Kim są "Instagram Husbands"? Czy to wykorzystywani mężowie, zmuszani do robienia fotek partnerkom, czy wręcz przeciwnie i razem tworzą "układ idealny"? [WYWIAD Z EKSPERTEM]
Czy Instagram może zniszczyć związek? Kim są "Instagram Husbands"? Czy ma nam być żal "instagramowych mężów" czy wręcz przeciwnie? Jakie zagrożenia niesie pokazywanie twarzy naszych dzieci w mediach społecznościowych? Z odpowiedzią na te niezwykle ważne pytania przychodzi nasza ekspertka, psychoterapeutka K. Lea Jarmołowicz-Turczynowicz z Ośrodka CENTRUM.
Małgorzata Malinowska, kobieta.pl: W ostatnim czasie wiele mówi się o wpływie social mediów na nasze życie. Mam wrażenie, że mało kto zdaje sobie sprawę z realnego zagrożenia, jakie niesie codzienne spędzanie znacznej części naszego czasu na Instagramie. To przekłada się na nasze życie prywatne, związki, rodzinę. Zapytam Ciebie, jako eksperta, jak Ty to widzisz z psychoterapeutycznego punktu widzenia?
K. Lea Jarmołowicz-Turczynowicz: Instagram to tylko jedno z narzędzi lub "używek" jakie możemy używać rozsądnie albo nierozsądnie. Co się w jakiś sposób przekłada na jakość naszego życia. Bo to jak z pracą czy z relaksem, czy nawet z alkoholem - wszystko jest dla ludzi dorosłych pod warunkiem, że potrafią dojrzale to "wszystko" wybierać. Trzeba adekwatnie ustawiać priorytety i w odpowiednich ramach się tym nasycać. Jak ktoś ma problem z samoregulacją emocjonalną, uzależnieniem lub samooceną to łatwo przy okazji instagrama uciec od realnego życia, a prawdziwe relacje możemy przecież zawiązywać tylko w realu. Czy to relacje z innymi, czy z samym sobą. Niestety coraz częściej wielu z nas o tym zapomina - czy to na insta czy to na fejsie...Oglądając siebie jedynie przez filtry, nagrywając instastory, możemy nie mieć szansy być zadowoleni ze swojego odbicia w prawdziwym lustrze. To samo patrząc na swoje życie, partnera, dzieci czy dom bez filtra. To jak z narkotykami - kto raz weźmie np. MDMA, to zmienia mu się punkt odniesienia w uzyskiwaniu przyjemności. Chce więc więcej i więcej, a realna "nienaćpana" rzeczywistość nie jest w stanie sprostać temu punktowi. Nie dlatego, że nie chce, ale dlatego, że nic nie jest w stanie tym "bajkom" dorównać. Wiele osób, więc zatraca się w oglądaniu siebie i innych w krzywym zwierciadle. Widok z tego wyimaginowanego "raju" na padół ziemski czyni tą realność smutną. Ale ona taka nie jest, jeżeli stoimy twardo na ziemi. Ten pęd do ideału towarzyszy nam od zarania dziejów i nie można zaprzeczyć, że daje też energię do dobrych zmian. Warto jest jednak abyśmy dojrzale prowadzili nasze auta po autostradzie życia. Bez pędzenia 200km/h, bo nie dostrzegamy krajobrazu jaki nas otacza, ani też innych kierowców, postrzegając ich jedynie jako przeszkadzających w drodze do rzekomego celu. A i ważny skręt może nam umknąć albo spowodujemy śmiertelny wypadek....
Czy możemy powiedzieć sobie wprost, że Instagram może zniszczyć życie i np. nasz związek?
K.L.J-T: Związki stety-niestety mogą zniszczyć tylko ludzie i ich decyzje. Sprawczość leży w naszych ludzkich rękach. Warto patrzeć więc na to, co i jak wpływa i jechać przez świat uważnie.
Gdzie leży granica między rozdzieleniem tego, że korzystam z Instagrama dla relaksu, czy mówiąc wprost „odmóżdżenia się”, a tym, że dzień bez wizyty na IG jest dla mnie dniem straconym?
K.L.J-T: Osobiście nie uważam, że to najlepsza forma na "odmóżdżenie". Ja rozumiem Instagram i bardzo doceniam jako miejsce, gdzie mogę zobaczyć ludzi na całym świecie, zobaczyć ich pasje, dotrzeć do miejsc, gdzie nie mam okazji być, albo zobaczyć coś, czego nie daje mi możliwości dostępny dla mnie świat. Tam znajduję też inspirację do działania, do podróży, do oglądania sztuki, do zobaczenia jak wygląda koleżanka, której nie widziałam od roku przez COViD. Odmóżdżanie to sposób na przewietrzenie mózgu, na oderwanie od tego co w głowie się kłębi, to czas na relaks. Są więc dużo bardziej efektywne sposoby i dużo zdrowsze takie jak: spacer, teatr, kino, film, spotkanie ze znajomymi, sport czy książka. Zachęcam więc, by nie podchodzić do insta jako czas relaksu. Bowiem ilość obrazów i informacji tam zawartych na pewno nie wpłynie na zrelaksowanie nas, a wręcz przeciwnie - wzmoży zmęczenie i przebodźcowuje.
