomo, dwa dni zamienią się z czasem w cztery, aż związek się rozpadnie. Czy rzeczywiście jest się czego bać? „Nie”, przekonuje Sherry Argov, autorka poradnika „Dlaczego mężczyźni kochają zołzy” (Wyd. G+J Polska). „Zołzą” nazywa kobietę nieza leżną, mającą poczucie własnej wartości i przede wszystkim swój świat, który nie ogranicza się do mężczyzny.
Zdaniem Sherry, zołzę od miłej kobiety najbardziej odróżnia brak strachu. Zołza pokazuje, że nie boi się żyć bez mężczyzny. – Im bardziej będziesz od niego niezależna, tym bardziej on będzie tobą zainteresowany – przekonuje Argov. Radzi, by mieć swoich znajomych, własne zainteresowania i sprawy.
Złapani w pułapkę miłości
Zarezerwowanie części wolnego czasu tylko dla siebie jest podstawą osobistego szczęścia, a co za tym idzie – udanego związku. Dlatego nie rezygnuj z hobby i ulubionych zajęć tylko dlatego, że jesteś z kimś. Warto, by twój mężczyzna pamiętał, że zakochał się w dziewczynie, która miała własne życie.
W końcu wszystko podane w nadmiarze szkodzi. Także bycie we dwoje. Ktoś kiedyś powiedział, że nawet w czasie długiego, namiętnego pocałunku trzeba na chwilę oderwać się od siebie, żeby nabrać powietrza. Właśnie po to, aby móc kontynuować z jeszcze większą energią.
W związku jest podobnie.
– Przestrzeń fizyczna i emocjonalna to podstawowa ludzka potrzeba – tłumaczy dr Christopher Knippers – psycholog, autor książki „Cultivating Confidence”.
Wolność jest potrzebna w związku, ale pod warunkiem, że nie jest przykrywką czyjegoś egoizmu. Dlatego psycholodzy polecają krótką separację, ale nie regularne ucieczki. Nie zmienia to faktu, że wiele osób raczej wpada w pułapkę romantycznej wizji przebywania razem nieustannie, przez całe życie. Wydaje im się, że jeśli się kochają, to powinni być ze sobą non stop. Tymczasem nawet w najbardziej udanych związkach każdy potrzebuje czasu i przestrzeni tylko dla siebie. Żeby robić to, co chce: oglądać filmy na DVD od rana do wieczora, chodzić po domu z maseczką na twarzy, czytać książkę, siedzieć w internecie, spotykać się z kumplami na piwie czy meczu albo po prostu nic nie robić (jeśli właśnie na to ma się ochotę).
– Wielu ludzi uważa, że powinni mieć takie same potrzeby i cele, ponieważ są parą – mówi psychoterapeuta Joseph Rydell. Jego zdaniem kluczowe jest, żeby każdy z partnerów przyznał swojej połówce prawo do odmiennych potrzeb.
– Podstawą porozumienia jest zgoda na te różnice – tłumaczy. Psychologowie wyjaśniają, że choć jesteście razem, nikt nie przestaje być niezależną jednostką, a jeśli wasz związek ma się rozwijać, wy też musicie się rozwijać jako niezależne osoby.
Nie rezygnuj z siebie
Kwestie własnej przestrzeni w związku często wzbudzają wiele negatywnych emocji. Przede wszystkim u partnerów, którzy takiej potrzeby nie odczuwają. Dlatego jeśli ty dusisz się w związku, a twój chłopak nie ma problemu z tym, że każdą wolną chwilę spędzacie razem, spróbuj porozmawiać z nim o swoich potrzebach tak, by nie poczuł się niechciany, odrzucony, urażony czy zazdrosny.
Christopher Knippers radzi, by stale zapewniać drugą osobę o swoim zaangażowaniu w związek i otwarcie mówić o tym, dlaczego potrzebujesz przestrzeni tylko dla siebie. Bo przecież „muszę pobyć sama” nie oznacza, że nie chcesz już się z nim spotykać lub że nie zależy ci na tym, co jest między wami. Gdy mojej przyjaciółce chłopak powiedział kiedyś, że czuje się jak w pułapce, była w szoku. Potem, już na zimno, stwierdziła, że jeśli nie da mu odrobiny wolności, straci go.
– Przez pół roku byliśmy prawie nierozłączni i wszystko robiliśmy razem – opowiadała moja koleżanka, Ola.
