Reklama

Troskliwa mama trzyma w rękach maleńkie dziecko. Gdy płacze, podaje mu pierś do ssania albo butelkę. Podobnie postępuje, gdy malec się przestraszy, czy po prostu jest zmęczony i matka chce, by się wyciszył i usnął. W tych chwilach bliskości maleństwo czuje się kochane, szczęśliwe, wie, że jest otoczone ciepłem i opieką – są to jedne z najszczęśliwszych momentów w całym życiu. Takiego błogostanu poszukuje więc i później. Przy okazji dziecko uczy się też, że najlepszym lekarstwem na wszystkie nieprzyjemne doznania jest pierś i płynące z niej mleko. Jedzenie. W kolejnych latach tę wiedzę sobie ugruntuje: w nagrodę za dzielne zachowanie u lekarza dostanie od babci czekoladkę, ciocia da mu cukierka na pocieszenie, jeśli podczas zabawy rozbije sobie kolano czy skaleczy się w palec, a niania podetknie kanapeczki, gdy będzie się nudzić, żeby już tak nie marudziło. Właśnie w taki sposób dzieci uczą się, że jedzenie nie tylko zaspokaja głód, ale i bywa lekarstwem na szereg bolączek innej natury: niepokój, lęk, smutek czy zwykłe zniechęcenie. W przyszłości dorosłe dzieci same sięgają po chipsy albo orzeszki, gdy poczują jakieś trudne emocje. Tak oto wewnętrzne napięcia, lęki i smutki stają się źródłem zbędnych kilogramów. Oczywiście, o ile nie nauczymy się rozładowywać ich w sposób dojrzały, nie łapiąc za klamkę od lodówki.
UKOJENIE W MISCE CHIPSÓW
Częściej jednak i ja, i ty za tę klamkę łapiemy. Czemu? Bo łatwe radzenie sobie z trudami życia to umiejętność rzadka i wiele osób ma z tym problemy. Prościej i szybciej jest uciszyć wewnętrzny smutek, wcinając batonik, niż przeprowadzać głęboką analizę: „Czemu jestem taka zdenerwowana? Jak mam rozwiązać swoje problemy i zlikwidować źródło napięcia? Dlaczego jest mi smutno?”. Która z nas w codziennej krzątaninie ma w ogóle czas na takie rozmyślania! Zjedzenie czegoś pysznego jest więc najłatwiejszym rozwiązaniem. I jeśli regulowanie nastroju za pomocą jedzenia stanie się odruchem, to nawet nie zauważymy tego momentu, kiedy ręka powędruje do miseczki z chipsami, a potem zaniesie zdobycz do ust.
Jemy, gdy czegoś nam brak
Chociaż za nadwagę odpowiedzialne są emocje, nie ma jednego powodu, dla którego jemy za dużo. Ilu ludzi, tyle przyczyn nadwagi. Niektórzy lekarze, patrząc na sposób, w jaki tłuszczyk odkłada się na ciele, są w stanie stwierdzić, czemu tyjemy. Przykładowo, jeśli masz go głównie na brzuszku, można przypuszczać, że pogryzając coś, starasz się odreagować stres – ten typ otyłości jest bowiem silnie związany z wydzielaniem się insuliny, która jest odpowiedzią organizmu właśnie na stres. Mogą to być jednak tylko przypuszczenia, bowiem w grę wchodzi jeszcze np. typ budowy. Niemniej, taka zależność istnieje. Na pytanie: „Czemu tyję?” – musisz odpowiedzieć sama. A dojście do sedna sprawy nie będzie natychmiastowe. Poświęć na to trochę czasu, naucz się odczytywać własne emocje (zapytaj siebie: „W jakich sytuacjach odczuwam gwałtowny napad łaknienia? Dlaczego potrafię nie jeść przez cały dzień, a wieczorem urządzam sobie ucztę, gdy wszyscy pójdą spać?”). Czasem warto skorzystać z pomocy przyjaznej osoby albo terapeuty, który pomoże spojrzeć na siebie bardziej przenikliwie. Podczas takiego „śledztwa” moodkryć na przykład, że kupujesz sobie ciastko, kiedy bardzo chcesz, żeby ktoś cię przytulił i pogłaskał. Zwykle wybierasz bajaderkę – taką samą, jaką podsuwała ci babcia.
Chowamy się przed życiem
Bywa i tak, że tyjemy po to, aby nie musieć mierzyć się z życiem. Boimy się, że się nie uda, że miłość nie wyjdzie, że nie zdobędziemy tego, czego bardzo pragniemy. W takiej sytuacji łatwiej ukryć się pod warstewką tłuszczu. W grubym ciele dziewczyna czuje się nieatrakcyjnie, ale i bezpiecznie. Marzy o lepszym życiu, które nadejdzie, gdy z pękatej gąsienicy wykluje się smukły motyl, ale nic nie robi, by ten cel osiągnąć. Konieczność wzięcia odpowiedzialności za swoje życie zbyt ją przeraża. Znacznie wygodniej jest tłumaczyć swoją bezradność nadwagą.
Dojrzałe przeżywanie lepsze niż dieta
Jeśli uda ci się zrozumieć, czemu w chwilach smutku, niepokoju sięgasz po jedzenie, możesz zrobić dwie rzeczy. Po pierwsze – zgodzić się na to, co czujesz i porozmawiać sama ze sobą w taki sposób: „Czuję przygnębienie, wiem, dlaczego i nie będę z tymi uczuciami walczyć”. Po drugie – znaleźć działanie, które zastąpi zajadanie emocji i w analogiczny sposób pomoże ci się uspokoić, ale nie będzie ci szkodzić. Najlepiej sprawdzają się rzeczy proste: spacer, rozmowa z kimś, kto cię lubi i ceni, kupienie nowej, szałowej szminki. Jeżeli nie poradzisz sobie sama, proś o pomoc. Nawet kilka rozmów z psychoterapeutą pozwala lepiej zrozumieć siebie i znaleźć sposób, by uporać się ze swoimi problemami, które dotąd uważałaś za nierozwiązywalne.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama