"Wracając tutaj ryzykujesz naszym zdrowiem": pediatra Róża Hajkuś o hejcie na lekarzy
Róża Hajkuś jest lekarką pediatrii, której wpisy o codzienności służby zdrowia śledzi 25 tys. obserwujących. Pediatra postanowiła podzielić się historią koleżanki ze szpitala, która za wycieraczką auta dostała mało przyjemny list od sąsiadów. Skąd wziął się hejt wobec lekarzy i kto jest mu tak naprawdę winien?
Na całym świecie zostali ogłoszeni superbohaterami nowej codzienności, jaką sprezentowała nam globalna pandemia. Włosi śpiewają pracownikom służby zdrowia serenady, Hiszpanie tańczą na balkonach na ich cześć, rodzina królewska wraz z całą Wielką Brytanią oklaskuje dzielnych lekarzy, pielęgniarki i ratowników medycznych, którzy stoją na froncie walki z koronawirusem. Polacy też nie pozostają bierni wobec ich odwagi i poświęcenia - oprócz górnolotnych gestów, takich jak brawa, Polacy zbierają pieniądze na uniformy ochronne, restauracje dowożą darmowe posiłki do szpitali, a właściciele resortów obiecują lokum na letni wypoczynek za ich ciężką pracę.
"Pomyślałaś o tym, że wracając tutaj ryzykujesz naszym zdrowiem?"
Jak się okazuje lekarzom przyszło się w tych trudnych czasach zmierzyć z czymś być może większym i silniejszym niż sam koronawirus - z potęgującym się społecznym strachem, niewiedzą i manipulacją. Coraz częściej miejsce mają takie niechlubne kroki jak kartki wywieszane na sklepowych oknach: "Nie obsługujemy lekarzy i pielęgniarek", szkalowania i wpisy w sieci hejtujące tych, którzy każdego dnia ryzykują za nas swoje życie.
Jeden z takich przykładów przytoczyła pediatra Róża Hajkuś, która opisała historię swojej koleżanki po fachu. Jakie słowa usłyszała od swoich "życzliwych" sąsiadów"?
Mam taką koleżankę. Ona w okresie pandemii pracuje i dyżuruje nadal w swoim szpitalu, w mieście sąsiednim do miasta zamieszkania. Dostałam dziś od niej wiadomość. Tym razem nie o tym, że jak się skończy pandemia to będzie się można wreszcie uczyć USG albo co zjemy jak się znów spotkamy. Tylko że znalazła za wycieraczką samochodu laurkę od któregoś z wdzięcznych sąsiadów, który widocznie zapomniał o biciu brawa z balkonu i chciał to naprawić: “Droga sąsiadko. Wszyscy boimy się o swoje zdrowie i nie wychodzimy z domu. Wiemy, że pracujesz w szpitalu. Pomyślałaś o tym, że wracając tutaj ryzykujesz naszym zdrowiem? Pomyśl o przysiędze Hipokratesa. Powinnaś zostawać w mieście X.” Na grupie na FB w jej stronach trwa dyskusja, że dla pielęgniarek pracujących w innych miastach powinny być zamknięte granice. Jakie granice? Wczoraj brawa, dziś to. A jutro?
Reakcja internautów na hejt lekarzy
Pod postem lekarki zawrzało. Zszokowani obserwatorzy nie dowierzali, że podobne sytuacje mają miejsce. Niektórzy z nich wyrazili swój brak przyzwolenia na tego typu zachowania, a inni w geście otuchy opowiedzieli historie ze swoich miast. Emerytowana sąsiadka jednego z lekarzy dyżurującego w nocy, osobiście prosiła innych sąsiadów o ciszę w budynku, by mógł dostatecznie odpocząć. I tylko tym podobne gesty powinny mieć miejsce, zwłaszcza w tak trudnym i stresującym dla wszystkich czasie jak okres pandemii.
Oglądając w dzieciństwie Batmana i Spidermana zawsze się dziwiłam co oni tak marudzą na to bycie superbohaterem, że przecież to świetnie mieć supermoce i ratować ludzi. No i że jak ktokolwiek mógłby mieć problem z tym, że taki superbohater mieszka w jego miescie. Jak widać sporo było w tym mądrości, od bycia postrzeganym jako bohater do bycia potencjalnym zagrożeniem dla zwykłych ludzi jest tylko mały krok. Przykro mi, że Pracownicy ochrony zrdowia muszą jeszcze i takich nieprzyjemności doświadczać. Za to moja 60letnia sąsiadka zostawia mi obiady w słoikach pod drzwiami z kartką, że biorę za dużo dyżurów i że upominała już te młodzież spod X, że ja odsypiam więc muza dopiero po 15. A u nas w kilku sklepach dodatkowe kasy otwierane dla medyków, w innym darmowe zestawy: kawa i hot dog (może to nie szał, ale gest miły), ludzie udostępnieniający za darmo mieszkanie w pobliżu szpitala i inni, wyposażający je w konieczny do życia sprzęt - dla tych, którzy nie chcą wracać do swojego domu, albo za chwilę mają następny dyżur i chcieliby odpocząć. Po ludzku mi przykro, że gdzieś jest inaczej. A ja myślałam, że ten list skończy się słowami typu nie wychodzimy z domu, bo wiemy, że Ty musisz. Wspieramy Cię itd. A tu taki zonk.