Reklama

Głowa w chmurach

Reklama

Magda Stróżyk [23 lata]
Studentka Politechniki Poznańskiej. Jedna z dwóch Polek, które mają licencję sportową uprawniającą do akrobacji szybowcowej. W tym roku jako jedna z pięciu kobiet wzięła udział w Mistrzostwach Świata w Akrobacji Szybowcowej w Finlandii (startowało 35 osób). Mieszka w Poznaniu. „Zawsze z przyspieszonym biciem serca obserwowałam samoloty na niebie. Powiedziałam mojemu tacie, że też chcę tak latać. Kiedy na koniec gimnazjum przyniosłam bardzo dobre świadectwo, zapisał mnie na kurs – 40 lotów za 3 tysiące złotych. W trakcie pierwszego lotu (nigdy go nie zapomnę), mój nauczyciel wykonał akrobację. Poczułam, że nie chcę robić w życiu nic innego”. Magda dostała się do klasy lotniczej w liceum.

Agata Nykaza [20 lat]
Tak jak Magda, ukończyła klasę lotniczą i studiuje na politechnice w Poznaniu, skąd pochodzi. Mieszka w okolicy Aeroklubu Poznańskiego (jednego z najlepszych i najbardziej sfeminizowanych w kraju), więc od dziecka obcowała z lataniem. „Samoloty nie były mi zbyt bliskie do momentu, kiedy brat ze szwagierką zaprosili mnie na wakacje do Grecji. Usiadłam na pokładzie Airbusa i buzia otworzyła mi się z wrażenia. Lecieliśmy, unosiliśmy się nad ziemią – to było cudowne. Wtedy totalnie oszalałam na punkcie latania. Zbierałam wszystko na ten temat – plakaty, pocztówki, filmy, książki. Gimnazjum skończyłam z bardzo dobrym wynikiem, zdałam do klasy lotniczej i w 2006 roku – od podstawowego szkolenia szybowcowego – rozpoczęłam swoją historię z lataniem”. Dziś Agata jest kandydatką na instruktora szybowcowego i na szkolenie w akrobacji samolotowej.

Kasia Żmudzińska [21 lat]
Również jest absolwentką klasy lotniczej i studentką trzeciego roku na Wydziale Logistyki Politechniki Poznańskiej. Lata dopiero od trzech lat, a już ma na koncie udział w Krajowych Zawodach Szybowcowych i Szybowcowych Mistrzostwach Polski Juniorów. „Mając 12 lat postanowiłam, że zostanę pilotem. Realizowałam konsekwentnie to marzenie, choć rodzice nie byli zadowoleni z mojego wyboru. W wieku 18 lat zrobiłam pierwszy kurs szybowcowy”. Dziś Kasia marzy, aby latać zawodowo.

Agata Kaszczuk [23 lata]
Choć studiuje na Politechnice Wrocławskiej, sezon spędza w Aeroklubie w Poznaniu. Samoloty pilotuje od trzech lat. Na szybowcach lata znacznie dłużej. Karierę zawodniczą zaczęła rok temu. Jest w narodowej kadrze seniorów w zawodach przelotowych na szybowcach. W tym roku wzięła udział w Mistrzostwach Polski Juniorów w Lataniu na Szybowcach i Międzynarodowych Mistrzostwach Kobiet Czterech Narodów. „Rodzice, choć skończyli klasy lotnicze, nie mieli szans na rozwinięcie swojej pasji. Ja i mój brat odziedziczyliśmy po nich miłość do latania. W majowe weekendy, święta, jeździliśmy całą rodziną na górę Żar, gdzie znajduje się lotnisko szybowcowe. Tam właśnie w wieku 16 lat zaczęłam się szkolić. Lubię rywalizację, od zawsze byłam związana ze sportem wyczynowym. Kiedy zaczęłam myśleć poważnie o lataniu, przeniosłam się do Aeroklubu w Poznaniu, bo ma opinię najlepszego w kraju”.

Lądowanie w polu

Agata specjalizuje się w lotach przelotowych na szybowcach, w których liczą się czas i pokonany dystans, a nie wykonane akrobacje. Czasami trzeba natychmiast lądować, a lotnisko jest zbyt daleko. Wtedy lot kończy się w tzw. polu. „Takie lądowanie zdarza się często. Jeżeli przebiega zgodnie z procedurami, to jest bezpieczne. Kiedyś leciałam w górach. W pewnym momencie z powodu wiatru szybowiec obniżył pułap lotu. Nie było warunków, by wylądować w polu. Miejsce do lądowania znalazłam, gdy leciałam już na bardzo małej wysokości. Jeszcze kilka minut i pewnie dziś byśmy nie rozmawiały”. Agata zaliczyła 10 lądowań w polu. Ale nieklasyfikowaną królową tej kategorii jest Magda – ma na koncie 15 takich lądowań. „Jestem instruktorką latania na szybowcach. Podczas lotu ze studentem podjęliśmy próbę zrobienia pewnej figury. Nieudolną. Wyłamał się ster. Wiedziałam, że nic już nie można zrobić, trzeba skakać. Szybowiec zaczął się kręcić, wpadł w płaski korkociąg. Nabierał wirującego przyspieszenia. Wciskało nas w fotel. Bardzo ciężko było wydostać się z szybowca. Ale udało się. Wyskoczyliśmy i otworzyliśmy spadochrony. Dopiero gdy dotknęłam stopami ziemi, poczułam, że cała się trzęsę”. Magda wyznaje, że choć bała się ponownie zasiąść za sterem, zrobiła to już nazajutrz. Kasia (7 lądowań w polu) nie przypomina sobie żadnej bardzo niebezpiecznej sytuacji. Czy kiedykolwiek się bała? „Podczas moich pierwszych zawodów kilkadziesiąt szybowców krążyło w tzw. kominie termicznym – to takie miejsce w przestrzeni, gdzie słup ciepłego powietrza wzbija się w górę, a szybowiec podąża za nim. Lecieliśmy dosłownie kilkanaście metrów od siebie. Bałam się, że ktoś we mnie uderzy. Ale z każdym następnym lotem strach zamieniał się w podekscytowanie”– wyjaśnia Kasia, od której bije pewność siebie, kiedy mówi o lataniu.

Sposób na gorszy dzień

Agata, jeżeli nie lata, całe godziny spędza w hangarze. Od niedawna trenuje na samolocie Extra 330 LC – jednej z najlepszych maszyn akrobacyjnych na świecie. Czyści ją, przeciera, sprawdza czy w trakcie lotu nie pojawiła się jakaś rysa. Dba o swoją zgrabną, czerwoną Extrę jak o rodzone dziecko. Choć od momentu, gdy zaczęła działać w lotnictwie, zdarzały się różne historie, czasami nieprzyjemne, ani przez chwilę nie pomyślała, by skończyć z lataniem. „Pilot musi być odporny, musi mieć silną psychikę. Bez tego nie ma mowy o lataniu, a co dopiero o kręceniu akrobacji” – wyznaje. Kiedy patrzę na Agatę, filigranową, seksowną szatynkę, jej słowa: „Najważniejsze w życiu jest dla mnie kręcenie akrobacji”, brzmią wyjątkowo nierealnie. Kiedyś leciała z Wojciechem Krupą (doświadczonym pilotem, prowadzącym najlepszej polskiej grupy akrobacyjnej „Żelazny”). Gdy usiadła z przodu szybowca, Wojtek nie mógł dostrzec nawet jej głowy. W trakcie lotu zapomniał, że leci z nim jeszcze jeden pilot. Dopiero kiedy wylądowali i otworzyła się kabina, uświadomił sobie obecność dziewczyny. Gdy latem zaczyna się sezon, Agata spędza w aeroklubie 24 godziny na dobę. Późnym wieczorem kończy pielęgnować samolot i ustalać trasę następnych przelotów, potem rozkłada śpiwór i śpi gdzie popadnie. „Jak tutaj, na dole, mam gorszy dzień, to wsiadam do samolotu i od razu zapominam o bożym świecie. Muszę się skoncentrować na locie, żeby nie popełnić żadnego błędu. Bardzo lubię poprawny pilotaż. Wyciskam z siebie i z maszyny wszystko, co się da. Sprawdzam swoje i jej granice. Czuję to zwłaszcza wtedy, kiedy trzymam drążek i wykonuję ukochaną figurę akrobacyjną, zwaną Immelmanem (wznosząc się pionowo samolot robi obrót wokół swojej osi – red.). Pilot i samolot muszą tworzyć jedność. W końcu akrobacja jest jak woltyżerka – zarazem piękna i trudna do wykonania. Tu liczy się każdy ruch, nie ma miejsca na pomyłkę. A moim największym marzeniem jest dojść w akrobacji jak najdalej. Mierzyć się z mężczyznami. Pokazać, że kobiety też dają radę!” – mówi Agata.

Ja albo latanie

Dla złotowłosej, długonogiej, szczupłej Kasi w życiu najważniejsze jest szczęście. Uczucie ciepła w brzuchu przychodzi, kiedy szybowiec przechodzi do pozycji plecowej. „Kiedy latam, skupiam się tylko na tym, co mam zrobić w powietrzu. Migrena, mdłości, zawroty głowy, wszystkie inne sprawy niezwiązane z lataniem przestają być istotne. W takich chwiliach czuję, że mogę powiedzieć: Jestem szczęśliwa!”. Kasia, zapytana o rodzinę, mówi, że nie wyklucza takiej możliwości, ale na razie o tym nie myśli. Założenie rodziny zajmuje pierwsze miejsce na liście życiowych priorytetów Agaty. Zadbana, muskularna brunetka wie, że połączenie prowadzenia domu ze sportowym lataniem nie będzie łatwe. Ale ani z jednego, ani z drugiego nie chce rezygnować. „Tam, na górze, czuję, że wszystko zależy tylko ode mnie. Jeżeli jestem dobrze przygotowana i skoncentrowana, to wyeliminowane są praktycznie wszystkie czynniki zewnętrzne. Złość, zawiść, zazdrość, egoizm innych nie mogą wpłynąć na jakość mojego lotu. Zanim zaczęłam latać, zastanawiałam się, o czym myślą ludzie, siedząc sześć-siedem godzin w szybowcu. »Ja będę pilotować, słuchając MP3« – myślałam. Do dziś ani razu mi się to nie zdarzyło. Te kilka godzin mija, zanim się obejrzysz”. Agata mówi, że w lataniu najbardziej ceni wolność. Dla Magdy z kolei sam fakt, że wzbija się w powietrze jest już czymś wspaniałym. „Mogę się oderwać od ziemi, zostawić wszystkie problemy, skupić się wyłącznie na swoich możliwościach. Kiedy latam nad tak pięknym miejscem, jak np. Bezmiechowa (tam znajduje się Akademicki Ośrodek Szybowcowy Politechniki Rzeszowskiej), mój oddech spowalnia. Zamykam na sekundę oczy. Latanie jest jak medytacja. Moja siostra skacze ze spadochronem. Ja zupełnie nie rozumiem, jaką przyjemność można czerpać z wyskakiwania ze sprawnego samolotu” – zastanawia się z uśmiechem. Magda w sezonie czasami tygodniami nie opuszcza lotniska. Śpiwór i poduszka przywieziona z domu przypominają jej, że poza aeroklubem, równolegle, trwa jeszcze inne życie...
Dziewczyny, zapytane, co w ich życiu liczy się najbardziej, bez chwili zastanowienia, zgodnie odpowiadają: „Latanie!”. Tym samym udowadniają, że to nie jest sport zarezerwowany wyłącznie dla mężczyzn – choć tylko 10 proc. naszej rodzimej kadry narodowej to kobiety!

Reklama

zdjęcia: Robert Ceranowicz/Shootme

Reklama
Reklama
Reklama