MAMA PRACUJĄCA: Agnieszka Kuczyńska, projektantka biżuterii TAKK
Agnieszka Kuczyńska, mama Kaliny, architektka i projektantka biżuterii TAKK jest kolejną bohaterką naszego cyklu Mama Pracująca. Zajrzałyśmy do niej z wizytą!
Jak połączyć macierzyństwo z kreatywnym biznesem? Dlaczego tak ważne jest podróżowanie z dzieckiem? Jak zmieniło się życie architektki po zostaniu mamą? O tym i wielu innych ważnych dla mam w biznesie sprawach rozmawiałam z Agnieszką Kuczyńską, mamą Kaliny i właścicielką marki biżuterii TAKK, która właśnie przeniosła się z przytulnego warszawskiego Mokotowa do dizajnerskiego Berlina.
Kim jest Agnieszka Kuczyńska, mama dwuletniej Kaliny i właścicielka marki TAKK?
Jestem z wykształcenia architektem, który sporo czasu spędził we Włoszech i Sztokholmie. W tym pierwszym kraju miałam możliwość studiowania na kierunku wzornictwa przemysłowego, ale zawsze traktowałam to jako dodatkowe hobby, nie sposób na życie.
W Szwecji z kolei spędziłam kilka dobrych lat, podczas których pracowałam jako architekt. Coś mnie jednak ciągnęło z powrotem do Warszawy. Dostałam tutaj kilka dużych projektów, min. razem ze znajomymi Hanią Kokczyńską i Jackiem Majewskiem wygrałam konkurs na identyfikację Łazienek Królewskich.
W tzw. międzyczasie projektowałaś biżuterię?
Niespecjalnie, choć zawsze miałam to gdzieś z tylu głowy. W pewnym momencie jednak zauważyłam, ze na polskim rynku jest nisza i, co za tym idzie, zapotrzebowanie na polskie produkty modowe. Spróbowałam więc swoich sił z pierwszą kolekcją TAKK. Zaczęłyśmy z moją koleżanką, Kasią Orłowską, od linii z magnesami, a każda z nas poświęcała się biżuterii po godzinach. Kasia pracowała na pełen etat jako project manager, ja dalej działałam jako architekt. Do czasu, kiedy zaszłam w ciążę z Kaliną.
Ciąża to był moment na podjęcie decyzji, w który kierunku chcesz pójść?
Ciężko znosiłam ten czas, zrezygnowałam więc z przyjmowania nowych projektów architektonicznych i chciałam poświęcić się dziecku i TAKK. Za pierwsze zyski pojechałyśmy na targi do Berlina, potem udało mi się zdobyć dofinansowanie na targi mody w Nowym Jorku.
Pojechaliśmy tam całą rodziną. Udało mi się moją biżuterię sprzedać w dwóch tamtejszych butikach.
Świetna wiadomość!
Tak, dokładnie. Natomiast przy tak dużej konkurencji i małym kapitale, trzeba być niesłychanie cierpliwym i próbować rożnego rodzaju podejścia. Nie od razu czeka cię sukces.
Kto w Polsce kupuje TAKK?
Bardzo różni ludzie! Na początku wydawało mi się, ze moją grupą docelowa będą kobiety 25 plus o minimalistycznym stylu, zainteresowane dizajnem. Jak się okazało, TAKK kupują również panie w wieku mojej mamy, bardzo młode dziewczyny i osoby z całego kraju, również z malutkich miejscowości.
Na początku naszej rozmowy mówiłaś, ze biżuteria była tylko i wyłącznie hobby. Skąd jednak ono się wzięło?
W dzieciństwie bardzo dużo uwagi poświęcałam biżuterii mojej babci - szczerze mówiąc miałam w zwyczaju ja rozparcelowywać (śmiech). Zawsze tez rysowałam, traktowałam to jako pewną myślową odskocznię.
Chciałabyś wrócić do architektury?
Tak, to moja główna pasja. Kiedy Kalina pójdzie do przedszkola, zacznę znowu przyjmować zlecenia. Przy biżuterii z kolei poziom satysfakcji z szybkości realizacji zlecenia jest bardzo wysoki i to uwielbiam. W projektowaniu architektonicznym na rezultaty trzeba czasem czekać dobrych kilka lat. A przy TAKK efekt otrzymuję niemal od razu i to jest niesamowicie motywujące.
Co jeszcze zmieniło się w Twoim życiu odkąd zostałaś mamą?
Przede wszystkim nie wierzę ludziom, którzy twierdzą, że po pojawieniu się dziecka w życiu nic się nie zmienia. Zmienia się wszystko, cały tryb. Byłam jednak tego w pełni świadoma i gotowa na nowe wyzwanie. Paradoksalnie, kiedy Kalina była bardzo mała, łatwiej było mi wyjść z domu. Aktualnie od 18 w górę jestem totalnie skupiona na dziecku.
