"Po chwilach wielkich uniesień, czas magii skończył się jak romantyczny film na literach końcowych" - Psychoterapeutka wyjaśnia, co nas gubi w związkach
Wiosna nazywaną jest porą miłosną. Prawie każdy marzy o wielkiej miłości, czyli szczęśliwym długim związku, ale czy tak wielu z nas jak o nim marzy to potrafi go stworzyć?
- K. Lea Jarmołowicz, psycholog, psychoterapeuta, socjolog, szefowa Ośrodka CENTRUM
Nasza kultura podsuwa nam niestety wzorzec relacji, który jest bardzo daleki od tego jak to powinno zdrowo wyglądać. A co gorsze, to scenariusze znalezienia prawdziwej miłości jakie oglądamy np. w filmach romantycznych czy czytamy w kolorowych magazynach, prowadzą do ogromnej desperacji i uzależnienia od drugiej osoby. Bowiem romantyczne filmy oparte są zazwyczaj na tym okresie pierwszym – czasie zauroczenia, bujania w obłokach, magii pełnej uniesień. A w prawdziwym życiu niewiele jest magii …
Agnieszka ma 33 lata. Ma za sobą kilka nieudanych relacji. Mówi o nich, że to było toksyczne. Na początku wszystko wyglądało super. Marcina poznała na imprezie. Czarował ją cały wieczór, stawiał drinki. Szalenie przystojny a wybrał właśnie ją. Odprowadził do taksówki i poprosił o numer. Następnego dnia poszli na kolacje. Rozmawiali całą noc. Był czarujący i zainteresowany jej życiem. Szczegółowo wypytywał o wszystko. Miała wrażenie, że pierwszy raz ktoś ją tak doskonale rozumie. Odprowadził ją do domu i pocałował namiętnie na dobranoc. Pisali potem smsy przez pół nocy. Przez kolejne tygodnie wszystko było jak z bajki. Zaprosił ją do siebie na kolację, którą sam przygotował. Potem był u niej kilka razy, ale nie zostawał na noc, bo musiał rano być w biurze. Chodzili czasem do kina i na spacery. Rozmawiali o tym jak wspaniale byłoby razem wyjechać na wakacje. Ona w głowie budowała już wspólną przyszłość. W sumie nawet pytała go o to czy on chce mieć dzieci i czy myśli poważnie o ślubie. Finalnie wyjechali razem na weekend i nagle coś się stało. Nie wie co, ale on coraz mniej miał dla niej czasu. Rzadziej pisał. Dwa weekendy z rzędu miał „ważne sprawy” i nie spotkali się. Kiedy postanowiła to z nim wyjaśnić i wręcz przymusiła do spotkania, powiedział, że dla niego to za szybko, że jednak nie jest gotowy na związek i zniknął. Nie rozumiała co się stało, bo przecież tak do siebie idealnie pasowali…
I tak po chwilach wielkich uniesień, czas magii skończył się jak romantyczny film na literach końcowych … W żadnym filmie romantycznym nie ma rozwinięcia poza nadzieją na „żyli długo i szczęśliwie”. A rzeczywistość jest taka, że wtedy właśnie zaczęło się prawdziwe życie, a tego już w filmach się nie pokazuje. Przewrotnie - to jak to się zaczyna właśnie i później toczy relacja jest fundamentem udanego związku. Ten czas właśnie determinuje to, czy potem będzie szczęśliwie. Bo zupełnie co innego jest ważne na początku relacji, a co innego później. Co innego jest pisać po nocach do nowo poznanej dziewczyny, a co innego kończyć rozmowy wcześnie by położyć się na czas i wyspać do pracy. Co innego zapraszać na kolację, a co innego gotować ją wspólnie.
Ania ma 36 lat i randkuje na tinderze od kilku miesięcy. Dużo pracuje, więc tylko wieczorami przed snem może trochę poklikać. Już kilka razy miała tak, że spotykała faceta z bajki, a on po kilku spotkaniach okazywał się beznadziejny. Albo znikał z dnia na dzień, albo przestawał odpisywać. A przecież tak do siebie idealnie pasowali! Co więc się stało? Co robi źle, że oni znikają?
