Wyniki badań są jednoznaczne: nie da się uciec od bycia własnym rodzicem
Po trzydziestce wiele z nas z konsternacją stwierdza, że zaczyna do złudzenia przypominać własne matki. Co gorsza, często w tej najgorszej wersji: do głosu dochodzi nie tylko coraz większe wizualne podobieństwo, ale też najbardziej irytujące wady i nawyki. Nowe badania wyjaśniają dlaczego tak się dzieje.
Kiedy zaczynamy zmieniać się w swoich rodziców
Nie zawsze lubimy o tym myśleć i wielu niechętnie się do tego przyzna, ale czy nam się to podoba czy nie, nie sposób zaprzeczyć podobieństwu do swoich rodziców. Co ciekawe, z wiekiem ono się tylko pogłębia i nie są to jedynie przypuszczenia, a wyniki najnowszych badań. Brytyjczycy postanowili bliżej przyjrzeć się temu zjawisku, a wynik ich obserwacji rozwiewa wszelkie wątpliwości: zarówno kobiety jak i mężczyźni z czasem zaczynają zauważać u siebie coraz więcej cech charakterystycznych dla swoich rodziców. Dotyczy to nie tylko charakteru, ale także przymiotów fizycznych.
Ja to moja matka (w najgorszej wersji)
Ten magiczny wiek, w którym ujawnia się największe podobieństwo to 33 lata – tak wskazało badanie przeprowadzone na próbie 2 tysięcy osób. Zamiana we własną matkę czy ojca jest zgodna z płcią i wiąże się także z przejmowaniem ich nawyków. Badani zaobserwowali nie tylko to, że podobnie jak rodzice lubią spędzać czas, ale też używają nieświadomie tych samych zwrotów (to często te same, które denerwowały lub śmieszyły nas w dzieciństwie czy wczesnej młodości), sięgają po te same aktywności i najczęściej napotykają na podobne trudności.
Młoda mama nie wytrzymała i napisała szczery list do męża. Czy tak naprawdę wygląda macierzyństwo?
Choć brzmi to trochę zaskakująco i nie u wszystkich wywoła podobny entuzjazm, dr Juliana De Silva stojąca na czele zespołu badawczego uspokaja, że nie tylko nie ma się czym martwić, ale przeciwnie – to coś, co powinno być dla nas źródłem siły. Wszak trudno o bliskich, którym bardziej niż rodzicom zależy na naszym dobrobycie i pod których większym wpływem zostajemy nieustannie przez wiele lat. Co więcej, to właśnie w tym wieku, czyli tuż po 30. najczęściej sami zostajemy rodzicami i to właśnie doświadczenia rodzicielskie uruchamiają zasoby, z których istnienia nie zdawaliśmy sobie sprawy. A te, które dostajemy w spadku po naszych przodkach, moga posłużyć jako nieocenione bogactwem i bardzo zbliżyć nas do naszych własnych rodziców. Zaobserwowałyście podobny mechanizm także u siebie?