Reklama

Zosia Lenczewska-Samotyj to marzycielka, podróżniczka i fotografka. Swoim najnowszym projektem "Kochaj się" pokazuje, że piękno niejedno ma imię.

Reklama

Ciężko Cię przedstawić, bo nie można Cię zapowiedzieć “prawniczka, dziennikarka czy właścicielka modowej marki”. Choć to pytanie może brzmieć śmiesznie, to kim właściwie jesteś i czym się zajmujesz? (śmiech)

To pytanie nie brzmi śmiesznie, absolutnie nie! Sama niekiedy mam problem z odpowiedzią na nie. (śmiech) Mówiąc krótko i zwięźle, schematycznie – na co dzień zajmuję się pisaniem i jestem fotografką. A nieschematycznie – staram się dać światu coś dobrego od siebie. Zmieniam sposób, w jaki myślą o sobie kobiety, uczę je miłości do swojego ciała. Poza tym – podróżuję, wychowuję dwa malutkie owczarki australijskie: Amelię i Wandę, przerabiam na campera Mercedesa 407D, którym, wraz z ukochanym facetem, zamierzamy zjechać Europę i świat. Mam swoją Bucket List, z której punkt po punkcie odhaczam spełnione marzenia. Bo właściwie to jestem ogromną marzycielką.

Młodociana feministka. Empatyczna roślinożerka. Bezwstydna hipiska. Tak o sobie piszesz na swojej stronie internetowej. Bycie feministką i hipiską to postawy, do których się dojrzewa, które wymagają pewnego poziomu świadomości, dojrzałości i autorefleksji. Mogłabyś powiedzieć dwa słowa o Twoim światopoglądzie? Czy były jakieś momenty/osoby/zdarzenia, które sprawiły, że Twój światopogląd ukształtował się tak, a nie inaczej?

W życiu kieruję się przede wszystkim trzema zasadami, które już niejednokrotnie uratowały moją głowę przed otchłanią rozpaczy. Wszystko jest po coś, nic nie dzieje się bez przyczyny, a przypadki nie istnieją. Od małego byłam nad wyraz dojrzała. Spędzałam dużo czasu z dorosłymi i połykałam książki, bynajmniej nie takie dla dzieci. To był fundament Zosi żyjącej po swojemu. Byłam samotnikiem, który dużo myślał. I wymyśliłam sobie, że najważniejsze będą dla mnie wolność, równość, prawda i szczęście. Bez nich ani rusz. Dziś – za dorosłego – decyzje podejmuję sercem i wierzę w siłę życzeń. Jednym z najważniejszych zdarzeń, które ukształtowały mój światopogląd było zetknięcie z buddyzmem. Dzięki paru miesiącom spędzonym w gronie buddystów nauczyłam się brać odpowiedzialność za swoje czyny i za swoje życie. Wiem, że każda decyzja niesie za sobą konsekwencje, na które jestem przygotowana. Jest przyczyna i jest skutek (a ten zawsze daje dobro!). Wiem też, że myśli kreują naszą rzeczywistość, a każda istota jest równa i należy jej się szacunek. Dlatego nie jem mięsa, wspieram walkę o prawa kobiet i nie lubię patriarchatu (śmiech).

W 2017 rok rozpoczęłaś projekt “Kochaj się”, który absolutnie nas zachwycił. Mogłabyś powiedzieć o nim dwa słowa? Jakie są jego założenia, jak idzie jego realizacja, jak wpadłaś na jego pomysł?

KOCHAJ.SIĘ powstało…nagle, nie planowałam tego. Po paromiesięcznej podróży po Europie wróciłam do Polski i chciałam robić Coś. Narodził się pomysł stworzenia portfolio fotograficznego, ale nie zwyczajnego, lecz takiego z duszą. Kocham pracować, lecz tylko wtedy, gdy wierzę w to, co robię, a to, co robię ma sens i jest dobre. W tym samym czasie, po paru latach, wygrzebałam się z bulimii i mogłam zamknąć bardzo nieciekawy okres mojego życia. W projekcie, który zaczął kiełkować w maju, mogłam więc połączyć fotograficzną pasję, chęć zmieniania świata i dzielenia się z innymi moimi doświadczeniami. Wiem, jak wiele z nas nienawidzi siebie i ma ogromne kompleksy, a przecież tak ważne jest, by się kochać i akceptować swój wygląd. Świadomość tego, że liczy się to, kim jesteś i co robisz dla innych, a nie to jak wyglądasz, zmieniła w moim życiu wszystko. Chciałam krzyczeć „kochajcie się!”, ale zamiast krzyku zaczęły powstawać fotografie. Autentyczne, niewyretuszowane. Kobiety na nich są uśmiechnięte lub smutne, nie pozują, są sobą. Zabieram je na spacer i podczas rozmowy fotografuję. Staram się uchwycić prawdę i naturalne piękno, duszę, która siedzi w oczach. Czaruję. A z moich czarów odradzają się silne, śliczne, wartościowe kobiety.

Co chciałabyś osiągnąć swoim projektem fotograficznym i swoją obecnością w sieci?

W sieci działam w dwóch miejscach – w projekcie KOCHAJ.SIĘ i na Życiowej Drodze (blog). Poprzez fotografie, które robię, chciałabym sprawić, by jak najwięcej kobiet pokochało siebie. Nie tworzę grafik, a naturalne zdjęcia, bez obróbki, bo mierzi mnie podejście mediów do naszego ciała. Ukazywanie go jako wyidealizowanego, bez cienia zmarszczek czy fałdek jest piekielnie krzywdzące i wpędza w kompleksy. Wiem co mówię, bo – mówiąc kolokwialnie – been there, done that. Dlatego rzucam wyzwanie i działam na przekór. Z kolei pisząc teksty, przekonuję innych, że warto odważyć się żyć marzeniami, że pójście swoją ścieżką to najlepsza decyzja, jaką możemy podjąć. Piszę o małych radościach, kolorowym świecie, różowych okularach i wolności, o podróżach i o tym, że najlepszym nauczycielem jest życie, dające najbardziej wiarygodne dyplomy. Inspiruję.

Jeśli miałabyś opisać siebie jako kobietę, hasłowo, w kilku słowach, jak brzmiałby taki opis?

Zosia jako kobieta…jest odważna, silna, uparta jak osioł. To romantyczka, marzycielka, zdolniacha, która nie umie dotrzeć do szerszego grona odbiorców. Wolny duch, kolorowy ptak i roztrzepaniec, któremu zdarza się myśleć racjonalnie. Zosia kocha siebie i małą Zosieńkę, która mieszka w jej sercu, a z którą się przyjaźni. To pasjonatka, która, gdy czegoś się podejmie, nie spocznie dopóki nie osiągnie swego. Lubi dawać dobro i prawić komplementy. Zawsze jest sobą.

Jakie są Twoje plany, marzenia? Gdzie widzisz siebie za 5 lat?

Czasu by nam nie wystarczyło, gdybym miała Tobie opisać je wszystkie (śmiech). Marzę już o dniu, w którym przeprowadzimy się do campera i rozpoczniemy naszą podróż po świecie. Marzę o niezależności finansowej i spokoju ducha. O wspaniałych sesjach i grafiku zapełnionym po brzegi. A z planów? Chciałabym zacząć fotografować śluby, prężnie rozwinąć KOCHAJ.SIĘ, nawiązać współpracę z magazynami podróżniczymi i lifestylowymi. Za pięć lat będę robić fantastyczne zdjęcia, stuknie mi kolejna rocznica ślubu, poznam fantastycznych inspirujących ludzi. Prawdopodobnie właśnie wtedy będziemy szykować się na podbój Azji. Amelia i Wanda zostaną porządnie zaszczepione, a mój aparat dobrze przygotowany do tego, by móc sportretować kobiety mieszkające na wschodniej półkuli. Za pięć lat będę miała dwadzieścia cztery lata i całe barwne życie przede mną.

Reklama

W takim razie tego właśnie życzymy - barwnego, pięknego życia pełnego miłości i podróży! Dziękujemy za rozmowę!

Reklama
Reklama
Reklama