Czy Alyssa Milano i jej akcja #metoo mają realne szanse zakończyć erę molestowania seksualnego i uporzedmiotowienia kobiet?
"Jeśli choć raz doświadczyłyście molestowania seksualnego, napiszcie w komentarzu #metoo.” - publikując ten apel na swoim koncie na Twitterze Alyssa Milano nie zdawała sobie sprawy, że wkłada kij w mrowisko. Bo dopiero ten gest ujawnił zatrważającą skalę tego całkowicie dotychczas marginalizowanego zjawiska.
„Zaprosił mnie do pokoju, zablokował drzwi i zaczął się do mnie dobierać. Nie zważał na sprzeciw. Jedyne co powiedział, to że to musi pozostać miedzy nami”. „Gdy tylko drzwi windy się zamknęły zbliżył się do mnie i wyznał, że chce uprawiać ze mną seks. W tej chwili”. „Gdy tylko zaczęłam swoja karierę w branży filmowej otrzymałam od niego telefon z zapytaniem, czy spałam ze wszystkimi kobietami, z którymi widywano mnie w mediach” - to tylko kilka cytatów z brzegu z całej lawiny tych, które ujrzały światło dzienne dwa lata temu dzięki jednemu tweetowi Alyssy Milano.
Przez dziesięciolecia właśnie tak wyglądała ścieżka kariery większości naszych ulubionych aktorek. Dlaczego? Dlatego, że wszyscy inni poza nimi samymi nie widzieli w tym co się działo nic złego. Po prostu, utarło się, że choć molestowanie seksualne jest czymś w oczywisty sposób złym, jest też czymś, przeciwko czemu się nie protestuje, tylko „odchorowuje”, jako jedno z gorzkich doświadczeń wpisanych w kolejne szczeble karierę. Zresztą sytuacja nie dotyczy tylko świata filmu, ale to właśnie tej branży dotyczyło wystąpienie Alyssy Milano, które sprawiło że świat dosłownie wstrzymał oddech.
"Jeśli choć raz doświadczyłyście molestowania seksualnego, napiszcie w komentarzu #metoo.” Tyle wystarczyło, by wywołać lawinę. W ciągu 24 godzin od pojawienia się słynnego wpisu w mediach społecznościowych hasztag #metoo na samym Facebooku został powtórzony 12 milionów razy, a kolejne 500 na Twitterze.
Z dzisiejszej perspektywy wiadomo, że te słowa sprawiły, że nastąpiło nowe rozdanie. Tysiące kobiet głośno zaprotestowało przeciwko temu, co je spotkało i przeciwko przymusowi milczenia. Bo odium ofiary i bycia "samej sobie winnej”, a także wstyd nieodłącznie związany z doświadczeniem wykorzystania seksualnego bywają jeszcze bardziej niszczące, niż to co je spowodowało. Głośne nazwiska, bo do podobnych doświadczeń ze strony Weinsteina przyznały się m.in. Angelina Jolie, Gwyneth Paltrow, Cara Delevingne, czy Rosanna Arquette sprawiły, że "zwykłe" kobiety zdecydowały się mówić. Wystarczy rozejrzeć się wokół siebie. To przykra prawda, ale case #metoo pokazał, że każdy z nas zna przynajmniej jedna osobę, która molestowania doświadczyła. Bo choć najczęściej kojarzymy przemoc seksualną z gwałtem czy napaścią, ta w istocie leży także w drobnych, z pozoru niewinnych gestach, spojrzeniach i słowach. Ale te mimo, że w nas zapadają, puszczamy mimo uszu. To potwierdzają badania przeprowadzone przez SWPS - jeśli poprosić kobiety o zaznaczenie na liście zachowań wpisujących si w spektrum molestowania i zapytać, czy kiedyś doświadczyły ich w pracy, wiele z nich przyznaje, że tak. Ale gdy inaczej sformułować pytanie i zapytać wprost "czy doświadczyłaś molestowania seksualnego" - zdecydowanie zaprzeczą.
By ujawnić skalę tego zjawiska wystarczył jeden głos. Pytanie, jaki powinien być następny krok. Zwłaszcza, gdy myślimy lokalnie: koordynatorka grupy Ponton w wywiadzie z nami przyznaje, że nic bardziej nie odbiera dziewczynom pewności siebie, poczucia własnej wartości i własnej sprawczości, niż niewiedza. A edukacji seksualnej w szkole jak nie było, tak nie ma.
1 z 4
Alyssa Milano
2 z 4
Alyssa Milano
3 z 4
Alyssa Milano
4 z 4
Alyssa Milano