HASHIMOTKI: Kasia Dziurska - "Pytałam, dlaczego ja?"
Kasia Dziurska o swojej chorobie dowiedziała się, gdy brała udział w "Tańcu z Gwiazdami". Życie sportsmenki z dnia na dzień zmieniło się diametralnie. O swoich zmaganiach opowiedziała w książce „Moje życie z Hashimoto i SIBO”. Nam zdradza, co czuje po ponad dwóch latach od diagnozy i jak ogromnym wsparciem jest dla niej mąż Emilian Gankowski.
- Dorota Rożek / oprac. Martyna Ziembicka
Kasia Dziurska o chorobie Hashimoto: Na początku był bunt i płacz
Dorota Rożek: Jak to jest z tym życiem? Biegnie, biegnie się i nagle coś człowieka zastopuje i tym czymś jest choroba?
Kasia Dziurska: Jest niedowierzanie, jest szok, są pytania: dlaczego to ja zostałam wybrana przez los? Dotychczasowe życie było idealne pod każdym względem, i nagle coś mi podcina skrzydła. Na początku był bunt i płacz w poduszkę. Musiałam przejść długą drogę, żeby zaakceptować ten stan i nauczyć się z tym żyć. Jak widać, udało się.
Jak człowiek jest młody, a Pani jest osobą bardzo młodą, to człowiek czuje się niezniszczalnym, prawda?
Oczywiście. Czułam się niezniszczalna. Gdy pojawiła się choroba, najpierw jedna, potem druga, miałam rok z głowy. Musiałam wszystko odstawić i skupić się na zdrowiu. Plany zawodowe legły w gruzach. Zdrowie zawsze było i jest dla mnie najważniejsze.
Na przełomie grudnia i stycznia ukazała się Pani książka „Moje życie z Hashimoto i SIBO”. Opisała Pani swoje doświadczenia, ale większość książki to rozmowy z lekarzami, którzy Panią prowadzili. Każde słowo jest podparte słowem eksperta.
Dokładnie na tym mi zależało. Miałam różne przeboje z lekarzami. Dopiero po roku trafiłam do doktor Walęcik-Kot i to ją poprosiłam, aby współtworzyła tę książkę. Jest seksuolog, psycholog. Zależało mi na tym, by były to kobiety. Każda z nich jest nastawiona na to, by pomagać, edukować, namawiać do badań. Ja jestem żywym przykładem i przestrogą - zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn - że trzeba dbać o siebie, być czujnym, obserwować siebie i swoich bliskich.
Przeczytaj też: Choroba Hashimoto u kobiet planujących ciążę i u kobiet w ciąży [LEKARZ RADZI]
Kasia Dziurska o Hashimoto i SIBO: To nie ja płaczę, to płacze Hashimoto
W Pani książce jest bardzo ważna rozmowa - wypowiedź Emiliana.
Tak naprawdę to on mnie namówił, żebym napisała książkę w takiej formie. Powiedział, że ja się z tym będę lepiej czuła, bo w końcu zrzucę to z serca. Dodatkowo będę mogła pomóc innym przez to, że powstanie kompendium wskazówek, wiedzy i porad. Chciałam, aby opowiedział, jak to wygląda z perspektywy mężczyzny, który żyje na co dzień z osobą zmagającą się z Hashimoto i SIBO. To on jest w tym ze mną od początku - znosi wszystkie płacze, humory, huśtawki nastrojów. Był i przetrwał. Jak widać, jest nadal. Zachęcam wszystkich mężczyzn, by przeczytali tę książkę, a jeśli nie chcą czytać całej, to niech chociaż ten fragment przeczytają. Po to, by zrozumieli tę drugą stronę. Czasami jak się śmieje, to nie jestem ja, tylko moje Hashimoto. Jak płaczę, to płacze Hashimoto. Ta burza hormonów jest silniejsza od nas. Bardzo ważne jest wsparcie kogoś, kto cię kocha i jest z tobą mimo wszystko, nawet jeśli czasem się drzemy.
Dzielisz z Emilianem nie tylko życie, łóżko, lodówkę, ale też chorobę?