Chciałam poruszyć bardzo ciekawy wątek, a mianowicie „Instagram Husbands”. Kim oni są?
K.L.J-T: Myślę, że tyle ile influencerek zamężnych bądź sparowanych, tyle wersji "instagramowych mężów". Jak powiedział jeden z nich: „Za każdą uroczą dziewczyną na Instagramie, stoi facet jak ja. I ściana”. I to jaką ścianą jest ten partner to zależy od stopnia głębokości i długości relacji, a także jaki osobisty sukces ten partner odnosi. Nie jest tajemnicą, że w większości to kobiety tworzą treści na polskiego Instagrama, a mężczyźni głównie je przeglądają. Ktoś jednak te kobiety musi nagrywać/fotografować, szczególnie te zajmujące się np. modą. Im większa popularność influencerki instagramowej, tym większe zapotrzebowanie na różnorodne treści. Im więcej followersów, tym większe pragnienie poznania coraz to więcej szczegółów życia. Jeżeli więc taka instagramowa persona 80% dnia umieszcza w relacjach, to facet chcący być częścią jej życia, nie jest w stanie uniknąć znalezienia się w tym kontencie. Tacy partnerzy mają więc teoretycznie wybór. Jednakże z całą pewnością nie jest możliwe, aby taki związek przetrwał, jeżeli w jakiś większy lub mniejszy sposób nie będą oni mieli zgody na publikowanie swojego wizerunku na kontach partnerek lub nie są angażowani w generowanie ich kontentu, stając się osobistym fotografem partnerki. Są także tacy faceci, którzy bardzo sobie chwalą te instagramowe działania, zostawiają swoją pracę i zajmują się wsparciem żony/dziewczyny, bo to się im jako parze bardziej opłaca. Dzięki temu mogą razem podróżować, pracować, świętować. I to jeszcze za pieniądze sponsorów. Przy okazji wielu z nich także ma szansę stworzyć swoje niezależne "marki". Stając się wtedy "instagram couples". Każde niby nagrywając coś sobie, wspiera zasięgi konta drugiej osoby. Przykładem w Polsce mogą być właściciele kont powyżej pół miliona i to z różnych "sfer". Np. Joasia Koroniewska, która poprosiła nawet wprost o lajki dla konta męża Maćka Dowbora by cisnąć o kolejne 100 tys., albo Jessica Mercedes Kirschner, której partner jest znanym muzykiem. Widać, że ona wspiera jego markę, a on mocno pomaga jej budować codzienny kontent. Są też osoby takie jak Ewelona z Warsaw Shore, gdzie partner daje jej wsparcie w ogarnianiu formalnych spraw albo Magda Karwacka i Igor z "Love Island. Wyspa Miłości", gdzie Igor towarzyszy partnerce przez cały czas i razem tworzą także wspólny kontent. Formuł jest tyle więc, ile osób. Znam też jedno znane małżeństwo, które rozpadło się zupełnie, bo ona kompletnie odseparowała się od męża, który nie chciał być widoczny na insta i z biegiem miesięcy praktycznie już niczego nie robili wspólnie. Co więcej jej standard oczekiwań od życia bardzo się podniósł, więc "zwyczajny mąż" przestał się wpisywać w instagramowe ramki.
Czy możemy mówić tutaj o wykorzystywaniu naszych partnerów, mężów, którzy często wbrew ich woli są zmuszani do robienia fotek partnerkom, żonom na Instagram?
K.L.J-T: Nie raz słyszałam o związkach jakie rozpadały się z powodu instagramowej aktywności partnerki. Choć pewnie samej kobiecie trudno się było do tego przyznać. To medium z jednej strony dało możliwość np. wyjścia z cienia męża, który świetnie zarabiał albo osiągał sukcesy, a ona siedziała w domu z dziećmi. Niezależnie od statusu społecznego, taki model wciąż jest w Polsce dominujący. Nierzadko więc mające kreatywne myślenie kobiety zaczęły budować na instagramie swoje zasięgi pokazując swoje rozmaite talenty. I wiele z nich bez specjalnego nakładu finansowego zaczęło rozwijać influencerskie biznesy. Z jednej strony budując swoją niezależność finansową od męża, a z drugiej - nierzadko dokładając do budżetu rodzinnego. Nawet jeżeli nie w formie gotówkowej to zaspokajając potrzeby swoje, dzieci czy męża np. ubraniami, kosmetykami czy sprzętem, które wysyłają bezpłatnie firmy do "wiecznego" testowania. Można powiedzieć, że instargram to miejsce gdzie kobiety nie muszą walczyć z facetami "uderzając głową o szklany sufit". Ma to jednak pewne skutki, bo trudno jest znaleźć czasem balans i powiedzieć sobie STOP. Nie da się budować kont na kilkaset tysięcy i nagle przestać publikować, bo się po prostu straci zasięgi i ludzie pójdą do kogoś innego. To naturalne więc, że to zaczyna być kłopot w domu. Nieraz przychodzi moment, że ten dom przez to kompletnie się rozpada. „Kiedyś jedliśmy jedzenie. Teraz je tylko fotografujemy” cytując innego z instagramowych partnerów. To pewnie więc wszystko zależy od tego, na ile osoby są wobec siebie szczere, aby to co staje się dla kogoś pragnieniem nie przysłoniło potrzeb drugiej osoby. Bo bez zaspokojenia potrzeb nie da się żyć, w przeciwieństwie do pragnień.
