"118 cm energii". Rozmawiamy z aktorką Anną Dzieduszycką, odtwórczynią głównej roli w filmie „Sukienka” [WYWIAD]
Już w trakcie oglądania zaledwie 30 minutowego filmu Tadeusza Łysiaka wiedziałam, że moja przygoda z "Sukienką" nie skończy się na tym seansie. Postanowiłam odezwać się do Anny Dzieduszyckiej, odtwórczyni głównej roli i porozmawiać z nią o bohaterce filmu - Julii, jej pierwszych krokach w aktorstwie i... ulubionej sukience w jej szafie.
„Żądza, seksualność i fizyczność. To najgłębsze pragnienia, które Julia tłumi w sobie pracując w przydrożnym motelu. Jest tak, dopóki na jej drodze nie staje przystojny kierowca ciężarówki, który wkrótce staje się przedmiotem jej fantazji.” To krótki opis „Sukienki” reżyserii Tadeusza Łysiaka, która swoją premierę miała we wtorek 2 czerwca, na Krakowskim Festiwalu Filmowym. W rolę tytułowej Julii wcieliła się moja rozmówczyni - Anna Dzieduszycka. Aktorka, wolontariuszka, wulkan energii - dopiero gdzieś na drugim planie pojawia się to, że cierpi na achondroplazję, czyli karłowatość.
Anna Dzieduszycka w filmie „Sukienka”
Anka, wyłapałam, że mówisz o sobie per „karlica”, to nie jest przypadkiem obraźliwe?
Nie. Ja jestem karłem i lubię kiedy nazywa się rzeczy po imieniu. Nie cierpię określenia „niskorosłość”. Dla mnie „niskorosły” to jakaś nowomowa. W encyklopedii występuje jako określenie drzewka bonsai, albo osoby o korzeniach azjatyckich. Ani ze mnie Azjatka, ani roślina... (śmiech). Wychowałam się wśród braci normalnego wzrostu i obeszło się bez taryfy ulgowej.
Muszę jednak zastrzec, że nie każdy tak podchodzi do tematu. Są osoby, które faktycznie nie lubią być nazywane karłem.
No właśnie, w takim razie jak zwracać się do kogoś z achondroplazją tak, żeby było OK?
Najlepiej po imieniu. Przecież nie mówi się „Hej Ty, niskorosły!”. Jeżeli natomiast chcemy wyrazić się o kimś takim w trzeciej osobie, (nie czyniąc równocześnie dyshonoru) wystarczy wyczuć w rozmowie jaki dana osoba ma stosunek do poszczególnych określeń.
Dzięki, teraz do rzeczy. Twoja bohaterka, Julia – czy jest podobna do Ciebie?
Nie wiem, czy mogę powiedzieć, że Julia jest do mnie podobna lub nie. Jest raczej odzwierciedleniem moich odczuć i emocji z czasów dojrzewania, kiedy to mierzymy się z własną seksualnością. Nie jestem 29-letnią dziewicą jak Julia... W trakcie pracy nad filmem towarzyszyła nam raczej myśl o tym, że każda kobieta, niezależnie od wzrostu, wyglądu, czy innych cech będących źródłem różnych blokad, nadal ma do zaspokojenia potrzeby fizjologiczne i emocjonalne.
„Sukienka” to nie film o dziewczynie z karłowatością - to film o uczuciach, które pojawiają się u większości kobiet, są uniwersalne.
Jak to się stało, że zaczęłaś grać? Wiem że „Sukienka” to nie Twój debiut.
Moim „debiutem” był spontaniczny udział w kastingu do sztuki „W Przechlapanem” reż. Rafała Urbackiego (w Instytucie Teatralnym im. Raszewskiego), który zakończył się pomyślną współpracą. Debiut filmowy był równie nieplanowany. Kiedyś o północy, na przystanku tramwajowym, na warszawskiej Pradze zaproponowano mi udział w 48HFP (konkurs filmowy, w którym twórcy mają 48 godzin na realizację obrazu - przyp. red.).Oczywiście się zgodziłam, a nieznajomi okazali się ekipą Sashimodo Pictures. Wspaniali ludzie. Zaszczepili mi artystycznego bakcyla.
Czyli aktorstwo to nie było coś o czym marzyłaś od dziecka?
Nie. Jako dziecko chciałam zostać szpiegiem, bo mam naturalne predyspozycje do docierania tam, gdzie nie każdy może. Chciałam jeszcze zostać strażakiem, ale skończyło się na oglądaniu filmów, bo mam lęk wysokości i zbyt mało siły by unieść drabinę. Aktorstwo pojawiło się później dziełem przypadku, jak wspomniałam w pytaniu wyżej.
Nie przestraszyłaś się scenariusza?
Nie, zobaczyłam w tym wyzwanie, któremu natychmiast zapragnęłam sprostać. Kiedy przeczytałam go po raz pierwszy śmiałam się w głos, bo napotkałam kilka szablonowych tekstów o karłach i „klepania po główce”. Po krótkiej rozmowie z Tadeuszem zorientowałam się, że liczy na moje sugestie i jest otwarty na ewentualne zmiany.
Anna Dzieduszycka w filmie „Sukienka”
Powiedziałaś, że Julia to Ty z liceum. Co tam się działo? Hormony, bunt?
Bardziej przełom gimnazjum i liceum. Jak wiadomo każdemu wtedy hormony buzują, a nabuzowana młodzież plus niecodzienny wygląd, równa się sensacja. Oczywiście czułam się wtedy trochę wykluczona. Chociażby powitalne całusy w policzek, zawsze jakimś cudem mnie omijały. To tylko kropla w morzu nastoletnich złośliwości, ale jak widać wyszłam na ludzi.
Rozumiem, wiek gimnazjalny to ogólnie jest ciężka sprawa…
Jasne, i to niezależnie od wzrostu. Wystarczy się rozejrzeć ile jest młodych osób pogrążonych w depresji, które nie poradziły sobie z trudami czasu dojrzewania.
A Ty spotykasz się z wysokimi chłopakami?
Spotykanie się z ludźmi to nie aplikacja, w której wybierasz gabaryty napotykanych osób.
Ludzi spotykam na imprezach, koncertach, eventach i nie mam wpływu na to jacy się tam pojawią, wysocy czy niscy. Nigdy nie miałam faceta karła, ale nie postrzegam ich przez pryzmat wzrostu. To dosyć irytujące, że ludzie „parują nas” jak gdybyśmy byli odrębną rasą. To trochę tak, jakby blondynka musiała być z blondynem. Ale niczego nie wykluczam.
Korzystasz z Tindera, czy jesteś raczej tradycjonalistką?
Wiesz co, portale randkowe chyba nie są dla mnie. Wolę poznawać ludzi osobiście. Kiedyś zarejestrowałam się na stronie o charakterze „matrymonialnym” (swoją drogą w kontekście zleceń aktorskich). Po kilku godzinach miałam skrzynkę zawaloną dwuznacznymi propozycjami.
O matko...
Wiesz, dlatego cieszę się że mogę występować i uświadamiać ludzi. Szczególnie dzieci, bo to one są „przyszłością”. Tłumaczenie dzieciom odmienności jest bardzo ważne, bo nie mają uprzedzeń. Są po prostu ciekawe. I taki rodzic, zamiast odwracać uwagę dziecka, które zaczepi mnie w sklepie powinien powiedzieć: słuchaj, są różni ludzie, chudzi, grubi, blondyni, rudzi, niscy i wysocy.
Anka, a co z przyziemnymi sprawami? Ja odebrałam trochę tak ten film, że mimo normalnego życia czasem ciężko Ci o rzeczy, które nie sprawiają problemów „wysokim”. Sukienki, buty, torebki - takie niby nic, a jednak…
Właściwie to nie lubię sukienek. Mam tylko dwie ulubione. Jedna z nich to kameleonka od Chi Chi Ude. W niej czuję się na prawdę świetnie. No dobra… w tytułowej sukience też przez chwilę czułam się nieźle. Jeśli chodzi o kupowanie ciuchów, jest to temat rzeka. Muszę ucinać spodnie, rękawy bluz itd. Trochę jak w „Sukience”. Buty na przykład kupuję w dziecięcym. Teraz mam pecha bo jest moda na księżniczkę Elsę i inne takie głupoty. Mam swój styl i staram się go trzymać. Powiem ci, że stworzenie sklepu dedykowanego osobom niskiego wzrostu jest w zasadzie niemożliwe. Każda taka osoba ma inną budowę ciała. Jest około 140 rodzajów karłowatości. To musiałyby być ubrania szyte wyłącznie na zamówienie.
Kojarzysz Sinead Burke? Była na okładce Vogue, jest redaktorką, felietonistką, aktywistką. Burberry uszyło specjalnie dla niej, spersonalizowaną garderobę pełną klasyków, np. słynny trencz.
Owszem, obiło mi się o uszy. Też bym tak chciała, ale nie każdego stać na prywatną kolekcję. Najważniejsze, żeby umieć korzystać z życia.
Nominowaną do Oscara „Sukienkę” możecie obejrzeć na YouTube:
...
"Sukienka" (The Dress) to krótkometrażowy film w reżyserii Tadeusza Łysiaka, ze zdjęciami Konrada Blocha. Polska premiera obrazu odbyła się 2 czerwca podczas Krakowskiego Festiwalu Filmowego online. "Sukienka" została również wyświetlona na Short Film Corners festiwalu w Cannes. Powalczy również w konkursie głównym duńskiego Odense International Film Festival. Film z Warszawskiej Szkoły Filmowej jest współfinansowany przez Polski Instytut Sztuki Filmowej, w głównych rolach Anna Dzieduszycka, Dorota Pomykała, Szymon Piotr Warszawski.
1 z 2
Anna Dzieduszycka w filmie Sukienka
2 z 2
Dorota Pomykała i Anna Dzieduszycka w Sukience