No właśnie, praca twórcza wymaga pełnego skupienia. Jak to robisz przy dwulatce?
Moja córka jest bardzo spokojnym dzieckiem, aczkolwiek rzeczywiście wymaga wiele uwagi. Aktualnie mam ten luksus, ze przy Kalinie pomaga mi niania. Pracownie mam w innym miejscu, często właśnie tam pracuję, staram się jednak jak najwięcej bywać w domu, spędzać czas z małą. Wiem, ze obie tego potrzebujemy. Często wpadam na nowe pomysły kiedy wszyscy pójdą już spać lub kiedy biorę kąpiel (śmiech).
Gdybyś miała wymienić najważniejsze momenty dla Twojej marki, co by to było?
Sam początek był niesamowicie ważny. Kiedy podejmowałyśmy decyzje o stworzeniu marki, nie zdawałyśmy sobie sprawy jak duże jest to wyzwanie. Potem trafiłyśmy na targi do Berlina i właśnie tam zdobyłyśmy pierwsze ważne kontakty, zwłaszcza na rynku niemieckim.
To dlatego jesteś w trakcie przeprowadzki do Berlina?
Człowiek żyje po to, żeby łapać nowe doświadczenia, poznawać nowych ludzi. Bardzo dużo podróżujemy, teraz czas na Berlin. Nie przenoszę jednak marki z Polski do Niemiec, zostawiam tu pracownie i będę bardzo często zaglądać do Warszawy.
W temacie podróży pozostając - inspiracyjnie bliżej Ci do stylu szwedzkiego czy możne włoskiego?
Jestem w tzw. rozkroku pomiędzy skandynawskim dizajnem, a sztuka włoską. Podobają mi się obie estetyki i nie jestem do końca w stanie powiedzieć, która jest mi bliższa. W Skandynawii projektowanie jest częścią życia codziennego, to totalny funkcjonalizm - od świetnie zrobionego kartonu mleka, po przemyślane koncepcyjne billboardy na ulicach. W Polsce z tymi reklamami na billboardach bliżej nam zdecydowanie do Tajlandii niż Szwecji (śmiech).
Twoje ulubione marki?
W Szwecji uwielbiam Acne, również za ich działalność graficzno-wydawniczą, świetny modowo jest też Whyred, Malene Birger czy Dagmar. Szwedzi mocno promują swój własny produkt, co jest genialne.
Sama nosisz swoje projekty?
Nie ukrywam, ze projektuje pod siebie i dla siebie. Jestem swoim pierwszym odbiorcą i recenzentem. Ważna jest tez oczywiście opinia klientów. W Polsce super popularne jest złoto, w Berlinie sprzedaje się srebro, w Stanach bardzo różnie… Sporo projektuję rzeczy niestandardowych, na wymiar i specjalne życzenie.
Twoja biżuteria jest totalnie handmade?
Tak, dbam o to, żeby cała produkcja była osadzona w Warszawie. Zlecam prace lokalnym rzemieślnikom. Bardzo cenię sobie te lokalność, sama wychowałam się na Sadybie, mam mnóstwo przyjaciół sprzed wielu lat, z tego samego miasta.
Jak spędzasz swój wolny czas? Co Was z Kalina zajmuje najbardziej?
Zdecydowanie rysowanie! Kalina ma swoje fazy, w trakcie których cały czas rysujemy te same motywy, ostatnio był czas kiwi (śmiech). Staram się tez dostarczać jej dużo bodźców dzięki podróżom - nowe smaki, miejsca, ludzie.
A jeśli masz chwile dla siebie? Kto Cie inspiruje? Czym się pasjonujesz?
Nauka, biologia, dizajn, mniej mody i trendów - uważam, ze moja biżuteria jest gdzieś wypadkową tych wszystkich moich zainteresowań. W dizajnie bardzo lubię grupę Nendo czy Front i Sanna (Kazuyo Sejima + Ryue Nishizawa) Inspirują mnie prace kobiet w architekturze, niewielu z nich udało się przebić do mainstreamu. Warto zobaczyć prace m.in. genialnej włoskiej architektki Liny Bo Bardi, która była mocno związana z Brazylią oraz Irlandki Eileen Grey. Grey była równie zdolna co jej współcześni, m.in. Le Corbursier, a jednak to on zgarnął cały splendor…
Czy jako dizajnerka chciałabyś powiększyć swoja markę o nowe produkty?
Myślę, ze dobrze by było podziałać z dodatkami, bo to one stanowią clue całej stylizacji. W tym momencie jednak pozostanę przy mojej biżuterii... I niedługo przywitam Was z Berlina.