Jak powinien wyglądać początek relacji, by odnieść sukces i żyć z kimś długo i szczęśliwie?
Przede wszystkim - nie należy robić tego jak w filmach! Bardzo często na początkowych spotkaniach nie słuchamy drugiej osoby tylko koncentrujemy się na tym, żeby się pokazać idealnymi. Zrobić wrażenie a nie naprawdę opowiedzieć o sobie. Wszystko by ta osoba nas „kupiła”. Często także nie słuchamy kogoś dokładnie, a wyłapujemy tylko to co nam w jakiejś osobie podpasuje. Pasuje do tego idealnego wyobrażenia o relacji jakiej my pragniemy i nie zważamy na rzeczywistość. I przez to, jak przychodzi moment, że spędzamy ze sobą więcej czasu, to okazuje się, że ani my nie jesteśmy w stanie doskoczyć do ideału jaki komuś sprzedaliśmy, ani ta osoba nie jest taka jaką sobie wymyśliliśmy. Naturalnie więc, że przychodzi rozczarowanie. Bo bajek nie ma. Jest zwykły prawdziwy człowiek. Są jego potrzeby i nasze potrzeby. Jego zalety i wady, silne strony i słabości. Każdy je ma. I najgorzej, że często oczekujemy, że ktoś wyczuje nasze potrzeby i marzenia. Jeśli tak, to uważamy, że do nas pasuje. NIC BARDZIEJ MYLNEGO… Związek nie ma nic wspólnego z bajką. Jest ciężką pracą dwojga ludzi, którym może na początku towarzyszy trochę chemii, ale to niewielka iskierka która mija jeżeli nie będziemy osadzeni w realnym świecie.
Ewelina ma 37 lat i dwa nieudane związki na koncie. Zrobiła sobie nawet listę tego czego nie chce w partnerze, a co jest obowiązkowe. Umawia się często na randki, ale prawie za każdym razem od wejścia już wie, że „to nie to”. A to niski, a to za wysoki, a to za chudy albo za flegmatyczny. Założyła, że nie chce marnować więcej czasu, więc dokonuje szybkiej selekcji. Doszła do wniosku po 20 randkach że nie ma faceta dla niej i że nic już ją ciekawego nie spotka, bo żaden z nich nie zaparł jej tchu w piersiach, jak tamci, z którymi była w związkach. Ogląda filmy na Netflixie i marzy wieczorami o przypadkowym spotkaniu „tego jedynego”. I po każdej kolejnym dniu czy spotkaniu, czy rozmowie jest jeszcze bardziej rozczarowana.
Niestety często nie bierzemy pod uwagę, że byli faceci może robili na nas piorunujące wrażenie na początku, ale jednak te związki się nie udały, a często nie rozumiemy dlaczego. Albo też zapominamy o tym, chcąc w kolejnym partnerze znaleźć to, co było dobre w tamtej relacji plus nie będzie niczego złego co tam było złe. A to tak nie działa...
Wchodząc w relację powinniśmy zdecydowanie dużo mówić, pytać, opowiadać i zamiast planować od razu przyszłe życie i odhaczać checklist, to poznawać osobę jaka ona jest tu i teraz. Zobaczyć czy ona nam odpowiada i czy do nas pasuje.
Pamiętajmy też o tym, że bardziej lubimy to, z czym mamy częściej do czynienia. Tak jak z piosenką, która może nam się na początku nie podoba ale kiedy usłyszymy ją kilkukrotnie, po paru dniach znajduje się na naszej liście ulubionych utworów. Przenosząc to na relacje, im częściej się z kimś spotykamy, im lepiej go poznajemy, może bez omdlenia na początku, ale za to świadomie i faktycznie słuchając kogoś i rozmawiając z tą osobą, tym bardziej go mamy szansę polubić.