– Kiedy zaczęliśmy spędzać wieczory osobno, na początku czułam się dziwnie. Ale gdy po kilku dniach niewidzenia się zadzwonił, zapytał, czy może wpaść wieczorem i zostać u mnie na noc, bo ma mi mnóstwo do opowiedzenia, byłam szczęśliwa. Chłopak od razu wydał się Oli bardziej atrakcyjny od tego, który wcześniej co wieczór snuł się po domu w szlafroku i kapciach.
Razem czy jednak osobno?
Kinga Rusin w książce „Co z tym życiem?” (Muza), w której rozmawia z psycholog Małgorzatą Ohme, opisuje znajomych, którzy od początku bycia razem mają osobne sypialnie. „Może to jest jakiś pomysł na udany związek?” – zastanawia się dziennikarka. „Moje związki nie były «na skróty». Nie zostawiałam sobie przestrzeni wyłącznie dla siebie, chciałam i wydaje mi się, że potrzebowałam, takiej całkowitej integracji, wręcz zespolenia z partnerem. W gorszych momentach tej drugiej strony czułam się wręcz bardziej wartościowa, taka potrzebna, pożyteczna. Sobie też pozwalałam często na włosy w kucyk, natural look i lekko rozciągnięty dres, bo liczy się przecież zupełnie co innego”. Po czym dodaje: „Chciałabym teraz dla odmiany spróbować relacji z większą przestrzenią dla mnie samej”.
Psycholog Małgorzata Ohme, która razem z Kingą Rusin współtworzyła książkę, odpowiedziała tak: „Kiedyś byłam entuzjastką dużej wolności w związkach. Każdy robi swoje i spotykają się, gdy mają potrzebę być razem. Dziś nie wydaje mi się to takie atrakcyjne. Mam wrażenie, że wolność bywa ucieczką przed bliskością. Stawiamy sobie ostre granice, bo to daje nam poczucie bezpieczeństwa i kontroli. Tylko, że w takiej nadmiernej wolności związki się rozluźniają, a nie zacieśniają. Ludzie mają dwa osobne światy i coraz mniej wspólnego”. Ale dodaje, że nadmierna bliskość w związku też jest niebezpieczna: „Taka bliskość, w której zatracasz własną tożsamość, stajesz się kimś innym, a nie sobą. To zły znak, kiedy ludzie zaczynają się bać oddzielenia od partnera”. Jak dużo w takim razie wolnej przestrzeni potrzebujesz będąc w związku?
Wszystko zależy od tego, jaki on jest. Jedne pary znakomicie funkcjonują będąc prawie nierozłączne. Inne duszą się, gdy zbyt wiele czasu spędzają razem. Problemem jest znalezienie złotego środka dla was obydwojga. Do tego potrzebny jest kompromis, rozmowa i sporo dobrej woli z obu stron. Typ towarzyski, energetyczny, na czas przerwy może zapewnić sobie spotkanie ze znajomymi lub rodziną. A samotnik, który potrzebuje ciszy jak powietrza, czasem jednak musi narazić się na spotkanie z innymi ludźmi.
Tajemnica złotego środka
Spójrz tylko na reżysera Tima Burtona i aktorkę Helenę Bonham Carter. Ta ekscentryczna para jest razem od lat, ma dziecko, ale mieszka w oddzielnych domach, choć po sąsiedzku. Odwiedzają się, kiedy mają na to ochotę. I są szczęśliwi. Większość z nas jest gdzieś pośrodku tych dwóch skrajności. Lubimy spędzać czas razem z partnerem, ale od czasu do czasu potrzebujemy samotności, by naładować baterie.
– Kiedy po raz pierwszy powiedziałam mojemu chłopakowi, że potrzebuję więcej przestrzeni, obraził się – opowiadała mi koleżanka.
– Przez kilka następnych dni ostentacyjnie omijał mnie szerokim łukiem. Gdy zapytałam: „co ty wyprawiasz?”, odpowiedział z przekąsem, że daje mi więcej przestrzeni. Przegadaliśmy wiele godzin, nim zrozumiał o co mi chodzi – mówi Aga. Związek z tygodniowym planem ma swoje zalety. Przede wszystkim to znakomity sposób, żeby przegonić rutynę. Dwa dni wolnego od bycia razem pozwolą wam od siebie odpocząć i zatęsknić. Powrót powitacie z taką radością, jakbyście nie widzieli się co najmniej przez miesiąc. Dobrej zabawy!