Jesteśmy związkiem 24 godziny 7 dni w tygodniu. Żyjemy razem, pracujemy razem. Jeśli się z tą drugą połówką coś się dzieje, jest jakiś dół, złe nastroje, prawie depresja, to chcemy pomóc. Emilian powiedział, że chorujemy razem i to było dla mnie bardzo ważne. Doceniam to.
Kasia Dziurska: Może życie chciało mi powiedzieć, bym zwolniła?
Jak choroba wpłynęła na Pani życie zawodowe? Przecież sportowiec powinien robić wszystko na 100 proc.
Tak, jak pisałam w książce, na początku był bunt. Teraz z perspektywy tych dwóch lat mogę śmiało stwierdzić, że niczego nie żałuję. Nie mam żalu, że zachorowałam. Wierzę, że wszystko dzieje się po coś. Być może zachorowałam po to, bo życie chciało mi powiedzieć, bym zwolniła? To nie znaczy, że nic nie robię. Mam mnóstwo planów i pomysłów. Żyję tylko inaczej, robię rzeczy, które dzisiaj dają mi satysfakcję, a na które wcześniej nie miałam czasu.
Przeczytaj też: Masz dystroficzne włosy? Lepiej zbadaj hormony
Kasia Dziurska o diecie Hashimoto: Moim zdaniem może pomóc
W internecie popularna jest dieta Hashimoto. Czy ona naprawdę jest taka ważna?
Zdania na temat diety Hashimoto są podzielone. Ja jestem zdania, że może pomóc. Na pewno musi być wysokowartościowa, jeżeli chodzi o składniki odżywcze. Nie może zabraknąć ani źródła białka, ani węglowodanów, ani tłuszczy. Musimy zadbać o równowagę i pamiętać o witaminach. Ważne są tutaj: selen, cynk, witamina D, potas. W moim przypadku miałam bardzo duże niedobory żelaza, które musiałam wyrównać nie tylko jedzeniem, ale suplementacją.
Jeżeli chodzi o SIBO, to tutaj na pewno bardzo kluczowa jest dieta. Nasz styl życia też ma duże znaczenie - ile godzin śpimy, jak i co jemy też. Jeśli np. będziemy jeść w ciągu dnia jeden posiłek i pić tylko kawę, a wieczorem się objadać, to w końcu nasz organizm zrobi: "Puk puk! Jestem tu! Zapomniałeś o mnie!" Więc, jeśli chcemy być zdrowi i piękni, energiczni, chcemy realizować swoje cele, to musimy zadbać o siebie od środka i tu dieta oraz zdrowy tryb życia mają ogromne znaczenie.
Przeczytaj też: Objawy choroby Hashimoto
Kasia Dziurska o Hashimoto i SIBO - jelita są naszym drugim mózgiem
Przewijają się nam te dwie nazwy chorób: Hashimoto i SIBO. Jak często zdarza się korelacja między Hashimoto i SIBO? Czy może istnieć SIBO bez Hashimoto?
Może istnieć SIBO bez Hashimoto, ale praktycznie, jeśli zdiagnozowana u kogoś Hashimoto, to w 50 proc. będzie miał też SIBO. Wszystko jest tu powiązane - jelita z tarczycą, tarczyca z jelitami, jelita z mózgiem i tak dalej. Mówi się, że jelita są naszym drugim mózgiem, takim centrum dowodzenia. Więc, jeśli nie zadbamy o tarczycę, nie zadbamy o hormony, to SIBO się pojawi.
Przeczytaj też: Większość osób z Hashimoto cierpi z tego powodu - czym jest SIBO?
Pani Kasiu, co Panią nakręca najbardziej w życiu?
Nakręca? Aktywność. Nie wyobrażam sobie bez niej życia. Kwarantanna co prawda dała mi do myślenia i pokazała, że lubię też siedzieć w domu, ale to aktywność jest moim motorem. Nakręca mnie, gdy widzę wiadomość od kogoś, kto dzięki mnie poszedł na trening, coś ugotował, dzięki mnie ruszył tyłek z kanapy. To mnie nakręca.