Dzięki tym kontom poczujecie się lepsi, mądrzejsi - po prostu dobrze. Zobacz, kogo warto śledzić w sieci według redaktorek Kobieta.pl
Media społecznościowe mają ogromny wpływ na nasze poczucie wartości, dlatego warto śledzić tylko te z nich, które nie powodują, że czujemy się gorsi. Każdy z nas jest inny i ma inne potrzeby. Niektórzy z nas scrollują media społecznościowe dla zabicia nudy. Jeszcze inni, by nauczyć się voguingu, opieki nad ukochaną monsterą lub dowiedzieć się więcej o zmianach klimatycznych i wydarzeniach na świecie. Dziś media służą nam za przyjaciół, więc wybierajmy ich ostrożniej. Prawdziwy przyjaciel sprawi, że poczujesz się piękniej, mądrzej i lepiej. Zobacz, które konta warto śledzić według redaktorek Kobieta.pl.Porozmawiajmy jeszcze o niezwykle ważnym aspekcie, a mianowicie pokazywaniu twarzy naszych dzieci na Instagramie. Wiele influencerek nie widzi w tym żadnego problemu i pokazuje dzieci w różnych sytuacjach, a druga część chroni ich prywatność. Warto uświadomić wszystkich o realnym zagrożeniu wynikających z tych sytuacji.
K.L.J-T: Zamieszczanie w Internecie zdjęć i filmów swoich dzieci jest powszechną praktyką wśród rodziców, o czego zagrożeniach mówiliśmy niedawno przy okazji "ugly baby". Oczywiście wiele osób podchodzi ze zdrową rezerwą do internetowego ekshibicjonizmu. Jednak to co pokazują statystki, to niestety kobiety z większym rozmachem dzieląc się swoim szczęściem rozpoczynają sharenting, nie zdając sobie sprawy z jego konsekwencji dla dziecka i przyszłego dorosłego. To co dziś wydaje nam się fajne, śmieszne i jest dobrym żartem, to za parę lat może stać się upokarzające i ośmieszające. Wstrzymajmy więc może swoje "ekshibicjonistyczne konie" i ograniczajmy się do dysponowania wizerunkiem własnej twarzy oraz osób pełnoletnich wyrażających na to zgodę. Bo nigdy nie wiemy, kto siedzi po drugiej stronie monitora. A od naszej odpowiedzialności w tej kwestii uzależnione są nasze dzieci.
Co w sytuacji, gdy rodzi się konflikt w parze, bo jedna ze stron chce pokazywać dzieciaki, a druga mówi stanowcze „NIE”?
K.L.J-T: Tu statystycznie mężczyźni wydają się rozsądniejsi, co przekłada się oczywiście na relacje w domu. Jeżeli ojciec nie wyraża zgody na publikowanie zdjęć malucha, a taka influencerka została mamą to jak sobie z tą kwestią poradzić? To powód do wielu kłótni w takich parach. Nie chciałabym tu diabolizować kobiet, bo osobiście znam przykład dwóch męskich influencerów, którzy nie tylko przekraczali granice swoich dzieci, ale i nie zwracali uwagi na protesty swoich partnerek. Z racji relacji terapeutycznej niestety nie mogę podać ich danych, ale chcę podkreślić, że to nie płeć decyduje o tym co ktoś robi. Ponieważ kobiet w internecie odsłaniających jest więcej, to szala zjawiska procentowo przechyla się ku kobietom.
Przeczytaj także:
"Hejt może zabijać. Niemal połowa dzieci, które popełniają samobójstwa, to ofiary hejtu w różnej formie, w tym hejtu w sieci" - alarmuje ekspert
"Wykluczenie, wyśmiewanie, obrażanie i wyzywanie oraz internetowy hejt, to okrucieństwo, z jakim spotykamy się na co dzień zarówno w szkołach, pracy, jak i w internecie" - mówi nasz ekspert K. Lea Jarmołowicz-Turczynowicz, psychoterapeutka i socjolog z Ośrodka CENTRUM i przytacza zatrważające statystyki.