O której powinniśmy zaczynać pracę? Znamy godzinę!
Czy rzeczywiście rano jesteśmy najbardziej efektywni? To przekonanie stało się tak powszechnie, że do tej pory nikt nie ośmielił się go podważyć. Jednak najnowsze badania stawiają je pod znakiem zapytania. Czy to oznacza, że powinniśmy zaczynać pracę później?
- Redakcja
Jeśli jesteś typem sowy, która przez całe życie bezskutecznie próbowała zamienić się w skowronka, mamy dla ciebie dobrą wiadomość. Nadeszły w końcu łaskawsze czasy dla niereformowalnych śpiochów, które pomimo szczerych chęci nie są w stanie wcześniej wstawać. Jak wynika z najnowszych badań, zrywanie się z łóżka skoro świt wcale nie jest dla nas korzystne, a pracę powinniśmy zaczynać o 10, a nawet 11. Dlaczego?
Kto rano wstaje, ten... wcale nie jest efektywny
Do takiego wniosku doszedł dr Paul Kelley, który od lat zajmuje się tematyką zaburzeń snu oraz bada, w jaki sposób sen wpływa na nasze zdrowie i funkcjonowanie. Jego zdaniem zaczynanie pracy o 8 lub 9 wcale nie przekłada się na większą efektywność pracowników, za to może wręcz im zaszkodzić. Jak twierdzi ekspert z Uniwersytetu Oksfordzkiego, zmuszanie pracowników, by zaczynali pracę przed godziną 10 naraża ich na stres, przemęczenie i większe ryzyko zachorowania, a także obniża efektywność i negatywnie wpływa na nastrój. Zdaniem dr Kelley’a wynika to z naszego rytmu okołodobowego, który jest zupełnie nie do pogodzenia ze standardowym czasem pracy, który z reguły trwa od 9.00 do 17.00. Ekspert uważa, że godziny rozpoczęcia pracy oraz nauki powinny być zmienione i dostosowane do naszego naturalnego zegara biologicznego. W swojej pracy naukowej, dr Kelley doszedł do zaskakujących wniosków.
Większość z nas zaczyna pracę zbyt wcześnie?
Z prowadzonych przez niego badań wynika m.in., że rytm okołodobowy zmienia się wraz z wiekiem. Przykładowo, dzieci w wieku 10 lat, mają problem ze skupieniem jeśli ich lekcje zaczynają się przed 8.30. Z kolei przeciętny szesnastolatek powinien zaczynać naukę dopiero po godzinie 10, a student uniwersytetu – nawet o 11, jeśli chce osiągnąć najlepsze możliwe wyniki. Dr Kelley uważa, że przesunięcie zajęć lekcyjnych tak, by były w zgodzie z rytmem biologicznym, mogłoby polepszyć wyniki uczniów nawet o 10 procent.
Podobne wnioski można wyciągnąć na gruncie zawodowym. Według eksperta z Uniwersytetu Oksfordzkiego, firmy, które wymagają od pracowników rozpoczęcie pracy we wczesnych godzinach porannych, w rzeczywistości zmniejszają ich wydajność i przy okazji narażają ich na problemy ze zdrowiem. Jak twierdzi dr Kelley, praca ważnych narządów, takich jak serce czy wątroba ma zupełnie inny rytm okołodobowy, a zmuszając się do wcześniejszego wstawania, narażamy organizm na wiele problemów.
Czy powinniśmy zaczynać dzień później?
Zdaniem eksperta, jeśli nie ukończyliśmy 55 roku życia, optymalną godziną do rozpoczęcia pracy jest 10, a nawet o 11. To kusząca perspektywa, zwłaszcza dla śpiochów, ale czy rzeczywiście takie rozwiązanie jest dla nas korzystne? Zakładając, że większość z nas pracuje w ośmiogodzinnym trybie, dzięki rekomendacjom dr Kelley’a kończylibyśmy pracę o 18 lub 19. Ekspert zwraca jednak uwagę przede wszystkim na inny problem, jakim jest brak snu. Chcąc sprostać zawodowym obowiązkom, często skracamy ilość przespanych godzin do minimum, a to faktycznie w dłuższej perspektywie szkodzi naszemu organizmowi. Według badań, jeden tydzień spania mniej niż 6 godzin dziennie, wywołuje aż 711 zmian w funkcjonowaniu naszych genów. Brak snu prowadzi do zaburzeń koncentracji, pamięci długotrwałej i zmniejsza naszą wydajność. Chroniczny brak snu może prowadzić do wyczerpania, niepokoju, frustracji, otyłości, wysokiego ciśnienia, zmniejszonej odporności i stresu, a w efekcie także do różnego rodzaju zaburzeń psychicznych.