Białoruś. 5-letnia dziewczynka zalana krwią. O mało nie straciła życia w protestach
W Grodnie, w ramach protestu, trwa blokada ulic. Służby bezpieczeństwa bezwzględnie pacyfikują protestujących. Rozbijają auta, wybijają szyby, wyciągają kierowców na ulicę. Cierpią również cywile. Małżeństwo Czerawucha, które przez przypadek znalazło się w oku cyklonu, nieomal nie straciło swojej 5-letniej córeczki, po tym, jak w ich samochód wjechał wóz wojskowy.
Protesty na Białorusi: trwa blokada ulic
Białoruskie ulice wciąż są blokowane przez samochody. Blokada ulic jest jednym ze sposobów, w jaki protestujący Białorusini już od kilka dni okazują swój sprzeciw wobec władzy. Również w tym wypadku milicja i OMON pozostają bezwzględne. Atakują samochody, by przerwać blokadę. W trakcie akcji cierpią również ludzie niezwiązani z manifestacją. Tak było w przypadku rodziny Czerwucha. Ich 5-letnia córka trafiła do szpitala poraniona odłamkami szkła. W samochód rodziny wjechał wóz wojskowy.
Do tragedii doszło we wtorek wieczorem (11 sierpnia). Rodzina Czarawucha chciała dostać się do oddalonej od nich dzielnicy Grodna. Trasa przez centrum była zablokowana przez protestujących, dlatego zdecydowali się jechać obwodnicą. Okazało się jednak, że tam również trwa protest. Kierowcy trąbili i blokowali pojazdy milicji, OMON-u i wojska.
Siły bezpieczeństwa potraktowały samochód rodziny jak jedno z aut uczestniczących w proteście. Ina Czerawucha, matka rannej dziewczynki, zdradza niezależnemu portalowi TUT.by, jak doszło do tragedii.
Przed nami była skoda i mikrobus. Widząc, jak pojazd wojskowy tuż przed nami taranuje mikrobus, który się obrócił na bok, byliśmy przerażeni. Mąż zjechał na przeciwległy pas, żeby go ominąć, ale wtedy z naprzeciwka wybiegli na nas OMON-owcy i zaczęli okładać nasz samochód pałkami – przednią i boczne szyby oraz lusterka. Nagle poczuliśmy silne uderzenie. Od tyłu wjechał w nas samochód wojskowy.
Kobieta zobaczyła, że siedząca na tylnym siedzeniu córka jest cała we krwi. Również jej mąż został ranny. Mimo to próbował odjechać, by zabrać dziewczynkę do szpitala. Niestety milicjanci zatrzymali mężczyznę na noc, a auto odholowano. Na szczęście Inie udało się dotrzeć z ranną córką do szpitala. Założono jej 4 szwy. Dziecko miało rozcięta skroń, rana miała około 2,5 centymetra, oraz krwiak. Obecnie 5-latka wraca do siebie, jest już w stanie samodzielnie jeść. Ina Czerawucha udzieliła komentarza dla stacji informacyjnej Belsat.eu, w którym mówi, że jej przerażone dziecko nie rozumie, co było przyczyną wypadku.
Córeczka jest leczona, musi leżeć. Ja czuję się normalnie, żyję, dzięki Bogu. Wciąż jesteśmy w szoku i musimy dojść do siebie. Córka jest przerażona, mówi, że napadli na nas bandyci.
Dziewczynkę udało się uratować, jednak to może nie być koniec problemów. Czarawaucha obawia się, że dodatkowo zostaną ukarani mandatem za wjazd na przeciwległy pas ruchu oraz usiłowanie opuszczenia miejsca wypadku.
Blokada ulic na Białorusi: to nie jedyny wypadek
Nie jest to jedyne takie wydarzenie. Zablokowane ulice wciąż są areną starć protestujących ze służbami bezpieczeństwa. Zamieszki odbijają się również na ludziach niezaangażowanych w sprawę.
Białoruski filmowiec Andrej Kuciła opisał na swoim Facebook’u, że we wtorek, w Mińsku, samochód, którym jechała jego siostra z mężem, został ostrzelany gumowymi kulami i staranowany. Od tamtej pory nie miał wieści od siostry ani szwagra i nie wie nic na temat ich stanu.
Pojawiają się również głosy, że agresja służb bezpieczeństwa ma na celu zaognienie protestów i prowokację. OMON-owcy i żołnierze MSW niszczą zaparkowane auta, strzelają do przejeżdżających obok trąbiących samochodów, rozbijają szyby i wyciągają kierowców z aut. Portal Nasza Niwa sugeruje, że chodzi właśnie o to, by przez zwiększona agresję eskalować protesty.