PARA to system, który nieustannie się zmienia, a partnerzy wpływają na siebie. Dajmy sobie czas i uważnie się słuchajmy. W terapii par psychoterapeuta najpierw koncentruje się na zidentyfikowaniu różnych mechanizmów w parze, które wpływają dobrze, a które źle. Bo zwykle każda z osób widzi tylko swoją część i nie rozumie, że to co robi wywołuje określone konsekwencje także też w drugiej osobie. Często więc zmiana postepowania jednak automatycznie wpływa na zmianę także całej relacji i zachowań drugiej strony.
Kiedy strony zobaczą jak ten system działa, to mają szansę zmniejszyć wpływ niefunkcjonalnych zachowań i postaw. Co szybko prowadzi do poprawy funkcjonowania związku. W tym także postaw indywidualnych każdej z osób i jej schematów destrukcyjnych. W pierwszych fazach relacji naturalne jest wzajemne poznawanie się, budowanie bliskiej relacji opartej na zaufaniu, przyjaźni i miłości erotycznej, odseparowywanie się od swoich rodzin i pochodzenia, poznawanie swoich rodzin oraz przekazów rodzinnych, by lepiej siebie rozumieć. Poznając kogoś także sobie odpowiadamy na wiele pytań i weryfikujemy swoje wyobrażenia, pragnienia i potrzeby. I na to potrzebny jest czas i wysiłek. Nie ma tu więc żadnej magii tylko rzeczywistość. I to jest możliwe na płaszczyznach: komunikacji (żeby się usłyszeć), intelektu (aby zobaczyli style przywiązania jakie tworzymy i jakie więzi), emocji (samoregulacji emocjonalnej w sytuacjach niezgody czy kłótni).
Pamiętajmy, że bardziej lubimy to, z czym mamy częściej do czynienia. Zjawisko to wyjaśnia przykład dlaczego raz słysząc jakąś piosenkę możemy powiedzieć, że kompletnie nam się nie podoba, a kiedy usłyszymy ją kilkukrotnie w radiu, po paru dniach znajduje się na naszej liście ulubionych utworów. Przenosząc to na relacje, im częściej się z kimś spotykamy i „nucimy” z nim, tym bardziej możemy go polubić. Także za różnice. Bo różnice też się bardzo liczą. To, że one się pojawiają jest kwestią oczywistą i nie bójmy się ich, a nie traktujmy jako coś równie wartościowego jak podobieństwa. Odmienne poglądy, różnice w oczekiwaniach oraz postępowaniu to okazja do pasjonujących rozmów, do rozwoju osobistego, a także do weryfikacji własnego zdania, które nie zawsze musi być najwłaściwsze i dopiero dyskusja z kimś i poznanie jego wizji daje szansę na sprawdzenie tego. Bardzo szkodliwe jest przekonanie, że będziemy zgadzać się z partnerem w każdej sprawie, bo powoduje to znowu nierealne oczekiwania, które negatywnie wpływają na relacje. Silny fundament związku buduje nauka pracowania nad kompromisem oraz konstruktywnego komunikowania swoich oczekiwań, myśli, wyobrażeń. Warto wypracowywać to w drobnych kwestiach by np. w sytuacji gdy pojawią się dzieci, rodzice mogli być jednomyślni, co jest już niezbędne do zdrowego funkcjonowania dzieci.
Należy spędzać ze sobą dużo czasu, dzielić się szczerze myślami i wątpliwościami, nie odkładać niezadowolenia na później. Nie wymyślać co ktoś miał na myśli, tylko zapytać o to, bez atakowania kogoś, po to by dobrze druga osobę zrozumieć. Ukryte niedomówienia i nierozwiązane konflikty nie znikną, a wrócą ze wzmożona siłą.
Pielęgnowanie odrębności partnerów jest natomiast równie ważne jak budowanie bliskości razem. Należy dać partnerowi czas na samotność, na swoje hobby, na przyjaźnie. Oczywiście mając na względzie określone zasady jakie para powinna ustalić. Wymaga to zaufania danego drugiej osobie, którego nie powinna się oczywiście nadużywać.