Reklama

Nina Patalon - pierwsza polska trenerka z licencją UEFA

Ma 32 lata, francuskie korzenie i ogromne ambicje. Pochodząca z Działdowa Nina Patalon jest pierwszą trenerką z licencją UEFA A i ma spore szanse na jeszcze wyższą licencję UEFA Pro. Jako pierwsza kobieta w Polsce dostała się na ten prestiżowy kurs i ukończyła go, dołączając do grona najlepszych szkoleniowców świata. Licencję UEFA Pro ma m.in. Adam Nawałka czy takie legendy futbolu jak Pepe Guardiola i Jose Mourinho. Mimo młodego wieku, trenerka może się pochwalić bogatym doświadczeniem i wieloma osiągnięciami.

Reklama

Nina Patalon - kim jest pierwsza kobieta trener w Polsce?

Nina Patalon pierwsze kroki w futbolu stawiała jako piłkarka, grając na pozycji pomocnika w klubie Medyk Konin. Przez trzy lata z rzędu była mistrzynią Polski Juniorek (od 2004 do 2006) i czterokrotnym wicemistrzem Polski. Trzy razy udało jej się zdobyć Puchar Polski. Po zakończeniu kariery piłkarza rozpoczęła pracę jako szkoleniowiec. W 2010 roku ukończyła studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu, gdzie uzyskała licencję trenera II klasy. Najpierw od 2010 trenowała dziewczyny rocznika 1996 w klubie Medyk Konin, później była dziewczęca reprezentacja Polski do lat 15, a od 2014 roku Nina Patalon została selekcjonerem reprezentacji Polski do lat 17. Jakie ma plany na przyszłość i o czym jeszcze marzy?

Pierwsza Polka z kursem UEFA A, pierwsza ubiegająca się o najwyższe uprawnienia UEFA Pro. Czujesz się specjalistką od przecierania szlaków?

Nina Patalon: Nigdy tak o tym nie myślałam, ale taka wewnętrzna potrzeba rozwijania się towarzyszy mi od zawsze. Cieszę się, że mam w sobie siłę, odwagę i motywację, ale nie zastanawiam się, czy moje działania są pionierskie, czy nie. Kto wie, może dzięki mnie koleżanki będą miały łatwiej?

W wywiadach podkreślasz, że kobiecie w futbolu jest dziś znacznie łatwiej niż wtedy, gdy byłaś małą dziewczynką kopiącą piłkę z kolegami. Często musiałaś coś komuś udowadniać?

Na początku na pewno tak, bo zawsze ktoś musi mieć trudniej, żeby później inni mogli mieć łatwiej. Ten pierwszy musi się odważyć, żeby móc zarażać środowisko i przyciągać osoby z tą samą pasją. Dziś, kiedy dookoła jest wiele klubów i akademii, dziewczynkom zdecydowanie łatwiej spełniać piłkarskie marzenia.

Katarzyna Kiedrzynek i Paulina Dudek w PSG, Ewa Pajor w Wolfsburgu, Aleksandra Sikora w Juventusie. Ich przykłady mogą być magnesem przyciągającym dziewczynki do piłki?

Na pewno są tym magnesem i pełnią rolę ambasadorek piłki kobiecej w Polsce. Grają w fantastycznych klubach, są na topie. To wszystko wpływa na wyobraźnię najmłodszych zawodniczek, które patrząc na dziewczyny wierzą, że „chcę” znaczy „mogę”. Kasia, Paulina, Ewa czy Ola są dla młodszych koleżanek prawdziwymi idolkami. Wszystkie mają ogromne umiejętności, dzięki którym trafiły na szczyt.

Idolki już mamy, ale ciągle brakuje bodźca, który wywołałby boom na piłkę kobiecą w Polsce. Na pewno mógłby nim być awans reprezentacji na wielki turniej.

Sukces jest niezbędny, żeby zarażać masy, ale powinien też być zaplanowany. W tej chwili faktycznie mamy kilka topowych zawodniczek, ale to ciągle za mało. Musimy mieć świadomość, że w krajach Europy Zachodniej takich dziewczyn są setki, spośród których tworzy się zespół. Sukces wymaga systematycznej pracy, planu i czasu. Nie wychowamy kilkuset topowych zawodniczek w rok czy nawet pięć lat, bo na to potrzeba przynajmniej dekady. Najważniejsze, że pierwsze gwiazdy już są. Za nimi przyjdą kolejne pokolenia.

Wspomniana Paulina Dudek piłkarską przygodę zaczynała od udziału w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. To największe w Europie rozgrywki piłki dziecięcej, w których co roku 20-40 procent uczestników stanowią dziewczynki.

I to zasługuje na podkreślenie, bo wyróżnia nas na tle innych krajów. Uważam, że Turniej „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” zrobił wspaniałą rzecz dla futbolu kobiecego. Te rozgrywki docierają do mentalności, dotykają aspektów społeczno-socjologicznych i na przestrzeni lat spowodowały realną zmianę. Widać, że coraz więcej dziewczynek gra w piłkę, czuć rosnące zaangażowanie całych rodzin i coraz większą dostępność tego sportu w całej Polsce. Turniej wychował nam piłkarki jak Paulina, ale przede wszystkim wychował pokolenia ludzi obytych z piłką w wykonaniu dziewczynek, dla których jest to całkowicie naturalna rzecz. Ten niesamowity wpływ na całe środowisko to chyba największy sukces Turnieju.

Dla ciebie, selekcjonerki reprezentacji U-17, Turniej jest też istotny pod kątem selekcji najbardziej utalentowanych zawodniczek. Pozwala monitorować ich postępy od najmłodszych lat.

Tak, dla mnie to oczywiście najważniejszy aspekt Turnieju. Dzięki niemu 12-letnia nieprzeciętnie utalentowana zawodniczka jest ściśle monitorowana, wspierana przez udział w Letniej i Zimowej Akademii Młodych Orłów i ma szansę jak najszybciej trafić do szkolenia reprezentacyjnego. To wszystko sprawia, że polska piłka kobieca rośnie w siłę, bo te talenty są wyłapywane i wiemy o nich bardzo dużo. To właśnie stanowi fundament całego szkolenia reprezentacyjnego.

W rozwijaniu pasji kluczowe jest wsparcie najbliższych. Rodzice akceptowali Twoją i miłość do futbolu?

Ja akurat miałam bardzo duże wsparcie, dzięki któremu mogłam obalać stereotypy i walczyć o pełną akceptację. Dziś dziewczynkom faktycznie jest łatwiej, ale kiedyś, jeśli byłam jedna na osiedle, miejscowość czy nawet całe województwo, to trzeba było walczyć o swoje. Moja mama zawsze powtarzała, że jeśli chciałabym jeździć na słoniu, bo będzie mi to sprawiało radość, to mam jeździć (śmiech). Nie ulega jednak wątpliwości, że wsparcie rodziców to kluczowy element rozwoju młodego zawodnika.

Czyli mała Nina znajdowała pod choinką piłkę?

Oczywiście! Moja miłość do futbolu rozpoczęła się na dobre w wieku 7-8 lat. Bliscy szybko zorientowali się, że to coś więcej niż tylko chwilowe zauroczenie. Już wtedy bardzo dużo czasu poświęcałam, żeby codziennie przez kilka godzin rozwijać umiejętności. Wtedy nie było łatwo o klub czy miejsce do grania, ale piłka towarzyszyła mi zawsze, dlatego piłkarskie prezenty były naturalne i najbardziej przeze mnie wyczekiwane.

Gdzie sięgają Twoje trenerskie marzenia? Chciałabyś zostać polską Corrine Diacre, która jako pierwsza kobieta prowadziła męską drużynę Clermont Foot z Ligue 2?

Życie ma to do siebie, że nawet 2-3 miesiące mogą wywrócić je do góry nogami. Można wiele planować, a później te plany są weryfikowane. Dla mnie najważniejsze, żeby moja praca sprawiała mi przyjemność. Każdemu wyzwaniu chętnie stawię czoła, a każdą okazję potraktuję jak szansę. Moja aktualna praca z kadrą U-17 jest olbrzymią nobilitacją, bo reprezentacja Polski to zawsze szczyt marzeń każdego szkoleniowca. Cieszę się z miejsca, w którym jestem, ale moje marzenia oczywiście sięgają dalej. Jestem młodym, cierpliwym trenerem i wierzę, że jeszcze dużo przede mną.

Wspomniana Corrine Diacre przekonuje, że język futbolu jest uniwersalny i – oprócz tych wynikających z anatomii – nie ma różnic w piłkarskim treningu kobiet i mężczyzn. Zgadzasz się z tym?

Tak, bo piłka jest jedna. Oczywiście nad motoryką czy obciążeniami pracujemy inaczej i są pewne aspekty różniące kobietę i mężczyznę, z którymi nie ma co polemizować, ale nie powinniśmy ciągle tego rozgraniczać. Po prostu pozwólmy futbolowi w każdym wydaniu się rozwijać. Piłka jest jedna i wszyscy, którzy ją kochają, powinni mieć możliwość być blisko niej.

To, że piłka jest jedna, doskonale widać na etapie szkolenia, kiedy dziewczynki do 12.-13. roku życia grają i trenują razem z chłopcami.

Nawet do 15. roku życia, dopiero potem z racji różnic fizycznych ograniczają to przepisy. Do tego czasu dziewczynki mogą spokojnie rywalizować z chłopcami, sama też z nimi grałam i uważam, że to najlepsza szkoła. Na pewnym etapie trzeba oczywiście tę rywalizację oddzielić, ale wspólne treningi przynoszą korzyści wszystkim.

--

Reklama

Źródło: materiały prasowe

Reklama
Reklama
Reklama