Reklama

Szymon Hołownia opublikował ważny list

Szymon Hołownia na swoim facebookowym profilu opublikował list Pani Lidii - Polki, która pracuje w szpitalu we Włoszech. "W polskiej polityce musi pojawić się w końcu głos nie tylko tych, którzy rządzą, ale też tych, których ta władza realnie dotyczy. Przeczytajcie." - napisał kandydat na prezydenta Szymon Hołownia.

Reklama

"Od dobrych 15 lat mieszkam we Włoszech. Pracuję w tutejszej służbie zdrowia, obecnie na SORze w obrębie TRIAGE (pierwszy kontakt z pacjentem, identyfikacja i przydzielenie kodu; niebieski - nic groźnego, zielony - nic groźnego ale lepiej mieć na oku; żółty - sytuacja poważna bez zagrożenia życia i czerwony - bezpośrednie zagrożenie dla życia). Pracuję też na czerwonych kodach, na oddziale obserwacyjnym COVID19. Większość czasu spędzam właśnie na czerwonych kodach, gdzie przywożą nam nie tylko pacjentów STROKE czy wypadkowych ale także i tych z COVID19 w bezpośrednim zagrożeniu życia, do intubacji, do stabilizacji powiedzmy."

Kobieta przyznaje, że aktywnie śledzi to, co dzieje się w Polsce i na świecie. Szczególnie zasmuca ją sytuacja w naszym kraju. Sama ma tutaj rodziców, przyjaciół i znajomych. "I gdy słucham tego, co im nasz rząd szykuje, czym faszeruje ich TVP to wiecie co? Krew mnie zalewa jasna ze wszystkich arterii. Jak można tak bezmyślnie narażać własnych rodaków na śmierć? Jakim prawem mieszkaniec pałacu prezydenckiego upiera się jak osioł na miedzy przy swoim, zamiast natychmiast odwołać wybory, matury, egzaminy ośmioklasistów? Dla idei? Dlaczego społeczeństwo jest karmione obrzydliwymi kłamstwami o doskonałym przygotowaniu do pandemii a moje koleżanki i koledzy po fachu są załamani brakiem podstawowych rzeczy jak maski ffp2 i ffp3, nie ma kombinezonów, wizjer, gogli. A jak są to w znikomych ilościach. I zazwyczaj dzięki darczyńcom. Znam to z autopsji bo tu też byliśmy w obłędzie póki nie przyszła pomoc z Chin." - relacjonuje pani Lidia.

"Personel medyczny został wysłany na wojnę gołymi rękami"

Polka zwraca uwagę na błędne informacje podawane mediom: "Statystyki rządowe mówią o sporadycznych przypadkach śmierci z bądź przez COVID19, reszta to problemy oddechowo-krążeniowe. Serio? Co takiego musi się stać by wreszcie zrozumiano, że mamy do czynienia z niewidzialnym i podstępnym wrogiem, który po prostu zabiera ci oddech i umierasz?"

Zdaniem lekarki personel medyczny został "wysłany na wojnę z gołymi rękami, z brakiem podstawowych środków ochrony, do walki na pięści z czołgami" i dodaje, że sytuacja we Włoszech pod tym względem się już poprawiła. "Ale tu we Włoszech już chyba coś zrozumieli. I przede wszystkim nikt nie zamyka ust personelowi pod groźbą kar i zwolnień. Skoro rząd nie umie pomóc to niech przynajmniej nie przeszkadza." - dodaje kobieta.

Relacja kobiety na temat tego, jak naprawdę wygląda praca lekarzy z chorymi pacjentami chwyta za serce: "Czy ktoś z nich się zastanowił jak wyglądają oczy osoby, której muszę powiedzieć, że za chwilę zostanie zaintubowana? Że wsadzą jej przez gardło do tchawicy rurkę, która uniemożliwi mówienie czy jedzenie, ale da szansę (czasem naprawdę znikomą) na przeżycie? I ten pacjent ci mówi: "Ale proszę pani, może mi Pani poszukać telefonu w kurtce bo chcę nagrać wiadomość dla żony i dzieci...". Patrzysz na monitor, SpO2 nie idzie wyżej niż 65 i wiesz, że jest już bardzo bardzo źle. Bierzesz do ręki twój telefon i nagrywasz. Bierzesz potem numer i wysyłasz. Mężowie, żony, dzieci nawet te dorosłe do starszych rodziców, do siostry, do brata czy przyjaciół. Obcy ludzie, ale przerażenie w ich oczach zapada ci w pamięć. Vito - mój pierwszy pacjent z nagrania, a potem Maria, Teo, Margherita, Giovanni... Wychodzę z pracy i mam dość. Ale przynajmniej mam psychologa w pracy, który pomaga, mam koordynatorów, którzy dwoją się i troją byśmy mieli wszystko, czego nam potrzeba. Mamy dyrektora szpitala, który co najmniej raz dziennie przychodzi by zapytać jak sytuacja. Nikt od nas nie wymaga ciszy bo się statystyki popsują. A to, jak jest traktowany obecnie personel medyczny w Polsce to karygodny brak szacunku, poniżenie i tak po ludzku zwykłe skurwysyństwo. Dlaczego? To mnie najbardziej zastanawia. Bo stołek? Bo władza? Czy to jest ważniejsze od życia? Od ratowania każdego jednego istnienia? Bo jakiś Kowalski że wsi pod Białymstokiem czy Nowakowska z Koszalina jest mniej ważna od tych szaleńców z PiSu? Może i dla nich są nikim ale dla kogoś mogę być całym światem."

"Nie łudźcie się, że was to ominie"

Polka ma nadzieję, że za jakiś czas wszyscy wrócimy do swoich obowiązków i będziemy wspominać obecną sytuację: "Za jakiś czas wrócimy do naszego normalnego życia, do spacerów, plaży, do planowania wakacji, do świętowania urodzin, do kłótni z sąsiadami o płot czy do znienawidzonych korków na ulicach w godzinie szczytu. Wrócimy do narzekania na pogodę i na durny modem bo nie działa. Wrócimy. Może trochę bardziej wyciszeni, trochę poważniejsi, trochę poobijani duchowo, trochę bardziej wystraszeni. Wrócimy.... ale nie wszyscy.
12 tysięcy do tej pory a jeszcze setki codziennie nie wrócą już do niczego. Nawet pogrzebu nie można im zrobić. Czyjś ojciec, czyjaś sąsiadka, czyjś syn czy przyjaciel. Dla nich już nie ma powrotu. Tutaj zaczyna się nieśmiale tendencja spadkowa. A przed wami wszystko jeszcze niestety. Nie łudźcie się, że was to ominie. Propagujcie izolację i noszenie maseczek, mycie rąk i zachowanie dystansu. Nalegajcie na jak największą ilość tamponów bo chorzy chorymi, ale asymptomatyczni są największym zagrożeniem.
I niech Bóg ma was w swojej opiece." - kończy swój list pani Lidia.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama