"Chwile zwątpienia to ostatnia rzecz, na którą mogę sobie pozwolić przy synach", Marta Siniło o macierzyństwie w czasie pandemii i nie tylko[WYWIAD]
Superaktywna mama, Marta Siniło, opowiada nam jak znajduje czas dla siebie w dobie domowej kwarantanny, jak mierzy się z samotnym macierzyństwem i jak sprawić, by dzieci pokochały pasje mamy.
Marta Siniło jest wziętą stylistką i mamą dwóch synów: rocznego Jana i 3-letniego Henia. Nie ukrywa, że nie spodziewała się, że dzieci aż tak przejmą kontrolę nad jej światem, jednak nigdy nie uważała bycia mamą za poświęcenie. Nie rezygnuje z pracy, którą kocha i swoich pasji - jak to robi? "Macierzyństwo traktuję jak przygodę", mówi. Sądząc po uśmiechu, który nie schodzi jej z twarzy - to niezwykle ciekawa przygoda.
Jaka była twoja pierwsza reakcja na informacje o kwarantannie?
W momencie kiedy „wybuchł” koronawirus wracaliśmy właśnie z Meksyku jakimś strasznie łamanym lotem, przez Paryż i Nowy York. Nie wiedziałam jeszcze co to jest i jaki będzie miało wpływ na nasze życie. Słyszałam tylko, że w Chinach zakazano wychodzenia z domu. Wówczas pomyślałam, że w naszym kraju na pewno nie będzie to możliwe. Ze nikt się do tego nie dostosuje. A jednak! Do samego końca nie wierzyłam, że to się dzieje. Jestem z natury optymistką. Taki mam charakter, że raczej nie wpadam w panikę.
Jak do tej pory wyglądał twój zwykły dzień?
Moje dni wyglądały i wyglądają w zasadzie normalnie jak każdej pracującej mamy. Dwójka tak małych dzieci nie pozwala na wylegiwanie się w łóżku do 10-ej. 5-6 rano pobudka, zabawa, śniadanie, ubieranie się etc. Potem przychodzi niania (przez cały czas była z nami dzięki Bogu!), a ja staram się pracować - zarobić na życie. Sytuacja ekonomiczna przerażała mnie dużo bardziej niż sama epidemia.
Jak sobie radzisz z dwójką energicznych chłopców?
Czas upływa nam bardzo miło. Wprowadziłam zajęcia plastyczne, dla Henia to dobra rozrywka, bo kocha rysować. A dla mnie - zbawienie, bo jest bardzo aktywnym, ruchliwym dzieckiem. Te zajęcia są moim momentem wytchnienia - dla mnie, dla Jasia, dla wszystkich. W krew weszło mi też kupowanie małych i tanich zabawek, które paradoksalnie cieszą bardziej niż te duże. I wystarczają na dłużej jak plastelina, naklejki, zeszyty z zadaniami, drobne układanki.
Masz sprawdzone metody na to, by zająć czymś synków i znaleźć choć odrobinę czasu dla siebie? Co wtedy robisz dla własnej przyjemności?
Dosłownie chwilę przed kwarantanną przeprowadziliśmy się do wynajętego mieszkania na starej Ochocie, blisko parku. Staraliśmy się dużo wychodzić na świeże powietrze. Chłopcy potrafią też całymi godzinami siedzieć na balkonie - robią tam "porządek" w ziemi do kwiatów, doniczkach. bawią się wiaderkiem z wodą, a ja mam swoje chwile oddechu.
My w czasie kwarantanny z nianią remontowałyśmy mieszkanie, pomalowałyśmy łazienkę, kuchnię, szafki, kafelki - wszystko co się dało! Drzwi pomalowałam na piękny kobaltowy kolor! Kupiłam wiele interesujących mebli na internetowych aukcjach. Wszystko to pokazuję na moim instagramie @martasinilo!
Masz jakieś swoje rytuały, które wyrobiłaś w czasie kwarantanny i zamierzasz je kontynuować po jej zakończeniu?
Posadziłam kwiaty, zadbałam o swoją przestrzeń. Upiekłam ciasto (chyba jak wszyscy w tym czasie) i zaczęłam ćwiczyć jogę zdalnie i zastanawiam się dlaczego nie robiłam tego wcześniej?
Jesteś stylistką – czy w czasie kwarantanny byłaś w teamie strojących się na home office czy raczej wybierasz dres.
