Reklama

Co spowodowało, że znalazłaś w Polsce?

Reklama

Kristina: Po studiach na Białorusi razem z mężem zdecydowaliśmy się wyjechać. Trudno powiedzieć dlaczego, to była bardzo intuicyjna decyzja. Po prostu czuliśmy że musimy to zrobić. Na własne oczy zobaczyć jak to jest mieszkać za granicą, rozmawiać w innym języku, poznawać nowych ludzi i ogólnie zaczynać życie od czystej kartki. Decyzja o tym, że będzie to Polska była dość intuicyjna. Jestem bardzo związana ze swoją rodziną, a Polska jest na tyle blisko, że mogę w każdej chwili pojechać do domu albo moja mama może odwiedzić mnie tutaj.

Jak sobie wyobrażałaś Polskę? Czy Twoje wyobrażenia równały się rzeczywistości czy raczej było to mocne zderzenie?

Kristina: Gdy przyjechałam do Polski, byłam młodsza i, wiem, że może to zabrzmieć zaskakująco, ale szczerze powiedziawszy niewiele sobie wyobrażałam na temat Polski. W planach miałam tylko studia. I myśl, że na pewno będzie fajnie! I tak rzeczywiście było, ale zdarzały się też trudne momenty. Najtrudniejsza była nauka w zupełnie obcym języku - na początku musiałam się uczyć wszystkiego na pamięć. Bywało, że nawet nie rozumiałam o czym mówię, ale mogłam to powtórzyć nawet obudzona w środku nocy.

ZOBACZ TEŻ: Swiatłana Cichanouska - kim jest kobieta, która zagroziła Aleksandrowi Łukaszence?

Tylko język był dla Ciebie problemem czy były jakieś różnice kulturowe, które stanowiły przeszkodę w komunikacji?

Kristina: Głównie język! Pamiętam jakim wyzwaniem było dla mnie pójście do sklepu albo na pocztę. Przez całą drogę powtarzałam w głowie to, co będę mówić a i tak na końcu zapominałam wszystko oprócz „Dzień dobry!”. Wydaje mi się, że kultura Polaków i Białorusinów nie wiele się od siebie różni. Mamy dosyć podobne Święta, które w zasadzie często różnią się tylko dniem, w którym je obchodzimy. Podobne normy moralności i poglądy. Myślę też, że mieliśmy podobne dzieciństwo, nawet bajki oglądaliśmy te same (na Białorusi też kochamy "Bolka i Lolka"), spędzaliśmy całe dni na podwórku, bawiliśmy się tamagotchi i jojo. I nawet większość z moich polskich kolegów i koleżanek, tak samo jak my, uważa "Przyjaciół" za najlepszy serial.

Jak zostałaś przyjęta w Polsce?

Kristina: Od samego początku otrzymałam dużo wsparcia od kolegów i koleżanek ze studiów. Podchodzili i zagadywali nas, nawet wiedząc, że nie potrafimy im odpowiedzieć. Robili to dlatego, żebyśmy nie czuli się samotni i do tej pory bardzo to doceniam.

Wow! O Polsce mówisz w samych superlatywach - życie tutaj nie ma dla Ciebie żadnych minusów?

Kristina: Pierwsze co przychodzi mi na myśl, gdy myślę o Polsce to to, że praktycznie w każdej chwili mogę wyjechać nad morze albo w góry, nie wyjeżdżając przy tym z kraju. Nie mamy na Białorusi takiej super możliwości! Czy jest coś, co mi się mniej podoba...? Hmm, może to, że w Polsce lato jest tak krótkie. Chociaż moja sunia nie znosi upałów, więc ze względu na nią i ten punkt muszę przenieść do plusów!

Nigdy nie spotkało Cię nic przykrego ze strony Polaków?

Kristina: Mnie samej jeszcze nigdy nie spotkało nic nieprzyjemnego ze strony Polaków, ale szczerze mówiąc, niestety słyszałam mało przyjemne opowieści od znajomych Białorusinów, To były głównie zaczepki i wyzwiska od nieznajomych na ulicy w stylu "po co tu przyjeżdżacie?!". Nie biorę tego za złą kartę - wiadomo ze w każdym kraju są niestety tacy ludzi.

Widzę, że wysoko oceniasz tolerancję Polaków?

Kristina: Myślę, że nie do końca mogę wypowiadać się na ten temat, bo każdy człowiek na przestrzeni czasu zbiera wokół siebie kręg znajomych i kolegów, które myślą w jakiś podobny sposób, mają takie same poglądy. I tym sposobem, na szczęście wokół mnie są bardzo tolerancyjne i uprzejme osoby.

Jestem bardzo ciekawa jak w takim razie oceniasz obecną sytuację mniejszości w Polsce, mówię o np. protestach społeczności LGBT?

Kristina: Od dziecka uczono mnie, że wszyscy jesteśmy równi, mamy te same prawa, a główne to traktowanie ludzi z szacunkiem. Muszę się przyznać, że kiedyś nawet nie do końca rozumiałam po co organizowane są parady równości. Myślałam, że przecież to oczywiste i normalne, że wszyscy jesteśmy równi. "Po co to udowadniać?". Ale w ciągu kilku ostatnich lat zrozumiałam już, że nie wszyscy myślą tak jak i że niestety trzeba też ludzi edukować i pokazywać, że inne nie znaczy gorsze. Dlatego popieram te protesty, popieram moich polskich kolegów i koleżanki, którzy walczą o swoje prawa, a głównie popieram podstawowe prawo każdego człowieka do własnego decydowania o tym, kogo ma kochać.

Pod pewnymi względami rzeczywiście jesteśmy bliźniaczymi krajami. Obecna sytuacja na Białorusi jest również dramatyczna. Czy masz kontakt z rodziną?

Kristina: Ciężko mi o tym wszystkim mówić. Tak naprawdę to, co się teraz dzieje na Białorusi, to nie są tylko wydarzenia kilku ostatnich dni i nocy, kiedy to tysiące ludzi wyszło na ulice, po to żeby wreszcie zostali dostrzeżeni i wysłuchani. Za to zostali ukarani - milicja strzelała do nich gumowymi kulami i armatami wodnymi. To się nawet nie ciągnie od kilku miesięcy, kiedy to wszyscy kontrkandydaci, zostali pozamykani w więzieniu. To się ciągnie już 26 lat! Najbardziej martwię się teraz o rodzinę. Nie mogę porozmawiać z mamą, bo internet na Białorusi nie działa. Czuje się sfrustrowana i bezsilna, obawiam się o zdrowie i życie najbliższych. To cała mieszanka ambiwalentnych uczuć - z jednej strony niepokój, a z drugiej duma ze wszystkich Białorusinów, którzy mają odwagę, by mówić głośno o tym, co im się nie podoba. I chociaż teraz bardzo się martwię, to chcę wierzyć, że te protesty będą pokojowe i nikt więcej nie ucierpi. Mam taką wielką nadzieję!

ZOBACZ TEŻ: Białoruski aktywista Eugene: „Modlę się, by już nikt nie zginął"

Czy w Polsce łatwiej jest Ci rozwijać Twoją drogę zawodową?

Kristina: Przyjazd tu na pewno pozwolił mi dojrzeć i zrozumieć, czego tak naprawdę chcę i jak to osiągnąć. Dał mi też wiele nowych możliwości. Ponieważ skończyłam studia na specjalności Architektura Ubioru, myślałam że pójdę w stronę projektowania. Długo nie mogłam zdecydować się na coś konkretnego, bo wybieranie pracy na całe życie brzmi zbyt poważnie i frustrująco. Postanowiłam, że będę szukać siebie na różnych stanowiskach. Pracowałam jako projektantka torebek i harnessow, jako scenograf i producent sesji zdjęciowych. A po tej drodze nieoczekiwanie zakochałam się w fotografii produktowej. Wciągnął mnie ten proces, ale zawsze sobie trochę wmawiałam, że to się nie uda, bo nie mam odpowiedniego wykształcenia. Nie wierzyłam w siebie. Jednak moi bliscy, mąż bardzo mnie wspierali, a później nawet obcy ludzi zaczęli doceniać i chwalić moje prace. Dla tego postanowiłam zacząć szkolić się sama online - chodziłam na kursy i dodatkowe lekcje, a głównie codziennie wiele godzin ćwiczyłam w domu. W tej chwili mam na koncie współpracę z wieloma znanymi firmami, takimi jak Zalando, Big Star czy Nago. A od niedawna jestem w agencji White Noise, która skupia młode, obiecujące talenty. Myślę, że tak naprawdę to początek mojej drogi.

Co jest dla Ciebie inspiracją w Twojej pracy artystycznej?

Kristina: Wszystko to, co mnie otacza i co dzieje się dookoła. Podróże, muzea, książki i muzyka. Inspiracja jest wszędzie, najważniejsze to mieć ciekawość świata i wrażliwość na jego piękno, które często trzeba dopiero odkryć dla czyichś oczu.

Reklama

Ostatnie prace Kristiny zainspirowane ostatnimi dramatycznymi wydarzeniami na Białorusi:

Kristina Ivanch
Reklama
Reklama
Reklama