Reklama

Cofnijmy się w wyobraźni do czasów prehistorycznych i obejrzyjmy taką scenę: Jest koniec zimy. Mężczyzna okutany w skóry zwierząt właśnie dostrzegł szykującego się do ataku na niego tygrysa. Człowiek instynktownie rzuca się do ucieczki. Jego organizm jest w stanie alarmu, nastawiony na olbrzymi wysiłek: ciśnienie krwi podwyższone, serce pracuje szybciej, wątroba wytwarza więcej glukozy, mięśnie są lepiej ukrwione, a oddech - płytki i szybki. Dzięki hormonom stresu, które wydzielają nadnercza (adrenalina, kortyzol, noradrenalina), ma energię, by dobiec do swojej kryjówki. Kładzie się na ziemi i odpoczywa. Zapracowane jeszcze przed chwilą serce zwalnia rytm. Mężczyzna dochodzi do siebie. Już po stresie...

Reklama

Mózg pradziada

Najstarsze części naszego mózgu reagują na wszelkie trudności tak samo jak mózgi naszych przodków. Tyle tylko, że oni uciekali przed drapieżnikami, polowali na nie, walczyli z żywiołami, podczas gdy my stresujemy się na co dzień sprawami, które nie zagrażają bezpośrednio naszemu życiu. Co więcej - jak wykazały badania - 40 proc. tego, o co się martwimy, nie wydarza się w ogóle!Specjaliści uważają, że jednym z najlepszych sposobów na złagodzenie stresu jest zmiana stosunku do niego: większy dystans i opanowanie. Ale nie zawsze jest to możliwe.
Naukowcy z Uniwersytetu w Waszyngtonie stworzyli listę najbardziej stresujących sytuacji. Na jej czele jest śmierć współmałżonka, dziecka lub rodzica, dalej rozwód, separacja, choroba, małżeństwo, utrata pracy, ciąża, zmiana miejsca zamieszkania. Na co dzień stresują nas przede wszystkim: hałas, korek na jezdni, zbyt jasne oświetlenie, trudna rozmowa, przeziębienie czy menstruacja. Jeśli żyjemy w ciągłym stresie, organizm zaczyna chorować. Wydaje się więc, że stres jest czymś negatywnym. Ale czy zawsze?
Psychologowie ustalili, że ma on również dobrą stronę. Sprawia na przykład, że stajemy się bardziej wytrzymali na ból, odważniejsi, odporniejsi na przeciwności losu, że kiedy trzeba, potrafimy "przenosić góry". Mobilizuje nas do działania i - za sprawą adrenaliny - podnosi poziom energii. Bez niego żylibyśmy w marazmie, pozbawieni napędu do życia. W sytuacjach skrajnego zagrożenia stres wyzwala pokłady mocy, o istnieniu których nie mamy zazwyczaj pojęcia.

Reklama

Którędy do zawału?

Badacze wyodrębnili w kontekście stresu cztery typy osobowości. Typ A to ludzie, którzy żyją szybko, stale pod presją czasu. Niecierpliwi i bardzo ambitni, w chwilach stresu wyładowują emocje na otoczeniu, zamieniając się w odczuciu bliskich w potwory... Takie osoby są najbardziej podatne na choroby serca.Inaczej reagują osoby typu B. Z natury opanowane, w chwilach trudnych starają się zachować zimną krew i spokojnie ocenić sytuację. To najzdrowsza reakcja dla ludzkiego organizmu. Ludzie typu C tłumią emocje. Gdy przeżywają stres, chowają swoje uczucia pod pancerzem. Na zewnątrz opanowani, nawet pogodni, w środku po prostukipią... Zdaniem naukowców są oni najbardziej narażeni na choroby nowotworowe. Typ D to pesymiści, którzy zawsze są niezadowoleni z życia i stale o wszystko się martwią. W chwilach stresu widzą rzeczywistość jako jeszcze czarniejszą.
Badania holenderskiego psychologa, prof. Johana Denolleta, wykazały, że skłonność do zawału serca przejawiają oni w podobnym stopniu jak osoby typu A.Jak więc zapanować nad stresem? Zdaniem Russa Newmana, psychologa z Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego, korzystne są częste rozmowy "od serca" z rodziną i przyjaciółmi. To pomaga spojrzeć na problemy z szerszej perspektywy, dzięki czemu można dostrzec, że "nie taki diabeł straszny jak go malują".
Bardzo ważne jest dbanie o ciało i umysł oraz regularny sen, który regeneruje komórki mózgowe i zwiększa odporność na stres. A za dnia? Spacer, ciepła kąpiel, ploteczki z przyjaciółmi... - Staraj się znaleźć czas na robienie tego, co sprawia ci radość - radzi Newman. Nie wszyscy oczywiście stosują się do tych rad. Gdy Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne zapytało ludzi, jak dająsobie radę ze stresem, okazało się, że aż 22 proc. "zajada" go słodyczami. Dlaczego? Ponieważ dzięki węglowodanom mózg wydziela więcej endorfin - naturalnych substancji przeciwbólowych. Ale słodycze poprawiają nastrój na krótko. Gdy "narkoza" przestaje działać, znów zostajemy oko w oko z kłopotami. Dla blisko 15 proc. badanych sojusznikiem w zwalczaniu stresu jest alkohol.

Reklama
Reklama
Reklama