Nie lubię chodzić zaniedbana, więc codziennie w zasadzie normalnie się ubierałam, malowałam oko, ale nie robiłam dookoła tego większego szumu. To dla mnie normalna rzecz.
Czy ten dziwny czas zmienił coś w tobie? Nauczył, że bez czegoś nie możesz się obyć, a z innych rzeczy możesz zrezygnować?
Wiem jedno, bez internetu trudno byłoby przetrwać te chwile. Ale co dziwne, to właśnie w czasie kwarantanny odcięłam Henia od bajek, głupich kreskówek i elektroniki.
Z obecnej perspektywy – co zaskoczyło cię w macierzyństwie, czego się nie spodziewałaś?
Nie spodziewałam się jednak, że trzeba na to poświecić tyle czasu. I, że dzieci wchodzą bezpardonowo w twoją przestrzeń. Musisz czasem z czegoś zrezygnować. Ale pogodziłam się z tym. To jest dla mnie przyjemne. Nie patrzę na to jak na jakieś poświecenie, wręcz przeciwnie, macierzyństwo traktuję jak przygodę.
Jesteś samotną matką – jak radzisz sobie łączenie wychowania dzieci, pracy, prowadzenia instagrama, realizowania pasji? Czy to w ogóle możliwe?
Możliwe. Dzieci to część mnie. Stanowimy całość - rodzinę. Pogodzenie macierzyństwa z prowadzeniem konta na Instagramie jest najłatwiej. W końcu wrzucić instastory możesz na wspólnym rodzinnym spacerze. Zdarzają mi się literówki, jakiś filmik omyłkowo wrzuci Jasiek, ale takie to medium - nie do końca poważne. Trudniej przy dzieciach napisać ofertę, czy zrobić przelew. Przyzwyczaiłam się już. Pasje mają to do siebie, że same potrafią zadbać o siebie, więc je realizuję. Dalej jeżdżę konno, podróżuję z synami. Oni chłoną moje pasje, a ja z nimi w nie brnę, to absolutnie cudowne.
Jesteś bardzo aktywna zawodowo – jak ludzie reagują na to, gdy nagle na plan wpadasz z dzieckiem?
Pracuję w branży ponad 15 lat. Myślę, że większość ludzi, z którymi pracuję wiedzą, że mam dzieci i znają moją sytuację rodzinną. Staram się jednak nie targać dzieci za często na sesje. Osiągnęły już ten wiek, kiedy to nie jest konieczne. Na szczęście. Ale gdy zdarzało się, że na plan zdjęciowy wpadałam z dziećmi, ludzie reagowali bardzo dobrze! Jestem im za to bardzo wdzięczna. To był chyba dla mnie największe zaskoczenie w pracy zawodowej, że ci z którymi pracuję, to naprawdę fajni, ciepli, kochani ludzie.
Na twoim instagramie nie ma zdjęcia, na którym byś się nie uśmiechała – co daje ci najwięcej powera?
Najwięcej powera daje mi niestety kawa i czekolada, ale też uśmiech przypadkowej osoby na ulicy, śmiech mojego dziecka, przyjaciele dookoła, żarty na każdym kroku. Lubię się śmiać. Jak nie wybuchnę śmiechem przez godzinę, to zaczynam się męczyć.
Czy zdarzają ci się też chwile słabości czy zwątpienia?
Oczywiście, że tak. Na szczęście bardzo krótkie i nauczyłam się sobie już z nimi radzić. Szkoda życia naprawdę! No i tak naprawdę to ostatnia rzecz, na którą mogę sobie pozwolić przy synach.
Czy bycie mamą zmieniło twoje postrzeganie relacji z własną mamą. Zaczęłaś rozumieć to, co kiedyś np. denerwowało cię?
Moja mama zawsze była dla mnie bohaterką. Od dziecka zastanawiałam się jak ona to ogarnia. Była nas czwórka, a ona zawsze zadbana, uśmiechnięta, spokojna. Realizowała się zawodowo i zawsze miała czas dla siebie. Ale tata pomagał i nadal bardzo pomaga. Są super zgraną parą. To jest trochę mój ból, że jak na nich patrzę to myślę "ciekawe dlaczego mi się to nie udało?". Ale jeszcze wszystko przede mną.
Czy jest takie jedno słowo, którym mogłabyś określić bycie mamą?
Jest - miłość!