Reklama

Magdalena Adamowicz: szczery wywiad po śmierci męża

Magdalena Adamowicz, żona zamordowanego prezydenta Gdańska była wczoraj gościem programu TVN24 "Fakty po Faktach". W rozmowie z Piotrem Jaconiem, Magdalena Adamowicz szczerze wyznała: "Nie mam w sercu nienawiści do tego człowieka, który zabił Pawła, ani do jego rodziny. Ja mam w sercu, cierpienie, żal."

Reklama

Żona zmarłego prezydenta Gdańska chociaż jest w żałobie, to znalazła w sobie siłę w tym trudnym dla niej i jej rodziny momencie. "Teraz mam bardzo dużo siły. Nie wiem, jak długo ta siła będzie, czy ona pozostanie, czy przyjdą momenty trudne. Ale Paweł był wszędzie i myślę, że to ważne, żeby mówić o nim."

Magdalena Adamowicz szczerze wyznała, że nie lubi, jak mówi się o niej "wdowa":

Nie cierpię tego słowa: wdowa. Czuję się ciągle żoną. Paweł dla mnie ciągle jest. Nie ma go fizycznie, ale on jest i zawsze będzie.

Magdalena Adamowicz o nienawiści i strachu

W rozmowie z Piotrem Jaconiem, Magdalena Adamowicz szczerze wyznała, że kiedy jej mąż startował do jesiennych wyborów, to postawiła mu jeden warunek: "Warunkiem moim, zgodą, aby Paweł startował w wyborach po raz kolejny, było to, aby nasza córka mogła wyjechać za granicę. Aby nie była przy tym hejcie, gdzie często media, czy jego przeciwnicy polityczni prześcigali się w różnych absurdalnych oszczerstwach. (...) Nasza córka starsza jest bardzo mądra, wrażliwa, dużo zrozumie, chciałam ją chronić. Wiedziałam, że to będzie dla niej najcięższe. Dlatego postanowiliśmy, żeby na jeden rok wyjechała, żeby to wszystko przeszło. Ja po wyborach dołączyłam do niej."

Magdalena Adamowicz wspomniała również o strachu, który towarzyszył jej rodzinie: "Baliśmy się i nawet Paweł mówił nam, jak się zachowywać, jeżeli o 6 rano zacznie ktoś pukać do drzwi. (…) Myśmy po prostu się bardzo bali, byliśmy zastraszani. Paweł był silny, ale baliśmy się o dzieci, o rodziców, o rodzinę. O to, że nagle do pracy przyjdą, wyprowadzą go i oczywiście to będzie w świetle kamer."

Żona po prezydencie Pawle Adamowiczu apeluje do wszystkich: "Ważne jest narodowe pojednanie i myślę, że może coś w ludziach pęknie, że coś się zmieni, ale to musi iść nie tylko od polityków, ale ludzie muszą się zmienić między sobą. Muszą być bardziej uprzejmi, serdeczni, niewrodzy. Media nie mogą wietrzyć sensacji, bardziej ważyć słowa. Słowo może zabić i słowa, które padały, one Pawła strasznie zraniły. On to brał na swoje barki, ale to go bardzo raniło. Okazało się, że te słowa go zabiły".

Magdalena Adamowicz o powrocie Jurka Owsiaka

Magdalena Adamowicz, która kilka dni temu apelowała do Jurka Owsiaka, żeby nie rezygnował, teraz w wywiadzie powiedziała: "Paweł od wielu lat, od chyba 25 lat brał udział w Orkiestrze. Córka wyjęła kilka jego dyplomów i identyfikatorów z poprzednich lat. Bardzo cenił tę inicjatywę i nie mógł pogodzić się z tym, jak jest też ze wszystkich stron kąsany. Jest prześladowany, mimo że robi wiele dobrego. Dlatego uważam, że on powinien dalej prowadzić Orkiestrę i to się powinno dalej dziać."

Dzisiaj w nocy padł rekord w internetowej akcji zorganizowanej pod hasłem: "Ostatnia puszka Pana Prezydenta dla WOŚP". Udało się uzbierać prawie 16 milionów złotych, a dokładnie - 15 990 195 zł. Akcję zainicjowała gdańszczanka Patrycja Krzymińska, a za uzbierane pieniądze zostanie zakupiona między innymi karetka neonatologiczna dla Gdańska, o którą Orkiestrę poproszono w grudniu. Jurek Owsiak nie krył zachwytu:

Ludzieeeeee!!!!! To jest najpiękniejsze, obywatelskie szaleństwo na świecie!!!! To było coś nieprawdopodobnego! Patrycjo, całujemy, ściskamy, jesteśmy wniebowzięci! Paweł!!! Twoja dzisiejsza skarbonka będzie z nami do końca świata i jeden dzień dłużej! Kochani! Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy! - napisał prezes WOŚP na Facebooku
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama