"Rodziny bez granic" walczą o pomoc dla dzieci koczujących na granicy polsko-białoruskiej: "Jedno spojrzenie wystarczy, żeby nie zgodzić się na ich śmierć w lesie"
"Rodziny bez granic" to grupa na Facebooku zrzeszająca osoby, które chcą wesprzeć ofiary kryzysu humanitarnego na granicy polsko-białoruskiej. Jak pomaga imigrantom?
Piszą o sobie: "Grupa założona przez rodziców solidaryzujących się z uchodźcami i sprzeciwiających okrucieństwu polskich służb na wschodniej granicy RP". "Rodziny bez granic" zrzeszają ludzi z całej Polski. Obecnie to ponad 6 tysięcy osób. Ich pierwszą i główną inicjatywą jest trwający od 1 października protest pod siedzibami Straży Granicznej.
"Rodziny bez granic" - co to za inicjatywa?
"Rodziny bez granic" wystosowały także list otwarty, w którym wyrażają nim troskę o los dzieci na granicy polsko-białoruskiej i przekonanie o natychmiastowej konieczności działania ponad podziałami politycznymi:
Dzieci nie powinny być ofiarami politycznych rozgrywek dorosłych. Ich zdrowie i życie powinno być chronione szczególnie. Liczymy, że nasz list dotrze do sumień matek i ojców, którzy są rodzicami, a jednocześnie odpowiadają za ważne decyzje w naszych kraju - piszą Rodziny bez granic.
Pełną treść listu przeczytajcie poniżej.
LIST RODZIN BEZ GRANIC
Jak wasze dzieci, ta mała dziewczynka ubrana jest w pajacyk. Ten jest już sztywny od brudu. Jak wasze córeczki, kiedy miały półtora roku, stoi jeszcze niepewnie. To ten wiek, kiedy dzieci zaczynają naśladować zwierzątka, uciekać z chichotem, przeglądać książeczki z głośnym „u”. Mówimy wtedy, że są słodkie, nosimy je na biodrze i mimo zmęczenia jesteśmy szczęśliwe. Nie myśleć o tej dziewczynce można tylko wtedy, kiedy omija się zdjęcie wzrokiem. Jedno spojrzenie na nią wystarczy, żebyście zobaczyły w niej figlarność, prostotę spojrzeń waszych dzieci.
I jedno spojrzenie wystarczy, żeby nie zgodzić się na ich śmierć w lesie. Musicie zrobić wszystko, co w waszej mocy, żeby jeszcze dziś dostały ciepłe mleko i lekarstwa. Jeśli politycy nie potrafią ich zobaczyć, to my im pomóżmy, przypomnijmy im, że też mają dzieci i wnuki. Przypomnijmy, że nasi przodkowie też nieraz musieli uciekać i ktoś im wtedy pomógł. Pokażmy, że żadne polityczne podziały nie są ważne, jeśli mówimy o oddechu, o błysku oka, o cieple ciała konkretnego dziecka. Trzeba natychmiast wpuścić organizacje humanitarne do strefy stanu wyjątkowego i zaprzestać wywózek uchodźców do lasu.
Jako matki, jako rodziny, jako ludzie zwracamy się ponad politycznymi podziałami do matek, rodzin i osób, które mają wpływ na decyzje dotyczące granicy wschodniej. Wszyscy doskonale wiemy, jak pomóc choremu, głodnemu, zziębniętemu, przestraszonemu dziecku. Nie możemy pozwolić na to, żeby w naszym kraju dzieci były wywożone na śmierć do lasu. Wykonajcie dziś, zaraz jeden telefon do kogoś, kogo znacie, a kto może sprawić, że te dzieci nie umrą. To bardzo proste: od wielu godzin nie dostały nic do jedzenia, trzeba działać natychmiast.
Akcję wsparły także osoby ze świata show-biznesu, m.in. Mela Koteluk, Maja Ostaszewska, Kamila Kamińska czy Kasia Smutniak.